[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jednak wczoraj, powodowany strachem przed nadchodzącą śmiercią, ujawnił pan sekret postronnym.Tym postępkiem postawił pan mnie w trudnej sytuacji.Jestem zmuszony podjąć odpowiednie kroki.- Wybacz - powiedział Ałmaz.- Jakoś tak wyszło.Ale ł tym strachem przed śmiercią przesadziłeś.Po prostu mam wiele spraw do załatwienia i nie mogę teraz umrzeć.Nieznajomy promieniował słabym blaskiem i mgła w jego pobliżu wydawała się nieco jaśniejsza.W półmroku trudno było dojrzeć rysy jego twarzy.Człowiek mówił poprawnie, ale monotonnie i beznamiętnie, jakby odczytywał stosowny dokument z okrągłą pieczęcią.- Domyślasz się, kto to jest? - zapytał Grubin Milicę.- Tak - odparła dziewczyna przerażonym szeptem.- Ja też.Standal zeskoczył ze stopnia i chciał podejść do rozmawiających, ale malutki człowiek powstrzymał go gestem ręki.- Pan i tak znakomicie wszystko słyszy ~ powiedział.Standal stanął.Cała ta scena postronnemu widzowi mogłaby się wydać zagadkowa, a nawet złowieszcza.Staroświecki, zwilgotniały od mgły automobil stal pośrodku szosy, a świerki wyciągały ku niemu czarne łapy.Przed nim, po pas we mgle, znieruchomiał Ałmaz i kosmiczny podróżnik.Ludzie w kabriolecie również znieruchomieli, zdrętwieli.Jedynie kruk wolno chodził po masce postukując długimi pazurami.- Jestem zmuszony odebrać wam niezasłużony dar - powiedział człowiek.- Powrócicie do poprzedniego stanu i wspomnienie o waszej przygodzie wyda się wam jedynie dziwnym snem.- Nie! - powiedziała Milica.- Nie, tylko nie tol Przecież jestem młoda, bardzo młoda!- Oszczędź ich - poprosił Ałmaz.- Ciebie też oszczędzić?- Jak chcesz.- Nie mam prawa - powiedział nieznajomy.- Ziemia jeszcze nie dorosła do młodości.Mógłbym pozostawić was w spokoju, gdybym był pewien, że całe to wydarzenie nie zostanie rozgłoszone.Ale udajecie się do Moskwy i jutro spotkacie się z uczonymi, których zdołacie przekonać, iż to, co wam się przydarzyło, wydarzyło się naprawdę.Macie dokumenty i fotografie, na których wasz wiek absolutnie nie odpowiada waszemu obecnemu wyglądowi.W rezultacie naukowcy, przekonawszy się, że przygotowanie eliksiru młodości jest możliwe, zaczną pracować w tym kierunku.Po jakimś czasie, za parę lat, zdołają zapewnić ludziom wieczną młodość.Nie możemy do tego dopuścić.Ziemia nie dorosła do takiego daru, nie jest jeszcze do niego przygotowana.- Ja nikomu nie powiem.Przysięgam, że nikomu nie powiem! - płakała Milica, - Saszeńka, powiedz mu, że ty też nikomu nie powiesz!- Istotnie nikomu nie powiemy - potwierdził Misza Standal, który przeraził się, że znów zobaczy zgrzybiałą staruszkę Bakszt.- Młody człowieku - powiedział Przybysz z Kosmosu i wyrzutem w głosie.- Doskonale rozumiem, że panu osobiście nic nie zagraża.Mogłoby się wydać, że z pańskiej strony nie będzie żadnych przykrych niespodzianek.Zapomniał pan jednak, że mogę czytać myśli.Ałmaz Fiedotowicz zapewne powiedział wam o tej mojej umiejętności.Pańskie myśli kryją w sobie podstęp i oszustwo.Ma pan nadzieję, że uwierzę, pozostawię was w spokoju, a potem będziecie mogli kontynuować podróż.- Obrócił się w stronę Grubina i powiedział szybko: - Proszę wyjąć rękę ze szkatułki.Pistolety i tak nie są nabite.Nie zdoła mnie pan zabić, a jeśli nawet, to na moje miejsce przyjdą inni i odbiorą wam młodość.To będzie sprawiedliwe.- Babciu, nie słuchaj wujka - powiedział Wania.- Taka mi się bardziej podobasz.- Moja decyzja jest nieodwołalna - powiedział człowiek.- Osobiście wam współczuję.Nie jestem okrutny i wierzę, że w swoim czasie, za kilkaset lat, wasi potomkowie.- On blefuje! - powiedział nagle Grubin bardzo głośno.- Ałmaz, nie słuchaj go.On blefuje.Nigdy nie zmusi nas do przełknięcia swoich antytabletek i antykropli.- Nie - odparł człowiek - nie oszukuję was.Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie będziecie chcieli zażyć odtrutki.Mam inny sposób na przywrócenie sprawiedliwości.W jego rączce pojawił się czarny aparat, przypominający rewolwer z obciętą lufą.Z aparatu wytrysnął zielony promień, rozpylił się w powietrzu, zalśnił miękkim seledynem w oparach mgły i ogromnym ciężarem zwalił się na ludzi.Grubin zatrzymał się w pół skoku, Ałmaz i Standal zwalili się na zimny asfalt, utonęli we mgle, a perska księżniczka urwała na wysokiej nucie rozpaczliwy krzyk.Ale świadomość jeszcze nie zgasła.Myśli galopowały, skakały przez przeszkody, odliczały ostatnie sekundy.Helena widziała własne ręce, przyciskające Wanię do piersi.Ręce były młode i silne, więc drętwiała z przerażenia, że zaraz osłabną, pokryją się zmarszczkami.Milica szeroko otwartymi oczyma patrzyła na przednią szybę kabrioletu, która wyglądała jak czarne lustro.W tym zwierciadle widziała miękki owal twarzy i kruczoczarne włosy spływające na ramiona.Te włosy wypadną, wyblakną, podbródek uniesie się do góry i głębokie bruzdy przeorzą kąciki zapadniętych ust.Milica błagała zapomnianego Boga, aby zesłał jej szybką śmierć, żeby umarła, zanim nastąpi straszliwa przemiana.Ałmaz zamknął oczy.Spowijająca go biała mgła była materialna i ciężka.Pomyślał z żalem o rzece.Wyobraził ją sobie: i brzegi obramowane brudną pianą, i pożółkłe krzewy na brzegach, i ryby pływające w zrudziałych falach białymi brzuchami do góry.Przyrzekł rzece, że ją uratuje.Nie dotrzymał słowa.Mimo wszystko wróci tam, bo do śmierci zostało mu jednak jakieś kilka dni.Grubin z nienawiścią myślał o swoim pokoju zawalonym rupieciami, o życiu wśród tych rupieci, ale ziarenka z przerwaną w pól słowa “Pieśnią o Wieszczym Olegu”, które wyrzucił kurom, wcale nie żałował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|