[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz, bardzo cię proszę, połącz mnie z senatorem Jonesem.- Skoro sobie życzysz.i skoro postawisz mi kolację.A także dlatego, że uniknęłam dwóch godzin nudnego pisania.Zaraz usłyszysz go w słuchawce.- Dobra, odbiorę w swoim pokoju.No, to.do zobaczenia.Karen podniosła słuchawkę i wykręciła numer senatora w biurze Senatu.Dobrą minutę czekała, zanim ktoś odebrał.W końcu usłyszała głos Delli McIntosh, trochę zasapany.- Słucham? Biuro senatora Jonesa.- Pani McIntosh? Łączę z Peterem Kaiserem do senatora.Myślę, że to bardzo pilna sprawa.- Chwileczkę - powiedziała Della i Karen usłyszała stu­kot słuchawki odkładanej na stolik.Dobiegł do niej przytłu­miony głos senatora: - Co ten osioł znowu chce? Cholera, przerwał nam w samym środku.Po chwili senator, głośniejszy już i bliższy, zapytał:- Tak? To ty, Peter?- Łączę pana, senatorze - powiedziała Karen i przełączyła rozmowę na gabinet Petera.Nie odłożyła jednak swojej słu­chawki, lecz zakrywszy dłonią mikrofon, zaczęła podsłuchi­wać.- Peter? - burknął senator.- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, iż zatelefonowałeś cholernie nie w porę.- Przepraszam, senatorze, ale otrzymałem pilną wiado­mość od tego Eda Hardesty'ego z Kansas.Pomyślałem, że zechce pan natychmiast jej wysłuchać.- Od Eda Hardesty'ego? Tego skurwysyńskiego szantaży­sty? Tego zasranego szczeniaka? A cóż takiego powiedział, że zdecydowałeś się przerwać mój popołudniowy odpoczynek?Peter nabrał głęboko powietrza w płuca i z ciężkim wes­tchnieniem wypuścił je; w ten sposób dodawał sobie odwagi.- Stwierdził, że dysponuje częściowymi wynikami badań z laboratorium w Wichicie.Zdaje się, że doszli tam do wnio­sku, iż zarazę spowodował jakiś wirus, chociaż nie potrafią niczego powiedzieć o nim dokładnie.Najgorsze, że oni tam połączyli ze sobą przypadki gnicia pszenicy z gniciem soi i kukurydzy w Iowa.W gruncie rzeczy wiedzą już tyle co my po raportach Dicka Turnbulla na temat chorób owoców i wa­rzyw.- Mówisz o wirusie? - przerwał mu senator.– Pierwsze o tym słyszę.- Nie znam szczegółów, senatorze, ale Hardesty powie­dział, że ktoś z Wichity, o nazwisku Benson, doktor Benson, doszedł do wniosku, że wszystkie tegoroczne plony w tym kraju są zagrożone.- Benson? Pamiętam Bensona.Cholerny pijaczek.Kiedyś zaprosiłem go do Fall River i zarzygał mi cały dywan.Myśla­łem, że po tym incydencie pozbyli się go z Kansas.- Zdaje się, że jednak nie - powiedział Peter grzecznie.I jeśli ma rację, to nasz pomysł z funduszem kryzysowym może nie wypalić.Jeśli tylko szepnie jakiemuś dziennikarzo­wi, że wszystkie tegoroczne zbiory trafi szlag, nie znajdziemy nikogo, kto dałby choćby dolca, żeby pomóc jakimś farmerom z Kansas.- Co się dzieje w laboratoriach federalnych?- Jeszcze tam nie telefonowałem.Ale rano rozmawiałem z profesorem Protterem.Stwierdził, że nie ustają w wysił­kach, lecz na razie do niczego nie doszli.- Inaczej mówiąc, siedzą na dupach i nic nie robią.To typowe dla nich, Peter.Jeden pieprzony alkoholik z Kansas potrafi sam zrobić więcej niż cała banda tych supermanów z Waszyngtonu.Cholera, oni nie odróżnią wirusa od ptasiego gówna! Zadzwoń do Prottera i powiedz mu, żeby szybciej ruszał tą swoją pieprzoną mózgownicą, bo w przeciwnym ra­zie do końca przyszłego tygodnia straci posadę.- Tak, senatorze.Senator Jones głośno odchrząknął i westchnął ciężko.Do­piero po chwili powiedział:- Masz dwie rzeczy do zrobienia, Peter.Po pierwsze nie mylisz się co do naszego funduszu.Musimy zgromadzić na koncie tak dużo szmalu, jak tylko damy radę, zanim ludzie zaczną panikować.Jak wygląda sytuacja w tej chwili?- Według stanu o godzinie piętnastej zero zero mamy obiecane dziewięć milionów dolarów.Jeśli się bardzo posta­ram, myślę, że większość tego szmalu trafi na nasze konto w ciągu weekendu, powiedzmy, siedemdziesiąt procent.Po­trzebne będą pewne nadzwyczajne zabiegi, oczywiście.- Połóż łapę na tak wielkiej ilości forsy, jak tylko dasz radę - mruknął Shearson.- Cholera, może się to okazać tylko niewielką częścią tego, co zamierzaliśmy zdobyć, ale trudno, i to musi nam wystarczyć.Druga sprawa to profesor Protter.Przyciśnij go, i to porządnie.Porządnie, słyszysz? To jego zasrany obowiązek znaleźć antidotum na tego wirusa, i to natychmiast.- Ale jeśli zdobędziemy antidotum i ogłosimy to publicz­nie, natychmiast zmaleją wpłaty na fundusz.Shearson westchnął.- Trzeba wybrać odpowiedni moment.Odpowiedni pod względem politycznym i psychologicznym.Możemy to antido­tum mieć już jutro, ale to wcale nie znaczy, że już jutro to ogłosimy.Niech dobrzy ludzie zapełniają nasze konto.Jeśli dojdzie do tego, że w obliczu powszechnej katastrofy wpłaty się skończą, wówczas ogłosimy, iż odkryliśmy środek, który jest w stanie zbawić naród.Mass media tak czy inaczej za­czną wkrótce trąbić o wszystkim.Po to w końcu są.Kiedy w najtrudniejszym momencie powiemy im, że znaleźliśmy odpowiedź na pytanie, które zadaje sobie cały kraj, odniesiemy wielki polityczny sukces.A mnie okrzykną bohaterem, zbawcą.Pamiętaj, Peter, srebrnej kuli nie należy wystrzeliwać dopó­ty, dopóki nie jest to absolutnie konieczne.- A jeśli Protter do niczego nie dojdzie? - zapytał Peter.-Jeśli tej zarazy nie powstrzymamy i rzeczywiście nastąpi głód w całym kraju?- To kolejne zadanie dla ciebie, Peter.Zadzwoń do Franka Edisona i zapytaj go, jak wyglądają krajowe zapasy żywności.Silosy rządowe, to, co ma armia, to, co jest w prywatnych rękach.Wszystko i jeszcze raz wszystko.Następnie porozma­wiaj z dyrektorami największych supermarketów i zapytaj ich, jak widzą funkcjonowanie w kryzysowej sytuacji.Możesz być z nimi szczery.Peter nabazgrał coś w notesie.- Rozumiem, że chce pan przewidzieć i to najgorsze.- Właśnie.Ale, błagam cię, nikogo nie strasz, nie siej paniki.- Czy nikt oprócz nas nie zajmuje się kryzysem żywnościo­wym w tej chwili? Myślę, że prezydent.- Och, zainteresowałem się nim - odparł senator [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl