[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Przeceniając ledwo odzyskane siły próbował oto w sposób bardzo niezgrabny usunąć bujny zarost swej ognistej brody.Na jego kolanach leżał wielki ręcznik, na który za każdym cięciem nożyczek opadały kłaczki twardych włosów, przypominających cienkie zwoje miedzianego drutu.Zdumione oblicze, które zwrócił w moją stronę, przechodziło w swej cudaczności najdziksze fantasmagorie chorej wyobraźni.Na jednym z policzków jeżyła się bujna, płomienista szczecina, podczas gdy na drugim, oczyszczonym już z włosów i przeraźliwie zapadniętym, sterczał nie tknięty przez nożyce, długi i samotny wąs.Chory wpatrywał się we mnie zdumionymi oczyma, ja zaś z całym okrucieństwem oznajmiłem mu swoje odkrycie, w kilku słowach bez komentarza.Rozdział piątyUsłyszałem tylko brzęk nożyczek osuwających się na podłogę i zdążyłem zauważyć ryzykowny ruch chorego, który wychylił się z łóżka do połowy ciała w poszukiwaniu upuszczonego narzędzia.Pozostawiając go losowi wybiegłem na pokład.W pierwszej chwili poraził mnie blask roziskrzonego morza.Leżało przede mną wspaniałe i złowrogie, monotonne i beznadziejne, pod pustą kopułą niebios.Żagle zwisły tak bezwładnie, że ich nieruchome fałdy czyniły wrażenie wykutych w granicie.Marynarz siedzący przy sterze drgnął z lekka na mój widok.Nad naszymi głowami zaskrzypiał z niewytłumaczonej przyczyny jakiś blok; zabrzmiało to wśród ciszy jak przeciągły gwizd ptaka.Cóż, u licha, mogło go poruszyć? Długo, bardzo długo wpatrywałem się w pustkę, pochłonięty przez bezmiar milczenia, podczas gdy słońce z czyjegoś tajemniczego nakazu prażyło nas zabójczym żarem.Za mną odezwał się głos stewarda:— Położyłem pana Burnsa z powrotem do łóżka, panie kapitanie.— Czy tak?— Pan porucznik dźwignął się o własnych siłach, ale wychyliwszy się z koi stracił równowagę i upadł.Mimo to zdaje się być przytomny.— Pewnie — odburknąłem ponuro, nie odwracając nawet głowy.Ransome milczał przez chwilę, po czym,, jak by bojąc się mnie urazić rozpoczął ostrożnie:— Nie powinniśmy marnować tego lekarstwa.Ja je zbiorę do najmniejszej okruszyny, panie kapitanie.Można też będzie przesiać to, co zostało w potłuczonych słojach.Zaraz się tym zajmę.Opóźni to śniadanie najwyżej o dziesięć minut.— A niech tam! — odrzekłem z goryczą.— Zbierzcie to paskudztwo do ostatniego źdźbła i wyrzućcie przez burtę!Zapadło znowu milczenie, a gdym odwrócił głowę, przekonałem się, że Ransome, mądry i pogodny mój przyjaciel, ulotnił się z pokładu.Straszliwa samotność wiejąca od morza działała zabójczo na mój chory mózg.Zwróciłem oczy na statek — i oto nagle, jak w przelotnej wizji, ujrzałem ten mój statek przemieniony w pływający cmentarz.Któż nie słyszał o okręgach z wymarłą załogą, unoszonych przez kapryśne fale? Uczułem potrzebę przemówienia do kogokolwiek bądź i odruchowo podszedłem do marynarza siedzącego przy sterze.Jak by odgadując mój zamiar, przybrał postawę wyczekującą, ja jednak rozmyśliłem się i odszedłem w głąb statku, by przez chwilę jeszcze pozostać sam na sam z ciężarem mojej troski.Przeszkodził mi w tym oczywiście Burns.Dostrzegłszy mnie przez otwarte drzwi, zagadnął posępnie:— No, cóż tam, kapitanie?— Nic dobrego — odparłem wchodząc do kabiny.Ułożony z powrotem w pościeli, rekonwalescent osłaniał sobie dłonią nie ogolony policzek.— To przeklęte bydlę zabrało mi nożyce — oznajmił po chwili milczenia.W stanie napięcia nerwów, w jakim się znajdowałem, pocieszna skarga Burnsa sprawiła mi rodzaj ulgi.Biedak zdawał się być naprawdę rozżalony na stewarda.— Czy on myśli, że ja zwariowałem, czy co, u licha?— Nie sądzę, panie Burns — odrzekłem spoglądając nań z rodzajem podziwu, wydał mi się bowiem w tej chwili wzorem panowania nad sobą.Prócz resztki brody, zdradzającej pokrewieństwo z pospolitym światem materii, posilać tego człowieka doszła do takich granic dematerializacji, których żadna żyjąca istota nie może już przestąpić.Z zazdrością patrzyłem na jego zaklęśnięte skronie, na nienaturalną ostrość jego nozdrzy, wydawało mi się bowiem rzeczą oczywistą, że dni jego są policzone.Szczęśliwy człowiek! Odejdzie sobie lada dzień — ja natomiast będę musiał borykać się nie wiedzieć jak długo z nadmiarem zwątpień, wewnętrznych rozterek, nade wszystko zaś z uczuciem niewypowiedzianego wstrętu do spojrzenia w oczy ohydnej prawdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|