[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednym z mieszkań, w których pracowałem, było mieszkanie pani 83.Pewnego dnia pani ta powiedziała mi, że ma dowód zrobiony na prawdziwe nazwisko jednego z naszych oficerów 84, który wyjechał już do pracy w inny rejon, zanim ten dowód zrobili.Ponieważ wraz z dowodem była i karta pracy, zgodziłem się na propozycję pani 83, abym dowód ten po zamianie fotografii używał.Gdy szedłem na łapankę, wziąłem ten dowód, gdyż nazwisko było, jak mi się słusznie zdawało, jeszcze “nie spalone”.Miałem więc dowód człowieka (84), który gdzieś żył na wolności.W dowodzie jednak nie było wzmianki o imieniu i nazwisku panieńskim matki.Gdy nas badano w nocy w Oświęcimiu, wkrótce po przywiezieniu do obozu, podałem zmyślone imię i nazwisko matki, gdyż jakieś podać musiałem.Teraz więc sytuacja była dość niepewna.Gdy kolej przyjdzie na mój numer, a przyjdzie w ciągu paru miesięcy na pewno, i wydział polityczny wyśle zapotrzebowanie do parafii w miejscowości Z.po wyciąg danych z moich ksiąg metrykalnych, a właściwie pana 84 - imię i nazwisko panieńskie matki nie będzie się zgadzać z podanym przeze mnie.A więc mnie wezwą, zapytają kim jestem i.koniec.Szczęśliwym zbiegiem okoliczności koledzy z łapanki, około paru setek (o czym już wspominałem), byli na kwarantannie i mieli wyjechać wkrótce do Warszawy.Przez zwalnianego kolegę 14 przesyłam wiadomość do mojej szwagierki, pani E.O., z informacją, jakie nazwisko i imię matki tu podałem.Wyjeżdża wtedy szereg kolegów, niektórzy pracownicy naszej organizacji; prócz 14 jedzie też 9.Jednocześnie na blok wolnościowy idzie płk.1, który był zwolniony z obozu na skutek starań jego kolegi ze studiów w Berlinie, dziś zajmującego wyższe stanowisko w wojsku niemieckim.Przez płk.1 przesyłam raport do Warszawy o pracy organizacji tutaj.Przez kolegę 86, który siedział tu jedynie za to, że się nazywał tak, jak jeden z pułkowników, przesyłam również szereg wiadomości.Dla całości obrazu lagru w tym czasie (ma się rozumieć – tych rzeczy, które sam widziałem, bo nie jestem w stanie opisać wszystkiego, co usłyszałem od kolegów pracujących w innych komandach) trzeba jeszcze dodać tzw.“tydzień seidlerowski”.W grudniu (1941 r.) mieliśmy przez tydzień co wieczór na apelu rządy Seidlera, specjalnego sadysty, który zastępował Lagerführera.Był to tydzień wyjątkowo przykrej pogody.Wiatr i deszcz ze zlodowaciałym śniegiem przenikał wilgocią i zimnem, zdawało się, nie tylko ubrania, lecz również nasze ciała.Mroził nas na wylot.Wieczorem był spory mróz.Seidler postanowił i to wykorzystać dla wykończenia możliwie największej ilości sił - istnień więźniów.Codziennie, od chwili gongu na apel wieczorny, 15 minut przed godziną 18.00, staliśmy, walcząc z mrozem, w mokrych ubraniach do godziny 21.00, zwalniani ze stójki dopiero przed samym gongiem do snu.Łykaliśmy później szybko zimny obiad, który w tym czasie dawano nam na wieczór i spiesząc na gwałt z załatwieniem w 15 minut różnych czynności szliśmy spać.Stójki te trwały tydzień, gdyż niby codziennie przez tydzień kogoś brakowało na apelu, co było oczywiście zmyślone przez Seidlera.Skończyły się bowiem z końcem jego zastępstwa w funkcji odbierania raportu od Palitzscha.Wiele jednak sił (a słabszych – życie) kosztował nas ten tydzień.Zawiadomienia o śmierci posyłane były do rodzin przez główną izbę pisarską tylko na wyraźne zlecenie wydziału politycznego, gdyż nie zawsze dla niemieckich władz policyjnych wygodna była wiadomość o śmierci więźnia, która przedostawała się na wolność.A to ze względu na trwające nieraz dochodzenie w jakiejś sprawie, gdy innych przetrzymywanych gdzieś w więzieniu szachowano tym, że mają w rękach więźnia X, który im mówi “całą prawdę”.Tak kończył się rok 1941.Rozpoczynał się 1942.Jeśli chodzi o obóz w Oświęcimiu - najpotworniejszy, jeśli chodzi o pracę naszej organizacji w obozie - najciekawszy, w którym doszliśmy do największych osiągnięć.a tak się składa, że z braku czasu przed nową decyzją, muszę pisać niemal telegraficznym stylem.Nastąpiła raptownie zasadnicza zmiana kursu w stosunku do Żydów.Ku zdziwieniu wszystkich reszta Żydów została wycofana z SK i razem z napływającymi Żydami – “zugangami”, ulokowana w dobrych warunkach przy pracy pod dachem: w pończoszarni, kartoflarni, jarzyniarni.Stali się nawet ważni w stosunku do nas.Nie podejrzewali, że jest w tym potworna, podstępna myśl [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl