[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Widział już takie pro-gramy wideo, ale nigdy nie poświęcał im uwagi.Włożył białą hotelową podomkęi powiedział sobie, że powinien spróbować.Yamazaki wyglądał na takiego, którymoże go potem o to pytać.Po co ludzie robią takie programy? Bez narracji, bez jakiejkolwiek chronolo-gii; niektóre fragmenty powtarzały się po kilka razy, z różną prędkością.W Los Angeles był cały, powszechnie dostępny, kanał nadający takie progra-my i kręcone w domach wywiady, których gospodyniami były nagie wiedzmyEncino, siedzące przed wielkimi obrazami bogini, namalowanymi w garażu.Tyleże tamte dawały się oglądać.Podejrzewał, że powodem tworzenia takich kawał-ków była potrzeba oddziaływania na media.Może było to coś w rodzaju brodzeniaw wodzie, prostej czynności, która dawała chwilowe poczucie jedności z morzem.Jednak Laneyowi, który spędzał wiele godzin, brnąc w odmętach danych, na ja-kich opiera się świat mediów, wydawało się to beznadziejne.A także nużące,chociaż podejrzewał, że w tym programie nuda została celowo wykorzystana jakośrodek oddziaływania.W przeciwnym razie po co ktoś miałby zbierać i łączyć wszystkie te kawałkio Lo i Rezie, chińskim gitarzyście i irlandzkim piosenkarzu, plotących głupstwaw tuzinach różnych programów telewizyjnych, przeważnie kręconych z myśląo przekładzie na inny język? Głównym motywem były pozdrowienia. Jesteśmyszczęśliwi, że jesteśmy we Władywostoku.Słyszeliśmy, że macie nowe wielkieakwarium! , Gratulujemy wam wolnych wyborów i skutecznej akcji zwalczaniadengi! , Zawsze kochaliśmy Londyn! , Nowy Jorku, jesteś.pragmatyczny!Laney obejrzał resztki śniadania i pod stalową pokrywką znalazł nie dojedzo-ny kawałek brązowego tosta.W dzbanku została odrobina kawy.Wolał nie zasta-nawiać się nad telefonem od Rydella, ani nad tym, co mogło go czekać.A jużmyślał, że skończył ze Slitscanem, skończył z prawnikami. Singapurze, jesteś piękny! powiedział Rez, a Lo zawtórował mu: Cześć, Miasto Lwa!73Podniósł pilota i spróbował szybkiego podglądu.Nic.Niemy obraz? Też nic.Yamazaki puścił ten program specjalnie dla niego.Zastanawiał się, czy nie wyłą-czyć konsoli, ale obawiał się, że zauważą.Program nabierał tempa, cięcia następowały częściej, a całość zmieniła sięw jałowy, otępiający szum informacyjny.Uśmiech Reza nabrał złowrogiej wymo-wy jakby żył własnym życiem i pojawiał się, identyczny, na każdym ujęciu.Nagle wszystko umknęło w cień.Inne ujęcie, odblaski na rokokowych zło-ceniach.Brzęk szkła.Obraz lekko spłaszczony.Laney znał to ze Slitscanu: takdziałały najmniejsze kamery, udające kwiatek w klapie.Restauracja? Klub? Ktoś siedział naprzeciw kamery, za falangą zielonych bu-telek.Półmrok i słaba rozdzielczość małej kamery uniemożliwiały rozróżnienierysów.Potem Rez pochylił się nad stołem i objęła go głębia ostrości.Uniósł dokamery kieliszek czerwonego wina. Gdybyśmy kiedyś przestali mówić o muzyce, przemyśle i tym podobnychrzeczach, pewnie powiedziałbym ci, że łatwiej pożądać i uwodzić dziesiątki mi-lionów obcych ludzi, niż przyjąć miłość i lojalność najbliższych osób.Ktoś, jakaś kobieta, powiedziała coś po francusku.Laney odgadł, że to onamiała kamerę. Spokojnie, Rozzer.Ona nie rozumie połowy tego, co mówisz.Laney nachylił się do ekranu.Głos należał do Blackwella. Nie rozumie? odparł Rez, znów nieostry. A gdyby rozumiała, pewnieopowiedziałbym jej o samotności wywołanej niezrozumieniem.A może tę samot-ność wywołuje lęk przed tym, że ktoś nas zrozumie?Obraz zastygł, ukazując rozmazaną twarz piosenkarza.Data i czas.Dwa latatemu.Pojawiło się słowo niezrozumienie.Zadzwonił telefon. Tak? Blackwell mówi, że uzyskał dostęp.Zmieniamy termin.Może pan zacząćjuż teraz powiedział Yamazaki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|