[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dobrze, że przynajmniej możemy rozmawiać.Księżniczka spojrzała na niego z misy z mchem.Jak na ropuchę, była uroczym stwo-rzeniem.Nie poruszyła się i wyraz jej pyszczka  o ile Kedrigern mógł stwierdzić nie uległ zmianie, ale z każdego oka spłynęła wielka błyszcząca łza. Tak mi dobrze szło.rozwijałam słownictwo.uczyłam się magii. powiedziałacichym, smutnym głosikiem. Robiłaś niezwykłe postępy. Lepiej było nawet wtedy, kiedy miałam postać pięknej księżniczki, choć skrzecza-łam jak żaba.Przynajmniej mogłam czytać.Teraz nie potrafię nawet odwrócić kartki. Ciapek mógłby ci pomóc. Raczej nie.Aatwo wpada w podniecenie.Wyrywa kartki i je pożera. Wyleciało mi z głowy.Trolle są jak dzieci. Zresztą, jakie to ma znaczenie? Po co żabie bogate słownictwo? Nadal możesz mówić, kochanie. Kogo obchodzi zdanie ropuchy? Mnie.I myślę, że magia jest nawet bardziej przydatna dla kogoś.kogoś w twoimpołożeniu.40 Księżniczka westchnęła, ale nie protestowała.Kedrigern, wyczerpawszy zasób pocie-szających spostrzeżeń, milczał.Na zewnątrz burza szalała z nie słabnącą gwałtownością.Polana w kominku osunęły się z cichym trzaskiem, sypiąc snopem iskier, przydając sce-nie domowego ciepła. Lepiej mi było w bagnie, nawet przy takiej pogodzie  mruknęła Księżniczka. Tam, chociaż byłam ropuchą, miałam przynajmniej towarzystwo. Byłaś niezwykle uroczą ropuszką  zauważył Kedrigern. Nie traktuj mnie protekcjonalnie.I bez tego sytuacja jest wystarczająco trudna dozniesienia. Chciałem cię tylko podnieść na duchu. Istnieje zasadnicza różnica między uroczą ropuszką a piękną księżniczką, Keddie.Dzielni książęta nie wyruszają na ryzykowne wyprawy, a mężni rycerze nie walczą zesmokami ani nie zadają sobie nawzajem ciężkich ran, żeby zdobyć uśmiech uroczej ro-puszki.Nawet własny mąż nic nie zrobi dla kobiety, kiedy jest ropuchą. Najdroższa, zbieram informacje.To wymaga czasu. Nie da się ukryć  stwierdziła Księżniczka nadąsana. Fraigus powiedział mi jedynie, gdzie szukać.Nie potrafił podać żadnego imienia.A włóczyć się bez celu, zwłaszcza w taką pogodę. Nie znosisz podróżować bez względu na pogodę. To prawda  zgodził się  ale szczególnie wtedy, kiedy leje tak jak dzisiaj.W takąnoc nie wygoniłbym na dwór nawet psa.Kiedy domawiał te słowa, rozległo się głośne walenie do drzwi.Kedrigern i Księż-niczka spojrzeli po sobie niespokojnie. Kto to może być?  spytała Księżniczka. Pewnie jakiś ogr chce zapytać o drogę.Przy takiej pogodzie robią się niespokojnei tracą poczucie kierunku. Nie życzę sobie żadnych ogrów w tym domu  powiedziała Księżniczka, kiedyczarodziej podniósł się z miejsca i poprawiał szatę. Nie wpuszczę go do środka, kochanie.Wskażę mu tylko kierunek.Podszedł do drzwi.W tym samym momencie do pokoju wpadł troll i zaczął ner-wowo podskakiwać, wykrzykując swoje  Jap! Jap! Wszystko w porządku, Ciapku.Ja otworzę  uspokoił go Kedrigern. Jap? Dołóż do ognia.Tylko połóż polano ostrożnie, proszę.Nie ciskaj nim przez całypokój.Rzuciwszy krótkoterminowe uniwersalne zaklęcie ochronne, Kedrigern sięgnął doklamki.Walenie rozległo się znowu; nie był to dzwięk, jaki wydaje uderzająca w drzwipięść, ale ciosy drewnem o drewno.Przeklęte niewychowane ogry, pomyślał, ale zaraz41 uświadomił sobie, że drzwi nie dygoczą jak pod ciosami ogrowej pałki.Ktoś stukałczymś mniejszym, prawdopodobnie laską.Z powitalnym okrzykiem Kedrigern otwo-rzył drzwi na całą szerokość.i ledwie uniknął ciosu w sam środek czoła.Uderzył gomokry poryw wiatru. Bess! Wejdz, proszę!  powiedział do przemoczonej, potarganej wiatrem postaci,stojącej na progu z miotłą w dłoni i zamierzającej się do kolejnego uderzenia. Dzięki, Keddie, paskudna noc na latanie.Przez większą część drogi trzymałam sięnad chmurami, ale lądowanie było okropne.Chyba całkiem zniszczyłam twoje krzewyjeżyn  odparła Bess wchodząc do środka. Co, u licha, wygnało cię z domu w taką pogodę? Pozwól, że wezmę twoją miotłę. Nie trzeba  zaprotestowała Bess.Postawiła miotłę obok siebie i powiedziała: Zaczekaj na mnie w kącie.Tylko bądz grzeczna, pamiętaj.Miotła zadrżała lekko, obróciła się i posłusznie poszurała do kąta, gdzie oparła sięo ścianę.Na kamiennej podłodze zaczęła się tworzyć kałuża. Nie przeszkadza ci to, prawda, Keddie? Nie znoszę wystawiać miotły na zewnątrzw taki deszcz.Namaka i potem trudno nią kierować. Nie ma sprawy, Bess.Chodz do pokoju.Księżniczka bardzo się ucieszy.Uwielbiagości. Naprawdę będzie jej miło, czy tylko tak mówisz z uprzejmości? Zrozumiem, jeślijest na mnie zła i uważa, że to wszystko moja wina. Za nic cię nie wini, Bess.No, chodz. Przynoszę dobre wiadomości.Rozpytywałam na wszystkie strony, odkąd sięostatnio widzieliśmy, i w końcu dowiedziałam się czegoś pożytecznego.Dlatego zarazdo was przyleciałam  mówiła Bess, gdy Kedrigern prowadził ją w stronę kominka. Słyszałeś może o takim starym czarodzieju, nazywa się Arlebar? Nie przypominam sobie.Jaką dziedziną się zajmuje? Och, trochę tego i owego.Od osiemdziesięciu lat jest na emeryturze.Ostatniodawał prywatne lekcje.z zaklęć przemiany  powiedziała Bess ze znaczącym uśmiesz-kiem. Ach, tak.Gdzie go można znalezć? Kawał drogi stąd, Keddie. Czy Arlebar nie mieszka przypadkiem za Nagimi Górami, za SmętnymTrzęsawiskiem, za Mrocznym Borem, za Rzeką Niedoli i Pustkowiem PrzegranychWładców, kawał drogi trudnym i niebezpiecznym szlakiem, który prowadzi odGospody Na Skraju w samo serce Gór Smoczego Grzbietu?Bess aż się potknęła ze zdumienia. Właśnie tam! Mówiłeś, że go nie znasz! Bo to prawda.Nie znałem jego imienia ani nie wiedziałem, że jest czarodziejem.42 Nie byłem nawet pewien, czy to człowiek.Wiedziałem tylko, że gdzieś w tej okolicyznajdę pomoc dla Księżniczki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl