[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale demiurg Jaldabaot,z ramienia Pana dzierżący wówczas władzę w Królestwie, skazał Daimona, jako świę-tokradcę, na śmierć.Wtedy Pan go wskrzesił, czyniąc Aniołem Zagłady z Kluczem doCzeluści, zaś archaniołowie obalili Jaldabaota, zajmując jego miejsce.Od tej pory Da-imon był jednocześnie żywy i martwy, a według przepowiedni samego Pana jako jedynymógł powstrzymać Cień przed zniszczeniem świata.155  Mówię o końcu czasów, o dniach gniewu, Dżibril.Przykro mi, ale w tym kon-tekście zagubienie zeszytu, pełnego magicznych mruczanek, traci nieco na znaczeniu. Nie masz pewności  powiedział Gabriel cicho. Nie.Ale wystarczająco dużo podejrzeń.Skrzypnęły drzwi i weszła anielica z winem. Napij się, Daimonie.Jesteś zmęczony.Dlaczego nie siadasz? Bo przez kilka ostatnich dni nasiedziałem się do woli w siodle  odrzekł AniołZagłady kwaśno. W porządku, co chcesz, żebym zrobił? Przynajmniej rzuć na to okiem.Gabriel się żachnął. Niby jak? Nie mogę sobie pozwolić na opuszczenie Królestwa choćby na jedendzień. Użyj mocy i przenieś nas. %7łądasz za wiele.Mam na głowie poważne sprawy.Coś złowrogo zalśniło w bezdennych zrenicach Freya.156  Obawiam się, że czekają cię znacznie poważniejsze, Dżibril.Gabriel zadrżał.Zbywam go dlatego, że nie wiem, co pocznę, jeśli on się nie myli,pomyślał z lękiem.Daimon nalał sobie wina, patrzył przez kryształ w rubinowy płyn, a potem upiłdługi, orzezwiający łyk.Trunki Gabriel zawsze miał znakomite. Dobrze  powiedział Anioł Objawień. Pokaż mi tę szczelinę.Zabierzemy zesobą kogoś neutralnego.Może być Rafał?Daimon upił kolejny łyk. Może.Cholernie dobre są te twoje wina, Gabrysiu.* * *Stali na płaskim pagórku, gdzieś głęboko w Sferach Poza Czasem.Daimon gotówbył się założyć, że ani Gabriel, ani Rafał nigdy tu nie dotarli.Obaj odwiedzali tylkowiększe miasta i ważniejsze miejsca Sfer, nie zawracając sobie głowy resztą.Okolica wyglądała brzydko i dziko.Aż po horyzont ciągnął się step, porosły wyru-działą trawą i kępami uschłych ostów, nakryty bladym, chmurnym niebem niby prze-157 wróconą do góry dnem miską.Brakowało tyko pobielałych skutkiem upływu czasuzwierzęcych czaszek i wylizanych deszczem szkieletów, ale nigdzie, jak okiem sięgnąć,nie było żadnych, nawet tak posępnych, śladów żywych istot.Nad pustynią unosił się gęsty, ciężki opar, wyczuwalny, choć niewidoczny.Czasemprzez trawy przebiegał szelest czy jęk, przyginający ku ziemi pożółkłe zdzbła.Było duszno.Daimon spróbował zaczerpnąć głębiej oddechu, ale natychmiast za-kręciło mu się w głowie.Spojrzał na szarego jak płótno Gabriela, który dyszał płytko,półotwartymi ustami. Co teraz powiesz? Kiepsko.Potworna szczelina.Frey westchnął. Nie chodzi o to jak duża, ale czym emanuje.Czy jesteśmy narażeni na atakCienia, Dżibril, czy dostałem nagłej histerii? Nie wiem.Rany, jak mnie głowa boli. Przez wibracje.Czujesz je?158  Nie jestem drewniany, Daimon.Za chwilę zemdleję.Jak możesz stać spokojniei gawędzić w tak piekielnym strumieniu ciemności?Anioł Zagłady wzruszył ramionami. Widocznie półtrupy umieją.Gabriel się zmieszał. Przepraszam.Nie chciałem cię urazić.Sęk w tym, że.Cholernie boli mniegłowa.Zapomniałem, co miałem powiedzieć. Dlatego boję się, że to Cień.Od lat nie pamiętam tak potężnych wibracji.Zwalająz nóg.Ty wysiadłeś od razu, ja też się kiepsko czuję.Zaraz, a gdzie Rafał?Archanioł Uzdrowień siedział na ziemi, a skromną brązową szatę miał pokrytą ku-rzem i suchymi zdzbłami.Jego pozieleniałą, spoconą twarz wykrzywiał grymas cierpie-nia. Rafał! Na Jasność Pańską, co z tobą?  Gabriel przyklęknął, chwytając przyja-ciela za ramiona. Nnniedobrze mi.duszno  wyjąkał archanioł, zwróciwszy na Pana Objawieńudręczone spojrzenie.Próbował jeszcze coś powiedzieć, ale zabrakło mu tchu.159 Daimon lekko uniósł brwi. Jakiego zdania jest, według ciebie, neutralny ekspert, Gabrysiu? W porządku! Widziałem dosyć! Wracamy do Królestwa.Gabriel rozłożył ramiona, otaczając siebie i obu pozostałych aniołów tęczową po-światą.Frey poczuł nieznaczne mrowienie, przebiegające po skórze, a za chwilę nie-wielki zawrót głowy, gdy świat wokół zwinął się i zawirował.W ułamku sekundy zna-lezli się na tarasie pałacu Archanioła Objawień.Metoda podróżowania za pomocą mocy i słów stanowiła błyskawiczny i wygodnysposób przemieszczania się z miejsca na miejsce, dostępny tylko dla potężnych miesz-kańców Królestwa, lecz nie należało jej nadużywać, ponieważ była bardzo wyczerpu-jąca, a przy tym zostawiała na długo ślad w magicznej strukturze przestrzeni, po któ-rym zbyt łatwo dawało się odgadnąć, dokąd wędrowiec się skierował.Szybkość, z jakąpozwalała podróżować, wywoływała czasem błędne mniemanie, że aniołowie potrafiąprzebywać w wielu miejscach równocześnie.160  Wina!  Gabriel zaklaskał w dłonie w momencie, gdy dotknęli stopami posadz-ki. Najlepszego! Cały dzban! Siadaj, Rafaelu.Tu jest dużo powietrza, zaraz poczu-jesz się lepiej. Nic się nie stało  wyszeptał Pan Uzdrowień, opadając na fotel.Daimon oparł plecy o balustradę tarasu. Jasność paruje z Królestwa jak woda z kałuży w słoneczne popołudnie.Możeta szczelina powstała w naturalny sposób i nie ma nic wspólnego z Cieniem, ale i takpowoduje potężne zaburzenia po naszej stronie Kosmosu.Nie podoba mi się, Dżibril.Gabriel rozłożył ręce. Co chcesz, żebym zrobił? Nie zalepię jej przecież.Nikt z nas nie da sobie radyz taką dziurą.Jestem najwyżej w stanie wzmocnić patrole w okolicy.Gdyby coś sięz nią działo, zameldują.Anioł Zagłady popatrzył krytycznie na swoje brudne paznokcie i skrzywił się z nie-smakiem. Brałeś pod uwagę związek kradzieży Księgi z pojawieniem się szczeliny? spytał, spoglądając na Archanioła Objawień spod przymrużonych powiek.161 Gabriel się wzdrygnął. Wolę o tym nie myśleć.Wielkie, czarne zrenice Daimona zdawały się nie mieć dna. Też bym nie myślał, gdyby nie pojawienie się Jagnięcia.Ono nie jest byle jakąBestią, Gabrysiu.To zwiastun końca. Kraczesz, Daimon!Anioł Zagłady uśmiechnął się. Chyba masz rację.Zmęczyłem się.Od miesięcy oglądam tylko pustkę pełnągwiazd.Wszyscy, których tam spotykam, są stuknięci  Piołun, Istoty, obsługa ma-chin i ciał niebieskich.Staję się taki jak oni, wieszczę, wypatruję znaków.Machnął ręką. Starajmy się robić, co do nas należy  odezwał się cicho Rafał z głębin wyście-łanego fotela. Reszta jest wolą Pana. No, tak  mruknął Gabriel, dla którego słowa Rafaela zabrzmiały cokolwiekgorzko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl