[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wysłali więc serię wniosków, twierdząc, że ich klient jest w rzeczy samej zbyt szalony, żeby można go było stracić.Dziewiąty Obwód roił się od kalifornijskich liberałów przeciwnych karze śmierci i natychmiast podjęli oni ten argument.Egzekucję odroczono.Samowi podobała się ta sprawa.Wiele razy żałował, że zamiast Piątego nie zajmuje się nim Obwód Dziewiąty.Gullitt odezwał się z sąsiedniej celi: — Mam gryps, Sam — i Sam podszedł do krat.Przekazywanie grypsów było jedynym sposobem korespondowania dla sąsiadów z odległych cel.Gullitt podał mu liścik.Pochodził od Preacher Boya, żałosnego białego chłopaka zamkniętego siedem cel dalej.Preacher Boy w wieku lat czternastu został wiejskim kaznodzieją, ale jego kariera dobiegła końca, kiedy skazano go na śmierć za zgwałcenie i zamordowanie żony diakona.Preacher Boy miał teraz dwadzieścia cztery lata, od trzech lat mieszkał w Bloku i właśnie z tryumfem powrócił do nauk Ewangelii.List głosił: „Drogi Samie! Siedzę tutaj i modlę się za ciebie.Naprawdę wierzę, że Bóg włączy się do tej sprawy i powstrzyma to wszystko.Ale jeśli tego nie zrobi, to proszę Go, żeby zabrał cię do Siebie szybko i bez bólu.Twój Randy”.Jak cudownie, pomyślał Sam, już modlą się, żebym odszedł szybko i bez bólu.Usiadł na brzegu łóżka i napisał krótką odpowiedź na skrawku papieru:„Drogi Randy! Dziękuję za twoje modlitwy.Potrzebuję ich.Potrzebuję również jednej z moich książek.Nazywa się «Przegląd orzeczeń dotyczących kary śmierci» pod redakcją Bernsteina.Okładka jest zielona.Przyślij mi ją, proszę.Sam”.Podał gryps J.B.Gullittowi i czekał z rękami zwieszonymi za kraty, aż gryps przemieści się wzdłuż korytarza.Dochodziła ósma wieczorem, wciąż było gorąco i parno, ale na szczęście na zewnątrz zapadał powoli zmrok.W nocy temperatura obniżała się do jakichś dwudziestu pięciu stopni i dzięki wentylatorom powietrze w celach zaczynało nadawać się do oddychania.Sam otrzymał tego dnia kilka grypsów.Wszystkie wyrażały poparcie i nadzieję.Już drugi dzień z rzędu Blok pozostawał niezwykle spokojnym miejscem.Więźniowie nie słuchali głośno muzyki i przestali kłócić się między sobą.Telewizory były włączone od rana do nocy, ale tei wyraźnie ciszej.Na terenie oddziału A panował spokój.— Mam nowego adwokata — powiedział Sam cicho, opierając się łokciami o kraty.Miał na sobie tylko luźne białe szorty.Kraty uniemożliwiały mu zobaczenie twarzy Gullitta, widział tylko jego dłonie.Każdego dnia, gdy wyprowadzano go na spacer, szedł wolno wzdłuż korytarza i patrzył w oczy swoim towarzyszom.Oni patrzyli w oczy jemu.Znał na pamięć ich twarze i znał ich głosy.Ale było czymś okrutnym mieszkać obok kogoś przez lata i prowadzić z nim długie rozmowy na temat życia i śmierci widząc tylko jego dłonie.— To dobra wiadomość, Sam.Cieszę się.— Tak.Całkiem zmyślny z niego chłopak.— Kim jest? — Dłonie Gullitta były złączone i nie poruszały się wcale.— To mój wnuk — powiedział Sam na tyle cicho, żeby usłyszał go tylko sąsiad.Palce Gullitta poruszyły się.lekko, gdy rozważał słowa Sama.— Twój wnuk?— Tak.Z Chicago.Duża firma.Myśli, że możemy mieć szansę.— Nigdy mi nie mówiłeś, że masz wnuka.— Nie widziałem go od dwudziestu lat.Pojawił się wczoraj i powiedział, że jest prawnikiem i chce zająć się moją sprawą.— Gdzie był przez ostatnie dziesięć lat?— Pewnie dorastał.To tylko dzieciak.Ma dopiero dwadzieścia sześć lat.— Masz zamiar pozwolić, żeby dwudziestosześcioletni dzieciak zajął się twoją sprawą?To zirytowało nieco Sama.— Nie mam specjalnego wyboru w tym momencie mojego życia.— Do diabła, Sam, znasz się na prawie lepiej niż on.— Wiem, ale dobrze jest mieć prawdziwego adwokata, który wypisuje wnioski i apelacje na prawdziwym komputerze i wysyła je do właściwych sądów.Miło jest mieć kogoś, kto może pobiec do sądu i powykłócać się z sędziami, kto może walczyć z władzami jak równy z równym.To zdawało się zadowolić Gullitta, ponieważ milczał przez kilka minut.Jego dłonie były spokojne, a potem zaczął pocierać jedną o drugą i to oczywiście znaczyło, że coś go niepokoi.Sam czekał.— Myślałem o czymś, Sam.Gnębiło mnie to przez cały dzień.— Co takiego?— Cóż, od trzech lat siedzimy tu, ściana w ścianę i wiesz, uważam cię na najlepszego przyjaciela.Jesteś jedynym człowiekiem, któremu ufam, i naprawdę nie wiem, co zrobię, kiedy poprowadzą cię do komory.To znaczy, zawsze byłeś tu przy mnie, przeglądałeś moje papiery, rozumiejąc rzeczy, których ja nigdy nie zrozumiem.Zawsze dawałeś mi dobre rady i mówiłeś, co mam robić.Wiesz, że nie mogę ufać moim adwokatom.Oni nigdy do mnie nie dzwonią ani nie piszą i nie wiem, co, u diabła, dzieje się z moją sprawą.Nie wiem nawet, czy brakuje mi roku czy pięciu lat do końca, a to wystarczy, żebym się wściekł.Gdyby nie ty, byłbym już teraz kompletnym świrem, Sam.A jeśli ciebie zabiorą? — Jego dłonie podskakiwały i wykonywały wszelkiego rodzaju gwałtowne ruchy.Potem słowa ucichły i dłonie się uspokoiły.Sam zapalił papierosa i podał drugiego Gullittowi, jedynemu człowiekowi w bloku śmierci, z którym się dzielił.Hank Henshaw, mieszkający po lewej stronie, nie palił.Sam i Gullitt zaciągali się spokojnie, wydmuchując kłęby dymu w stronę okien ciągnących się pod sufitem korytarza.Sam powiedział wreszcie:— Nigdzie mnie nie zabiorą.Mój prawnik mówi, że mamy dużą szansę.— Wierzysz mu?— Chyba tak.To bystry chłopak.— To musi być dziwne, człowieku, mieć własnego wnuka za obrońcę.Nie potrafię sobie tego wyobrazić.— Gullitt miał trzydzieści jeden lat, był bezdzietny, miał żonę i często narzekał na jej kochanka.Żona okazała się okrutną kobietą, która nigdy go nie odwiedzała, a raz napisała nawet krótki list oznajmiając, że jest w ciąży.Gullitt denerwował się przez dwa dni, a potem przyznał się Samowi, że bił ją przez lata i uganiał się za kobietami.Napisała miesiąc później i przepraszała go.Przyjaciel pożyczył jej pieniądze na skrobankę i nie żądała już rozwodu.Gullitt był niezmiernie szczęśliwy.— To trochę dziwne, zgadza się — rzekł Sam.— Chłopak zupetaie nie jest podobny do mnie, tylko do swojej matki.— A więc pojawił się nagle i powiedział ci od razu, że jest twoim dawno zaginionym wnukiem?— Nie.Nie od razu.Rozmawialiśmy przez jakiś czas i jego głos wydał mi się znajomy.Brzmiał jak głos jego ojca.— Jego ojciec to twój syn, tak?— Tak.Nie żyje już.— Twój syn nie żyje?— Tak.Książka w zielonej okładce dotarła wreszcie od Preacher Boya razem z kolejnym grypsem o wspaniałym śnie, jaki Preacher Boy miał poprzedniej nocy.Otrzymał ostatnio rzadki duchowy dar interpretowania snów i nie mógł się doczekać, żeby podzielić się tą wiedzą z Samem.Sen wciąż odsłaniał kolejne znaczenia i Preacher Boy obiecywał, że niedługo odszyfruje go, rozpłacze i opisze.W każdym razie wiedział już, że wiadomości są dobre.Przynajmniej przestał śpiewać, pomyślał Sam siadając na łóżku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|