[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Niemal natychmiast z jakąś wilczą zwinnością znalazłasię znowu na nogach, wpatrując się w niego oczami wypełnionymi bólem, alei szaleńczym głodem.Skóra na jej dolnej szczęce była czarna i unosił się z niejcuchnący dym. Chodz tu, suko! wydyszał z trudem. No, chodz!Zasłaniając się trzymanym w wyprostowanej ręce krzyżem, zmusił ją do cof-nięcia się w przeciwległy kąt pomieszczenia.Miał zamiar unieruchomić ją tami przycisnąć jej krzyż do czoła.Kiedy już wydawało mu się, że lada chwila bę-dzie mógł tego dokonać, z jej gardła wydobył się przerazliwy, skrzypiący chichot,przypominający odgłos, jaki można uzyskać skrobiąc ostrym widelcem po porce-lanowym talerzu.Nawet teraz się śmieję! Nawet teraz jestem silniejsza od ciebie!Jej ciało nagle stało się zupełnie przezroczyste.Jeszcze przez sekundę miałwrażenie, że widzi ją ciągle przed sobą, śmiejącą mu się szyderczo w twarz, a po-tem rozproszony blask ulicznej latarni padał już tylko na pustą ścianę, jego systemnerwowy zaś napięty do granic wytrzymałości przesłał mu niejasną, mało wyraz-ną informację, z której wynikało, że ohydna postać wtopiła się w mikroskopijneszczeliny w murze niczym rzadki dym, rozchodzący się błyskawicznie w powie-trzu.Marjorie Glick zniknęła.Jimmy nadal krzyczał.11Ben włączył jarzeniówki zainstalowane pod sufitem i ruszył w jego stronę,lecz Jimmy już podniósł się z podłogi, przyciskając palce do szyi.Po dłoniachciekły mu szkarłatne strużki krwi. Ugryzła mnie! zawodził. Boże, ona mnie ugryzła! Ben podszedłdo niego, chcąc go objąć, ale Jimmy odepchnął go, tocząc dokoła przerażonymspojrzeniem. Nie dotykaj mnie! Jestem nieczysty. Jimmy. Daj mi moją torbę.Boże, Ben, ja to czuję! Czuję, że to we mnie jest! JezuChryste, daj mi prędzej torbę!Leżała w kącie pokoju.Ben podniósł ją z podłogi, a Jimmy wyrwał z rękii położył na pustym teraz stole.Jego pokryta potem twarz miała sinoblady, trupikolor.Z rany na szyi wydobywał się pulsujący strumyk krwi.Usiadł na stole oboktorby, otworzył ją i oddychając głośno przez na pół otwarte usta, zaczął w niejgorączkowo grzebać. Ugryzła mnie. wymamrotał pod nosem. Te usta.Boże, te ohydneusta.249Wreszcie udało mu się wydobyć buteleczkę ze środkiem dezynfekującym.Jednym ruchem zerwał z niej zakrętkę, a następnie przechylił głowę i wylał naszyję niemal całą zawartość naczynia.Wymieszana z bezbarwnym płynem krewpociekła na jego ubranie, stół i podłogę.Jimmy zacisnął powieki i krzyknął z bólu,ale dłoń, w której ściskał buteleczkę, nawet nie zadrżała. Jimmy, co mogę. Za chwilę wy stękał. Poczekaj trochę.Zdaje się, że już lepiej.Pocze-kaj.Rzucił butelkę, która roztrzaskała się na podłodze.Rana była teraz zupełnieczysta i Ben dostrzegł, że składają się na nią dwa ukłucia, umiejscowione w po-bliżu żyły szyjnej; jedno z nich było paskudnie rozszarpane.Jimmy wyjął z torby strzykawkę i jakąś ampułkę.Zdarł z igły ochronną war-stwę plastiku i wbił ją w gumową membranę.Ręce tak mu się trzęsły, że udałomu się to zrobić dopiero za drugim razem.Kiedy strzykawka była pełna, podał jąBenowi. Przeciwtężcowy powiedział. Tutaj. Wyciągnął rękę, wskazującruchem głowy na pachę. Jimmy, to cię zwali z nóg. Nie bój się.Zrób to, prędko.Ben wziął strzykawkę i spojrzał mu pytająco w oczy.Jimmy skinął głową,więc zacisnął zęby i wbił igłę.Ciało Jimmy ego wyprężyło się niczym stalowa sprężyna.Przez chwilę przy-pominał pełną ekspresji rzezbę, z wyraznie zaznaczonymi wszystkimi pasemkamimięśni, a potem stopniowo zaczął się odprężać.Ben dostrzegł, że na jego twarzyoprócz grubych kropli potu pojawiły się także łzy. Dotknij mnie krzyżem wyszeptał. Jeżeli nadal jestem nieczysty, to.to coś się stanie. Jesteś pewien? Tak.Kiedy ją ze mnie zgoniłeś, chciałem wstać i ci pomóc, ale spojrzałemna krzyż.i o mało nie zwymiotowałem.Tak było, Bóg mi świadkiem.Ben przyłożył mu krzyż do policzka.%7ładnej reakcji.Tajemniczy blask znik-nął, jakby go nigdy nie było. W porządku westchnął Jimmy. To chyba wszystko, co możemy zro-bić. Poszperał jeszcze raz w torbie, wydobył dwie pastylki i wsadził je do ust. Zrodek znieczulający wyjaśnił. Wspaniały wynalazek.Dzięki Bogu, żeposzedłem do klozetu, zanim.zanim to się zdarzyło.Chyba się zlałem, ale niebyło tego więcej niż sześć kropli.Mógłbyś zabandażować mi szyję? Chyba tak.Jimmy wręczył mu gazę, plaster i chirurgiczne nożyczki.Kiedy Ben nachy-lił się nad raną, dostrzegł, że jej brzegi mają brzydki, krwistosiny kolor.Jimmydrgnął, kiedy opatrunek dotknął poszarpanej tkanki.250 Z początku myślałem, że zwariuję powiedział. Dotknięcie jej warg.Ukąszenie.A potem, kiedy zaczęła ssać, było mi dobrze, rozumiesz? To właśniejest najgorsze.Nie uwierzysz, ale miałem autentyczny wzwód.Gdybyś jej nieodciągnął, pewnie pozwoliłbym.pozwoliłbym, żeby. To już nieważne, Jimmy. Jest jeszcze jedna rzecz, którą muszę zrobić, choć mi się to wcale nie po-doba. To znaczy? Możesz na mnie spojrzeć?Ben właśnie uporał się z opatrunkiem i cofnął o pół kroku. O co.Jimmy trzasnął go zaciśniętą pięścią w szczękę.Ben zatoczył się wsteczi usiadł z rozmachem na podłodze.Kiedy sprzed jego oczu zniknęły wirujące,kolorowe koła, spostrzegł, że Jimmy schodzi ostrożnie ze stołu i rusza w jegokierunku.To właśnie nazywa się niespodziewanym zakończeniem, pomyślał roz-paczliwie, macając na oślep wokół siebie w poszukiwaniu krzyża.Ty durniu, tycholerny, naiwny durniu. Nic ci się nie stało? zapytał Jimmy. Przepraszam, ale jest znaczniełatwiej, jeśli zrobi się to znienacka. Do diabła, co ty.Jimmy usiadł obok niego na podłodze. Oto historia, jaką będziemy wszystkim opowiadać powiedział. Nienależy do najbardziej wymyślnych, ale jestem pewien, że Maury Green ją po-twierdzi.Dzięki niej będę mógł w dalszym ciągu wykonywać swój zawód i nietrafimy do ciupy ani do czubków.Najważniejsze jest to, żebyśmy zostali na wol-ności i mogli walczyć z.tymi istotami.Rozumiesz, do czego zmierzam? Chyba tak odparł Ben, dotykając delikatnie szczęki.Po lewej stronieczuł wyrazne zgrubienie, powiększające się z każdą chwilą. Kiedy byłem zajęty badaniem pani Glick, ktoś wtargnął do środka, zno-kautował cię, a następnie wykorzystał mnie w roli worka treningowego mówiłdalej Jimmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|