[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fakt, moja scena z jagodami była iskrą zapalną, lecz z całąpewnością nie miałam najmniejszej szansy zapanowania nad pożarem.Snowmusiał o tym wiedzieć, więc dlaczego odwiedził mnie w domu i rozkazał, abymprzekonała ludzi o swojej miłości do Peety? Teraz jestem pewna, że w tensposób chciał odwrócić moją uwagę i powstrzymać mnie przed wykonaniem następnego prowokacyjnego gestu, który podburzyłby dystrykty.Poza tympostanowił zapewnić rozrywkę kapitolińczykom, rzecz jasna.Podejrzewam, żeślub to tylko konieczne rozwinięcie tego scenariusza.Zbliżam się do ogrodzenia, kiedy kosogłos przysiada na gałęzi, spogląda namnie i wyśpiewuje swoje trele.Widok ptaka przypomina mi, że niedowiedziałam się, co oznacza jego wizerunek na sucharze.To znaczy, że jesteśmy z tobą, wyjaśniła Bonnie.Czy ludzie naprawdę są zemną? Co z tego wynika? Czy nieświadomie stałam się twarzą upragnionejrebelii, a kosogłosa z mojej broszki uznano za symbol oporu? Jeśli tak, to moizwolennicy marnie sobie radzą.Wystarczy pomyśleć o wydarzeniach z �semki,żeby się o tym przekonać.Ukrywam broń w pustym pniu, jak najbliżej mojego starego domu w Złożysku, iruszam do ogrodzenia.Przyklękam i przygotowuję się do wejścia na łąkę, alenadal jestem skupiona na tym, co się dziś wydarzyło, więc otrzezwia mniedopiero nagły skrzek sowy.W gasnącym świetle dnia druciana siatka wygląda całkiem niewinnie, jakzawsze, lecz gwałtownie cofam rękę, bo słyszę grozny dzwięk, przypominającybrzęczenie gończych os w licznych gniazdach na drzewie.Ogrodzenie ożyłopod wpływem prądu.Cofam się odruchowo i wtapiam w ścianę drzew.Na wszelki wypadekzasłaniam usta rękawiczką, żeby rozproszyć białą parę oddechu na mrozie.Czuję gwałtowny przypływ adrenaliny i momentalnie zapominam o wszystkichtroskach z całego dnia, koncentruję uwagę wyłącznie na niebezpieczeństwie,które mi bezpośrednio zagraża.Co się dzieje? Czy Thread postanowił podłączyćogrodzenie do prądu, aby wzmocnić kontrolę nad dystryktem, czy może dowiedział się jakoś, że dzisiaj umknęłam z jego sieci? Czy jest zdecydowanyprzetrzymać mnie za ogrodzeniem, a następnie pojmać i aresztować? Zaciągnąćna plac, zamknąć za palisadą, wychłostać albo powiesić?Tylko spokojnie, nakazuję sobie.Nie pierwszy raz utkwiłam za ogrodzeniemdystryktu, przez które popłynął prąd.W ostatnich latach parę razy to sięzdarzyło, ale wtedy zawsze był przy mnie Gale.Po wyszukaniu wygodnegodrzewa wdrapywaliśmy się na jeden z konarów i tam czekaliśmy na odcięcieelektryczności.Jeżeli robiło się pózno, Prim miała zwyczaj wychodzić na Aąkę isprawdzać, czy siatka jest pod napięciem, by w ten sposób oszczędzić mamiezmartwień.Dzisiaj jednak moim bliskim nawet nie przyszłoby do głowy, że wybrałam siędo lasu.Zrobiłam, co się dało, żeby wprowadzić ich w błąd, więc jeśli się niepojawię, zaczną wyobrażać sobie najgorsze.W głębi duszy też się martwię, bonie jestem pewna, czy to tylko zbieg okoliczności.Dlaczego prąd pojawił sięakurat tego dnia, gdy ponownie wymknęłam się do lasu? Sądziłam, że nikt niezauważył, jak się przekradam pod siatką, ale kto wie? Zawsze znajdą się oczydo wynajęcia, w końcu ktoś doniósł nawet o tym, że Gale pocałował mniewłaśnie tutaj, przy ogrodzeniu.Tyle że wtedy był dzień i jeszcze niezachowywałam tak daleko idącej ostrożności jak teraz.Czyżby w pobliżuznajdowały się kamery monitorujące? Zastanawiałam się nad tym już wcześniej.Może właśnie stąd prezydent Snow wiedział o pocałunku? Gdy przeciskałam siępod siatką, było jeszcze ciemno, a ja miałam twarz owiniętą szalikiem.Innarzecz, że lista podejrzanych o wykradanie się do lasu jest zapewne bardzokrótka.Patrzę przez drzewa i siatkę, obserwuję Aąkę, ale widzę tylko wilgotny śnieg, tui tam rozjaśniony światłem z okien domów na skraju Złożyska.W zasięguwzroku nie ma Strażników Pokoju, nic nie wskazuje na to, że ktoś zaczaił się na mnie.Bez względu na to, czy Thread wie o mojej wyprawie poza granicedystryktu, czy nie, muszę zrobić jedno: niepostrzeżenie pokonać siatkę iudawać, że nie wychodziłam do lasu.Każda styczność z siatką albo zwojami drutu kolczastego, który chroni jej górnączęść, oznaczałaby natychmiastową śmierć przez porażenie.Wątpię, żebymzdołała wyryć podkop bez zwracania na siebie uwagi, a poza tym ziemia jestzamarznięta i twarda.Innymi słowy, zostaje mi tylko jedna możliwość.Muszęjakoś pokonać siatkę górą.Ruszam skrajem lasu i wypatruję drzewa o konarach dostatecznie wysokich idługich, żeby nadawały się do moich potrzeb.Po półtorakilometrowym spacerzenatykam się na stary klon, wydaje się odpowiedni.Pień jest jednak zbyt szerokii śliski od lodu, żebym mogła się wdrapać, a poza tym gałęzie rosną naprawdęwysoko.Dlatego wspinam się na sąsiednie drzewo, ryzykownie skaczę na klon iomal się nie ześlizguję po oblodzonej korze.Udaje mi się jednak utrzymać nadrzewie i powoli pełznę po konarze, który sięga na drugą stronę drutukolczastego.Spoglądam w dół i przypominam sobie, dlaczego oboje z Gale'em zawszewoleliśmy czekać w lesie.Forsowanie ogrodzenia jest naprawdę niebezpieczne,żeby uniknąć usmażenia, trzeba się wspiąć na wysokość co najmniej siedmiumetrów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl