[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Widzicie kogoś jeszcze? - spytał.- Nie - odparł jeden z szeregowych - ale wcześniej słyszałem po prawej stronie strzały.- Hej! - wrzasnął Buckley.- Jest tam kto!?- Tutaj! - odparł głos.- Kto tam?- Plutonowy Buckley! - krzyknął, wiedząc, że tamtemu nic to nie powie.- Widziałeś majora Andersona?- Nie! Jest tam ktoś z tobą?- Nie!- Masz radio?- Tak!- No, nareszcie - powiedział cicho Buckley.- Kurwa, nie wychylaj się! Możesz być tą jedyną osobą, która pozwoli nam przeżyć! Jest tu ktoś jeszcze?!Przez chwilę nasłuchiwał, ale słyszał tylko dobiegające gdzieś z tyłu jęki, trzaskiwybuchającej w palących się pojazdach amunicji i wycie wiatru nad przełęczą.- To wszystko? - spytał jeden z szeregowych.- Tylko my?- Na to wygląda - odparł Buckley.- Mogło być gorzej.- Jak?!- Mogliśmy być w pancerzach wspomaganych.Ty! Radiowiec! Odbierasz tam kogoś?- Nie!- Znasz częstotliwość majora Andersona?- Tak!- Przełącz się na nią!Buckley rozejrzał się dookoła.Pobliski rów przebiegał w odległości około dwudziestu metrówod wiaduktu, gdzie raptownie się spłycał.Mogliby we trzech prawdopodobnie podczołgać siępod same pozycje Posleenów, Wyglądało na to, że obcy wyryli ładunkami wybuchowymi okopprzebiegający pod wiaduktem.Wykazali przy tym o wiele więcej sprytu niż chciałby widzieć ukucyków.Posleeni zaprzestali teraz ostrzału, tylko co jakiś czas nad głowami żołnierzy pizelatywałpocisk.Buckley nie wiedział, czy strzelają po to, by ich uziemić, ale taki właśnie był skutek.Kiedy zorientował się już w sytuacji, uznał, że może im się udać, jeśli będą mieli odrobinęszczęścia.- Szczęścia - szepnął.- Potrzeba nam tylko odrobiny szczęścia.* * *- Sir, nawiązałam łączność z ocalałym na przełęczy - powiedziała Kitteket.- Nie zostało ichtam wielu; ten twierdzi, że wie o czterech, wliczając w to jego samego.- No, po prostu bomba - stwierdził pułkownik.- Mówi, że jest tam jakiś plutonowy, który wzywa wsparcie artylerii. - Daj go tu pani.- Mitchell zaczekał, aż usłyszy w słuchawkach odpowiednią częstotliwość.-Piechota, tu SheVa Dziewięć.Jaki chcecie ostrzał?- Tu Lima Siedem Dziewięć - odparł radiowiec.- Plutonowy Buckley prosi o salwę tuż przedpozycjami Posleenów.Rozumie pan, oni okopali się pod wiaduktem, a połowa wiaduktu ciąglestoi.Ostrzał z góry ich nie sięgnie.Zrozumieliście? Odbiór.- Potwierdzani - rzekł Mitchell.- Podam wam częstotliwość artylerii i monitora.To, co mymoglibyśmy wam zrzucić, zabiłoby was szybciej niż Posleeni.- Dziękuję bardzo, panie kolego - odparł radiowiec.- %7ładnych atomówek, jasne?- Jasne.Policzyliście Posleenów?- Nie.Jesteśmy pod ciężkim ostrzałem, nie możemy się wychylać.Ale raczej nie ma ich zawielu.Trochę karabinów magnetycznych, kilka działek plazmowych.Ale poradzili sobie zpojazdami, zdjęli wszystkie.- Rozumiem.Odsyłam was do łącznościowca, ona połączy was z artylerią.Dajcie znać.jakcoś załatwicie.- Jasne.Bez odbioru.Mitchell zaczekał, aż Kitteket przełączy częstotliwość, a potem gestem kazał wszystkimodwrócić się w stronę środka przedziału.- Dobra, Kitteket, mamy kontakt z jednym czy dwoma piechociarzami w Gap, artylerią ikilkoma milicjantami.Ktoś jeszcze?- Na razie nie, sir - odparła.- Nie mam częstotliwości oddziałów po drugiej stronie przełęczy,a wszyscy inni są poza zasięgiem.- Przerwała i pokręciła głową.- Mam pomysł, ale nie wiem,czy to się uda.- Co takiego?- System kontroli jądrowej.To układ dwukierunkowy, który.- Odbija sygnał od jonizujących ogonów meteorów - dokończył Mitchell.- Ale służy tylko doprzesyłania grup kodowych.- Tak, sir.I można wysłać tylko trzy znaki tekstowe na raz.Ale za to dowolne znaki.Można wysłać w ten sposób cały słownik, tylko powoli.- Proszę to zrobić.Proszę też zdobyć częstotliwość oddziałów, po tamtej stronie.Musząoczyścić nam drogę, inaczej będziemy musieli powierzyć to milicji.- Jakoś nie wydaje mi się, żeby szturmowanie przełęczy było ich najmocniejszą stroną -powiedziała Kitteket. * 40*Niedaleko Balsam Gap, Północna Karolina,Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III20:17 czasu wschodnioamerykańskiego letniego,niedziela, 27 września 2009Thomas Redman był cholernie wkurzonym Indiańcem.Nie wystarczyło, że wojna spowodowała zamknięcie kasyna, które od czternastu lat było jegomiejscem pracy.Nie wystarczyło, że jego młodszy brat zginaj na jebanym Barwhon, zabity przeztych sukinsynów Posleenów.Teraz przyszli i zajęli Dillsboro, gdzie kiedyś był jego sklep z autentycznymi indiańskimi nożami do skalpowania Posleenów.To fakt, że sklep rozjechało cholerne działo SheVa, ale nie miało specjalnego wyboru.Niezależnie od tego, kto faktycznie zniszczył sklep, odpowiadają za to Posleeni, którzy, naBoga, muszą za to zapłacić.Rodzina Thomasa mieszkała w tych górach od czasów, kiedyKolumb naciągał Izabelę na klejnoty, a on nie zamierzał być ostatnim Redmanem, któryprzekręca białasów na forsę.Aż do tej chwili jego walka z Posleenami polegała na przekazywaniu lasce w SheVie, gdziesą.Kiedy gruchnęła wiadomość, że obcy idą na przełącz, Thomas posłał żoną - nazywał jąsquaw, kiedy chciał ją rozezlić - drogą do Knoxville.Potem wyciągnął swoje radio, zabrałkarabin i pojechał czterokołowcem na wzgórza.Nie widział, co działo się na przełęczy, ale słupy dymu nie pozostawiały wiele wątpliwości.Znał takie miejsce, z którego mógł spojrzeć na Posleenów.Ale dotarcie tam wymagało złamaniaprawa.Podczas legislacyjnej gorączki u zarania kryzysu jednym z najważniejszych tematów byłosformowanie milicji.W końcu Kongres zniósł większość ustaw ograniczających posiadanie broni, a zamiast nich wprowadził przepisy dotyczące działania milicji.Przepis odnoszący się dozasięgu terytorialnego powiadał, że  żaden członek milicji utworzonej w określonym rejonie niemoże przekraczać sąsiednich rejonów w związku z działalnością milicyjną bez wyraznej zgodywładz tych rejonów.Oznaczało to, że jeśli grupa, powiedzmy, milicjantów z Wirginii ćwiczyław lesie, nie mogła przekraczać granic stanu Maryland.Biurokraci z Biura Spraw Indian zinterpretowali ten przepis w taki sposób, że musi powstaćmilicja rezerwatu i milicja całej reszty Północnej Karoliny.Zasadniczo więc Thomas Redman,sierżant Czirokeskiej Milicji Plemiennej Stanu Północna Karolina, mógł toczyć wojnę zPosleenami tylko na terenie rezerwatu.A on właśnie zamierzał przekroczyć jego granice.Jego czterokołowiec wspiął się na ostatnie usypisko skał i z łoskotem zjechał na Blue RidgeParkway, aby odciąć Posleenów na przełęczy.- Lepiej uważajcie! - wrzasnął Redman w noc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl