[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trudno to pojąć. Moja rodzina posiadała tę samą farmę przez sto lat  odparłapo chwili Beth. Naprawdę? I twój ojciec ją sprzedał? Musiał.Kiedy się urodziłam, farma leżała w samym środku206 osiedla.Uważano nas za dziwaków.Dzieciaki wyśmiewały się zemnie w szkole.Dlatego że byłam córką farmera.Ale tato śmiał sięostatni  dodała z uśmiechem. Dostał milion dolców za swojeakry.Wtedy to były duże pieniądze. Teraz też  stwierdziłem. Odziedziczyłaś je? Jeszcze nie.Ale trwonię fundusz powierniczy. Wyjdziesz za mnie?  zapytałem. Nie, ale pozwolę ci poprowadzić moje BMW. Zwolnij i skręć tutaj w lewo.Beth skręciła i ruszyliśmy ponownie na północ. Myślałam, że jesteś żonaty  powiedziała, zerkając na mnie. Rozwiodłem się. To już przeszłość? Tak sądzę.Prawdę mówiąc, nie przypominałem sobie, bym dostał ostatecznądecyzję. Pamiętam migawki w telewizji po tym, jak cię postrzelili.atrakcyjna żona odwiedzająca szpital razem z burmistrzem i komisarzem policji.coś sobie z tego przypominasz? Niewiele.Słyszałem o tym.W prawo i zaraz potem w lewo.Znalezliśmy się na Lighthouse Road. Zwolnij  powiedziałem. Będziemy patrzyli na numery.Po obu stronach wąskiej drogi do oddalonej o milę latarnimorskiej w Horton Point stały małe domki otoczone przez winnice.Na skrzynce pocztowej jednego z nich widniało nazwisko  Wiley".Beth zatrzymała samochód na trawiastym poboczu. To chyba tutaj. Na to wygląda.W książce telefonicznej jest sporo Wileyów.To pewnie potomkowie pierwszych osadników.Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy kamienną ścieżką dofrontowych drzwi.Nie było dzwonka.Zapukaliśmy i przez dłuższąchwilę czekaliśmy.Pod wielkim rosnącym obok dębem stał zapar-kowany samochód, w związku z czym obeszliśmy dom dookoła.Ubrana w letnią sukienkę w kwiaty, chuda kobieta koło siedem-dziesiątki pieliła warzywa w ogródku. Pani Wiley?  zawołałem.Podniosła wzrok znad grządek i podeszła do nas.Spotkaliśmy sięna trawniku między domem i ogródkiem. Jestem detektyw Corey  przedstawiłem się. Telefonowałem do pani zeszłej nocy.To moja partnerka, detektyw BethPenrose.207 Zmierzyła wzrokiem moje szorty, jakbym miał otwarty rozporekalbo coś w tym rodzaju.Beth pokazała pani Wiley swoją odznakę i starsza pani najwyraz-niej pozbyła się wątpliwości co do niej.Wciąż jednak nie miałapewności co do mnie.Uśmiechnąłem się do niej.Miała przejrzyste szare oczy, siwewłosy i interesującą twarz z półprzezroczystą skórą: twarz, któraprzypominała mi stare malowidło  nie jakiś konkretny obraz,malarza albo styl, ale po prostu stare malowidło. Zadzwonił pan bardzo pózno  oświadczyła, spoglądającna mnie. Nie mogłem spać.To podwójne morderstwo nie daje mizasnąć, pani Wiley.Przepraszam. Nie sądzę, żebym potrzebowała przeprosin.Czym mogępaństwu służyć? Interesuje nas działka, którą sprzedała pani Gordonom odparłem. Powiedziałam panu chyba wszystko, co wiem. Owszem, proszę pani.Zapewne pani to zrobiła.Chcemy tylkozadać kilka dodatkowych pytań. Siadajcie tutaj  powiedziała, wskazując stojące pod płaczącąwierzbą pomalowane na zielono drewniane leżaki.Leżaki, które były popularne w czasach mojego dzieciństwa,ostatnio wróciły do łask i wszędzie sieje widuje.Te, które stały napodwórku pani Wiley, nigdy, jak przypuszczałem, nie opuściły tegomiejsca, w związku z czym nie musiały wcale powracać.Dom,podwórko, starsza pani w długiej bawełnianej sukience, wierzba,zardzewiała huśtawka i stara opona zwisająca na sznurze z gałęzidębu  wszystko to miało posmak lat czterdziestych albo pięć-dziesiątych, niczym stara fotografia, którą ostatnio podkolorowano.Czas naprawdę biegł tutaj wolniej.Mówi się, że na Manhattanieterazniejszość jest tak silnie obecna, że zasłania przeszłość.Tutajprzeszłość była tak silna, że zasłaniała terazniejszość.Czułem zapach morza, odległej o jakieś ćwierć mili cieśninyLong Island, a także aromat winogron, które spadły na ziemię wpobliskiej winnicy.Tego rodzaju unikalne środowisko, niezwykłymelanż morza, pól uprawnych i winnic odnalezć można tylko wkilku miejscach Wschodniego Wybrzeża. Mieszka pani w pięknym miejscu  powiedziałem do paniWiley. Dziękuję.208 Margaret Wiley była trzecią starszą osobą, którą spotykałem tegodnia, i postanowiłem, że pójdzie mi z nią lepiej niż z Edgarem iAgnes.W gruncie rzeczy Margaret i tak nie pozwoliłaby mi nażadne głupoty; czułem to.Była zmierzającą prosto do sedna, kon-kretną osobą, wymagającą dobrych manier damą ze starej rodziny.Jestem dobrym gliniarzem, ponieważ potrafię z miejsca rozpoznaćtyp osobowości i dostosować do niej swoje podejście.Nie znaczyto oczywiście, że jestem sympatyczny, wrażliwy i pełen współczucia.Jestem arogancką, egocentryczną i upartą męską szowinistycznąświnią.To strefa, w której czuję się wygodnie.Ale uważniesłucham i mówię to, co trzeba.To należy do mojej pracy. Sama zajmuje się pani domem?  zapytałem panią Wiley. Na ogół tak.Mam żonatego syna, dwie zamężne córki i czwo-ro wnuków.Wszyscy mieszkają w okolicy.Mój mąż Thad zmarłprzed sześciu laty.Beth złożyła jej kondolencje. Pani jest właścicielką tych winnic?  zapytała. Posiadam część tej ziemi.Dzierżawię ją winiarzom.Nanormalnych zasadach.Winiarze twierdzą, że potrzebują dwudziestulat.Ja w ogóle się nie znam na uprawie winorośli.Czy to wystar-czająca odpowiedz na pani pytanie? Tak, proszę pani.Dlaczego sprzedała pani akr Gordonom? A co to ma wspólnego z ich morderstwem? Nie możemy tego powiedzieć, dopóki nie dowiemy się czegoświęcej na temat tej transakcji. To była zwyczajna sprzedaż. Szczerze mówiąc  zwróciłem się do pani Wiley  dziwimnie, że Gordonowie wydali tyle pieniędzy na ziemię, na której niemożna nic wybudować. Chyba panu już mówiłam, detektywie, że chcieli mieć widokna cieśninę. Owszem, proszę pani.Czy wspominali, do czego jeszczemogłaby im się przydać ta działka? Na przykład do łowienia ryb,urządzania pikniku, pływania łodzią? Na obozowisko.Mówili, że chcą tam rozbić namiot.1 łowićryby.Chcieli surfować w nocy ze swojej własnej plaży.Wspominalitakże, że chcą sobie kupić teleskop.Chcieli studiować astronomię.Odwiedzili nawet Custer Institute.Był pan tam? Nie, proszę pani. To takie małe obserwatorium w Southold.Gordonowie zain-teresowali się astronomią.209 To było dla mnie coś nowego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl