[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Młody mężczyzna zapomniał jednak, że martwi go ta sytuacja, gdy dwukrotnie cięższa broń Asbralna odbiła klingę Rillyti, gotową rozrąbać go na pół.Pan Selonari zabrnął w gąszcz bitwy; jego gwardia przyboczna była coraz szczuplejsza w miarę tego, jak ryk brzęk bitewny przeciągał się do późnej nocy.Strategia? Tylko jedna: zabijać, zabić wroga, nim sam umrzesz.Nie mogło być innej strategii; ciemności skrywały tę walkę na śmierć i życie, gdy zaś obie armie w całości wkroczyły do bitwy, było to już tylko dzikie współzawodnictwo brutalnych zmagań.Dribeck nienawidził prymitywnej dzikości bitwy; obrażała jego rozumną naturę.Ale nie poświęcał już ani jednej myśli taktyce, ponieważ walczył z instynktowną logiką przetrwania.Kto żył? Kto leżał martwy? Żyjący byli nierozpoznawalnymi sylwetkami szarpiącymi się gdzieś blisko w mroku, a spoza niewielkiej, dostępnej dla wzroku przestrzeni dolatywały tylko bestialskie przekleństwa i wrzaski.Umarli zaś byli miękkimi i śliskimi szczątkami, skręconymi pod podeszwami butów.Tylko tam, gdzie pagórek kapłanek rzucał krąg światła, można było wyraźniej widzieć toczącą się bitwę.Jak z ulgą zauważył Dribeck, kordon żołnierzy nadal stał nierozerwalnym pierścieniem wokół wzgórza, teraz już otoczonego wałem z tuzinów zabitych.Dawno temu starannie zaplanował tę bitwę, przeliczając siły, kierując przygotowaniami.Wówczas zdawało się, że jego armia znacznie przewyższa liczbą pachołków Kane'a, że wystarczy skusić Kane'a, by do niego wyszedł, że bez Krwawnika bitwa zostanie stoczona na ludzkich warunkach.Ale w tej kryjącej wszystko ciemności zwycięstwo zdawało się niewidzialną nagrodą, a stwierdzenie, czyja ręka ją pochwyci, wymagało rozważań, na które nie miał czasu.Zamęt świateł i cieni nie pozwalał na nic więcej niż męczące domysły.Dribeck mógł być tylko pewien, że on i jego ludzie walczą samotnie i są jak wysepka zagubiona w fali przypływu Rillytich.Asbraln potknął się i cofnął przed atakiem płaza.Jego wielki miecz zadzwonił, parując opadającą brązową klingę, ale szambelanowi brakło już tchu.Dribeck automatycznie ciął mieczem i odrąbał płetwiastą rękę z połową przedramienia.Stwór zaryczał, oślepił go tryskającą krwią, a w chwili gdy Dribeck się zawahał, trzymana w drugiej łapie dzida wyminęła jego tarczę.Grot pchnięto z taką siłą, że rozdarł mu kolczugę i zranił w bok.Z jękiem przerażenia Asbraln rozpruł brzuch Rillyti pchnięciem od dołu, od samego krocza.Nie zwracając uwagi na przedśmiertne drgawki potwora, szambelan chwycił lorda za ramiona.Dribeck usłyszał wyrywające się z ust Asbralna imię swego ojca, o którym starzec rzadko wspominał.- Dzida! Milordzie, jest pan martwym człowiekiem! - jęknął Asbraln.Dribeck otarł oczy ze szczypiącej krwi, czekając w otępieniu, aż pierwsze szarpiące bóle wywołane trucizną Rillytich zaczną pełznąć przez jego ciało.Ale odczuwał tylko ból zmęczenia, a płytka rana na żebrach wydawała się mniej bolesna niż znużenie aż do utraty tchu.Jego ludzie przyglądali mu się z osłupieniem i litością.Wydawało się właściwe, by jego ostatnie słowa wstrząsnęły przyszłymi pokoleniami, jeśli potrafi wypowiedzieć jakieś nieśmiertelne zdanie, nim opuści go świadomość.- O, do diabła - mruknął, niezdolny do zebrania myśli.Asbraln odnalazł dzidę i uniósł ją w bezwładnych z żalu dłoniach.Ze zdławionego gardła wydarł mu się śmiech.- Jedna z naszych własnych - oświadczył, pokazując palcem żelazny grot.Dribeck pokwitował wydarzenie wzruszeniem ramion.Nieustanne tej nocy stawianie czoła gwałtownej śmierci wprowadziło go w takie odrętwienie, że nie potrafił odczuwać już żadnych prawdziwych emocji.Logika mówiła mu, że łoś raz jeszcze oszczędził mu okropnej agonii, ale był zbyt wyczerpany, by z tego powodu odczuć ulgę.Hałas bitwy przycichał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|