[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Kosmiczna góra lodowa malała coraz bardziej na tle opony chmur.Widząc ten roziskrzony pakunek, Poole przypomniał sobie niegdysiejsze świąteczne choinki obwieszone całkiem podobnymi, kolorowymi bombkami.Porównanie nie było zresztą takie całkiem bezsensowne, gdyż wiele rodzin na Ziemi nadal obdarowywało się w te dni prezentami, a Goliath dostarczał właśnie innemu światu dar zgoła bezcenny.Na głównym ekranie w centrum holownika zajaśniał radarowy obraz strzępiastej powierzchni Wenus: wulkany jak z psychodelicznego snu, kopulaste wzniesienia, wężowate kaniony.Poole wolał jednak zawierzyć własnym oczom; chociaż chmury szczelnie skrywały piekielne oblicze planety, miał nadzieję ujrzeć cokolwiek, gdy sprowadzona z Neptuna zmarzlina uwolni gromadzoną podczas upadku na Słońce energię.Pierwszy błysk był nawet jaśniejszy, niż Frank oczekiwał.Lodowy pocisk podniósł temperaturę otoczenia do dziesiątków tysięcy stopni! Filtry iluminatorów pochłonęły niebezpieczne dla człowieka długości fal, jednak płomienisty błękit zdradzał, że owa jasna kula stała się gorętsza niźli gwiazda.Potem zaczęła stygnąć gwałtownie, przechodząc przez żółć, pomarańcz, czerwień.Fala uderzeniowa ruszyła we wszystkich kierunkach z szybkością dźwięku.A jaki to musiał być dźwięk! Za kilka minut ruchy chmur winny zdradzić jej przejście wkoło globu.Cienki czarny pierścień, coś jak puchnące kółko z dymu, z pewnością nijak nie oddawał furii szalejącego poniżej cyklonu.Rozszerzał się z wolna, chociaż ruch ten był nader powolny i w skali planety prawie niedostrzegalny.Poole musiał odczekać całą minutę, by zauważyć jakąkolwiek zmianę.Po kwadransie wszelako fala uderzeniowa ogarnęła obszar ponad tysiąca kilometrów i trwała wyrazistym znakiem na tle bieli wenusjańskich chmur.Osłabła nieco, już nie czarna, ale raczej brudnoszara, straciła też nieco z pierwotnej symetrii.Poole domyślił się, że to pewnie za sprawą niebotycznych gór, które napotykała tu i ówdzie po drodze.- Łączę z bazą Afrodyty - zapowiedział przez głośniki kapitan Chandler.- Na razie nie krzyczą o pomoc.-.zatrzęsło odrobinę, ale tego właśnie oczekiwaliśmy.Czujniki pokazują, że w górach Nakomis już teraz pada deszcz.Niedługo wyparuje, ale to dopiero początek.I mamy też chyba gwałtowną powódź w Rozpadlinie Hakatę.Aż trudno uwierzyć w takie szczęście.Na wszelki wypadek sprawdzamy.Po ostatniej dostawie mieliśmy tam sezonowe jezioro wrzątku.Nie zazdroszczę tym gościom, ale z pewnością ich podziwiam, pomyślał Poole.Są żywym dowodem, że nawet w tej nazbyt wygodnickiej epoce zdarzają się jeszcze ludzie nietuzinkowi, zdolni na jakiś czas porzucić poprawne społeczeństwo.-.i dzięki raz jeszcze za celne doręczenie.Przy odrobinie szczęścia, szczególnie jeśli uda się wynieść ekrany przeciwsłoneczne na orbitę synchroniczną, za jakiś czas będziemy tu mieli pierwsze stałe morza.A potem zasiedlimy w nich koralowce, aby zaczęły produkować wapień i aby wchłaniały nadmiar dwutlenku węgla z atmosfery.Może starczy nam życia, aby to ujrzeć.Oby, pomyślał wciąż pełen podziwu Poole.Niegdyś sam często nurkował w tropikalnych wodach Ziemi i podziwiał bujnie pieniące się tam życie, tak niezwykłe i cudaczne jakby zrodzone na innej planecie, pod innym zupełnie słońcem.- Przesyłka dostarczona na czas, pokwitowanie w kieszeni - mruknął z satysfakcją kapitan Chandler.- Ruszamy dalej.- " MISS PRINGLEPLIK: WALLACECześć, Indro.Tak, miałaś rację, brakuje mi naszych drobnych kłótni.Z Chandlerem dogaduję się wzorowo.A reszta załogi, i to cię pewnie rozbawi, od początku traktuje mnie niczym świętą relikwię.Jednak ostatecznie chyba zaczynają mnie akceptować.Obecnie zdarza im się nawet przypiąć mi czasem jakąś łatkę (znasz ten idiom?).Ten brak możliwości nawiązania zwyczajnej rozmowy jest nieco drażniący, ale przecięliśmy już orbitę Marsa i sygnał idzie na Ziemię ponad godzinę.Z drugiej jednak strony, dzięki temu, nie możesz mi przerwać w pół zdania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|