[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W kieszeni miałteż jeszcze milion riali, które planował dać Lou Goelzowi dla Abolhasana, aby ten do-konał ostatniej wypłaty dla pozostających irańskich pracowników EDS.Kilka minut przed piątą, gdy żegnali się ze służącym Goelza, zadzwonił telefon.Odebrał Poche.To był Tom Walter. Mamy tych ludzi  powiedział. Rozumiesz? Mamy tych ludzi. Rozumiem  rzucił krótko Poche.Wszyscy wsiedli do samochodu, Cathy ze swym pudlem Buffym, którego prowadziłPoche.Nie przekazał pozostałym tajnej wiadomości od Toma Waltera.Zaparkowali w bocznej uliczce nie opodal ambasady i wysiedli z samochodu.Miałtam stać, dopóki ktoś nie zdecyduje się go ukraść.Napięcie Howella nie zmalało, gdy wkraczał na teren ambasady.Wałęsało się tam conajmniej z tysiąc Amerykanów, ale także dziesiątki uzbrojonych Strażników Rewolucji.Teren ambasady teoretycznie był ziemią amerykańską, nietykalną, ale irańscy rewolu-cjoniści najwyrazniej nie zwracali najmniejszej uwagi na takie drobiazgi.Całą grupę  Czystych ustawiono w kolejce.Większość nocy spędzili w różnychogonkach do wypełnienia formularzy, do oddania paszportów, do sprawdzenia baga-ży.Wszystkie walizki zostały złożone w wielkim hallu, wysiedleńcy musieli odszukaćswoje rzeczy i poprzyczepiać do nich etykietki z nazwiskami.Na koniec stali w kolejcedo otwarcia bagaży, aby rebelianci mogli je przeszukać  każda sztuka została spraw-dzona.Howell dowiedział się, że będą dwa samoloty, oba należące do PanAm, Boeingi 747.Jeden miał lecieć do Frankfurtu, drugi do Aten.Ewakuowanych posegregowano we-dług firm, ale ludzie EDS zostali włączeni do tej części personelu ambasady, która wy-latywała również.Przydzielono im samolot do Frankfurtu.O siódmej rano w sobotę wsadzono ich do autobusów jadących na lotnisko.Była to potworna jazda.Do każdego autobusu wsiadło dwóch lub trzech uzbrojo-nych rebeliantów.Wyjeżdżając za bramę ambasady zobaczyli tłum reporterów i ekip348 telewizyjnych  Irańczycy widocznie stwierdzili, że odlot upokorzonych Amerykanówbędzie wydarzeniem telewizyjnym na skalę światową.Autobusy podskakiwały na dro-dze na lotnisko.Obok Pochego stał między siedzeniami może piętnastoletni strażnik,kołysząc się zgodnie z ruchami autobusu, z palcem na spuście swego karabinu.Pochezauważył, że broń była odbezpieczona.Gdyby się potknął&Ulice pełne były ludzi, panował duży ruch.Wyglądało na to, że wszyscy wiedzą, iżw autobusie są Amerykanie.Dawało się wyczuć powszechną nienawiść.Wznoszonookrzyki i wygrażano pięściami.Kiedy mijała ich jakaś ciężarówka, jej kierowca wychy-lił się przez okno i splunął na jeden z autobusów.Konwój zatrzymywano wiele razy.Wydawało się, że poszczególne obszary miasta sąpod kontrolą różnych grup rebeliantów i każda z nich musiała zademonstrować swojąwładzę zatrzymując autobusy, a następnie zezwalając im na dalszą jazdę.Przebycie sześciu mil do lotniska zabrało dwie godziny.Sytuacja była dość chaotyczna.Było tam jeszcze więcej kamer telewizyjnych i repor-terów, plus setki uzbrojonych mężczyzn, niektórzy z nich mieli na sobie strzępy mun-durów.Jedni biegali tam i z powrotem, inni kierowali ruchem, a wszyscy dowodzilii każdy miał odmienne zdanie co do tego, gdzie autobusy powinny jechać.W końcu, o wpół do dziesiątej, Amerykanie dotarli do terminalu.Personel ambasa-dy zaczął rozdawać paszporty zebrane w nocy.Pięciu z nich brakowało: Howella, Po-chego, Younga i Gallagherów.Przedtem, gdy Paul i Bill jeszcze w grudniu oddali swoje paszporty na przechowa-nie do ambasady, odmówiono ich zwrotu bez powiadomienia policji.Czy teraz robili-by tę samą sztuczkę?Nagle nadszedł Poche, przepychając się przez tłum z pięcioma paszportami w ręku. Znalazłem je na półce za ladą  powiedział. Sądzę, że położono je tam przy-padkowo.Bob Young zobaczył dwóch Amerykanów trzymających jakieś zdjęcia i badawczoprzyglądających się tłumowi.Ku jego przerażeniu, zaczęli zbliżać się do ludzi EDS.Po-deszli do Richa i Cathy.Chyba Dadgar nie wezmie Cathy jako zakładnika?!Dwaj mężczyzni uśmiechnęli się i oznajmili, że mają część bagaży Gallagherów.Young odprężył się.Przyjaciele Gallagherów uratowali niektóre pakunki z Hyatta i poprosili tych dwóchAmerykanów, aby przywiezli je na lotnisko i spróbowali przekazać właścicielom.Cizgodzili się, ale nie znali Richa i Cathy  stąd właśnie zdjęcia.Ten alarm okazał się wprawdzie fałszywy, ale i tak zwiększył ich niepokój.Joe Poche postanowił spróbować dowiedzieć się czegoś.Wyszedł i odszukał bilete-349 ra linii PanAm. Pracuję dla EDS  powiedział mu. Czy Irańczycy szukają kogoś? Tak  odparł agent. gorączkowo szukają dwóch ludzi. Nikogo więcej? Nie.Zresztą listy osób do zatrzymania nie zmieniano od wielu tygodni. Dzięki.Wrócił i zdał relację pozostałym.Ewakuowani zaczęli przechodzić z hali odpraw pasażerów do hali odlotów. Proponuję, żebyśmy się podzielili  powiedział Poche. W ten sposób nie bę-dziemy wyglądać jak grupa i nawet jeśli jeden czy dwóch z nas wpadnie w tarapaty, po-zostali będą mogli przejść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl