[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był Sal Grinaldi, którykoniecznie chciał mi opowiedzieć jakiś kawał, pan George Cavendish z żoną Morrienarzekający na deszcz oraz mój dobry kumpel Jack Edgecrobme.Przyjechali nawet Kingowieze wzgórz.Jednocześnie zjawiło się tyle obcych ludzi - którzy w zasadzie tworzyli większośćtłumu - że z jeszcze większą siłą zdałam sobie sprawę ze zmian, jakie zaszły w okolicy.Stareczasy minęły, to pewne, a po tym dniu miały minąć jeszcze bardziej.Nie wiem, ile osób naprawdę zastanawiało się nad kupnem gospodarstwa.Możliwe,że żadna.Wcale bym się nie zdziwiła.Niewykluczone, że w ten weekend farma Lintonów była największą atrakcjąturystyczną w okręgu Wirrawee i wszyscy zjechali się wyłącznie w celach rozrywkowych.Koło gospodyń wiejskich smażyło kiełbaski na lunch.Przynajmniej nie musiałam zato płacić.Aukcja zaczęła się z dziesięciominutowym poślizgiem.Jerry Parsons poradził, żebymzaczekała w domu, ale to było ponad moje siły, więc wspięłam się na najniższą gałąz staregodębu po drugiej stronie podjazdu.W dzieciństwie spędziłam tam wiele godzin, a teraz, z ręką na głowie stojącego niżejHomera, w napięciu obserwowałam i słuchałam, jak pan Parsons zwołuje ludzi.Nie pamiętam wszystkiego, co mówił, ale dużo uwagi poświęcił sławie mojegogospodarstwa, podkreślając, że to jedna z najlepszych farm w okręgu,  stworzona z miłością iprowadzona przez kolejne pokolenia rodziny Lintonów , wzbogacana o udogodnieniaobejmujące między innymi  ten piękny dom za moimi plecami, któremu z pewnością już siępaństwo przyjrzeli, oraz bardzo przestronny warsztat i szopę do strzyżenia owiec, jedną znajstarszych w okręgu i uznaną przez National Trust za obiekt o wartości historycznej, a także ładne nowe zagrody dla bydła, które niedawno zostały ukończone.Mnóstwo z tych rzeczyprzeczytał z broszury.W końcu nadszedł czas.Supeł w moim żołądku zacisnął się jeszcze mocniej.Naprawdę nie miałam pojęcia, ile osób będzie uczestniczyło w aukcji.Jerry Parsonspowiedział, że cztery oglądały gospodarstwo co najmniej trzykrotnie, a poza tym bylioczywiście sąsiedzi, którym wystarczyła najwyżej jedna wizyta.Jerry zastrzegł jednak, żemoże nie być chętnych.- Nigdy nie wiadomo - powiedział.- Zawsze powtarzam ludziom, żeby nie robili sobiewielkich nadziei.Duża część mnie byłaby całkiem zadowolona, gdyby nikt nie przystąpił do licytacji,pozwalając mi uniknąć wyprowadzki, ale wiedziałam, że to kiepski pomysł.Zresztą jużpodjęłam decyzję, a to chyba oznaczało, że pożegnałam się z domem.W głębi serca.Poczymś takim trudno zawrócić.- A teraz pora, żebyście zrobili to, po co tu przyjechaliśmy! - zawołał pan Parsons.Zaczynał się rozkręcać.- Czyli podnieśli rękę, jeśli chcecie dać sobie szansę na zostanienowymi właścicielami tego pięknego gospodarstwa.Pierwszymi nowymi właścicielami odblisko wieku.Taka nieruchomość trafia się mniej więcej raz na sto lat.- Mówi to co tydzień - szepnęła Polly Addams po mojej prawej stronie i kilka osób sięroześmiało.Siedziałam ze spuszczoną głową.- Jeśli licytujecie, licytujcie dobrze.Nie wstydzcie się.Podnoście rękę tak, żebyśmy jąwidzieli.A teraz proszę o ofertę, od której będę mógł zacząć.Ile oferujecie, panie i panowie?Ile mi dacie za tę cudowną posiadłość razem z jej wszystkimi udoskonaleniami? Kto zacznie?No, proszę, czy ktoś da milion? Kto da milion? Bo chyba ktoś jest gotów zaproponowaćmilion?Wyczekiwanie było okropne.Wszyscy patrzyli w ziemię i tylko dzieci rozglądały się na wszystkie strony, licząc, że zauważą czyjąś uniesioną dłoń.Może dorośli bali się nawiązaćkontakt wzrokowy z ludzmi prowadzącymi aukcję, żeby nie potraktowano tego jak ofertykupna?Nie zauważyłam, żeby ktoś się poruszył albo odezwał, ale nagle Jerry Parsonspowiedział:- Osiemset tysięcy? W porządku, na początek przyjmę osiemset tysięcy.To bardzomało, ale zgoda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl