[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wokół śmierć, a ona śpiewała swojej lalce.25 październikaMuszę, muszę, muszę uciec.Dzisiaj rozmyślałam nad tym wiele godzin.Szalone pomysły.On jest tak sprytny, że wprost nie do wiary.Niezawodny.Wygląda to tak, jakbym nigdy nie próbowała ucieczki.Ale nie mogę podejmować próby codziennie, na tym polega problem.Muszę to rozłożyć w czasie.A każdy dzień tutaj to jak tydzień na wolności.Przemocą nie da rady.To musi być spryt.Nie potrafię zastosować przemocy twarzą w twarz.Sam ten pomysł sprawia, że uginają się pode mną kolana.Pamiętam, jak po wizycie w Whitechapel spacerowaliśmy z Donaldem gdzieś po East Endzie.Zobaczyliśmy grupkę cwaniaczków otaczających dwóchHindusów w średnim wieku.Przeszliśmy na drugą stronę ulicy, zrobiło mi się niedobrze.Tamci pokrzykiwali, grozili, zmusili Hindusów do zejścia z chodnika na jezdnię.Donald powiedział: „Cóż można na to poradzić”, i obydwoje udawaliśmy, że się tym nie przejmujemy, staraliśmy się jak najszybciej stamtąd odejść.Ale to było straszne, ta ich przemoc i nasz strach przed przemocą.Gdyby teraz przyszedł i na kolanach podawał mi pogrzebacz, nie potrafiłabym go uderzyć.To nie ma sensu.Przez ostatnie pół godziny usiłowałam zasnąć, ale mi się nie udało.Pisanie tutaj to rodzaj narkotyku.To jedyna rzecz, na którą czekam z niecierpliwością.Dziś po południu przeczytałam to, co napisałam przedwczoraj o G.P.Wydawało się bardzo plastyczne.Wiem, że tak mi się wydaje, ponieważ wypełniam własną wyobraźnią to, czego ktoś inny by nie zrozumiał.To próżność.Ale to, że mogę przywołać swoją przeszłość, jest czymś w rodzaju działań magicznych: nie mogę żyć w tej teraźniejszości.To groziłoby szaleństwem.Przypomniałam sobie dziś, jak zabrałam do niego Piersa i Antoinette.Jego czarna strona.Nie, to ja byłam głupia, głupia.Przyjechali na Hampstead, na kawę, i mieliśmy iść do kina Everyman, ale kolejka była zbyt długa.Więc pozwoliłam im się namówić, żeby ich tam zaprowadzić.To była próżność z mojej strony.Zbyt dużo o nim opowiadałam.Więc zaczęli robić aluzje, że pewno nie jestem z nim tak zaprzyjaźniona, skoro boję się ich do niego zaprowadzić.I dałam się namówić.Już przy drzwiach widziałam, że nie jest zadowolony, ale zaprosił nas na górę.Och, to było straszne.Straszne.Pierś zachowywał się z najbardziej odrażającą nonszalancją, a Antoinette niemal parodiowała samą siebie jako seks-kociak.A ja usiłowałam wszystkich wytłumaczyć przed innymi.G.P.był w wyjątkowo dziwnym nastroju.Wiedziałam, że potrafi zamknąć się w sobie, ale tym razem robił wszystko, żeby zachować się niegrzecznie.Mógł się przecież zorientować, że Piers po prostu usiłował pokryć w ten sposób własne poczucie niepewności.Starali się wciągnąć go w rozmowę o jego twórczości, ale się nie dał.Zachowywał się szokująco.Czteroliterowe wyrazy, najbardziej cyniczne uwagi o szkole im.Slade’a i o rozmaitych artystach.Wiedziałam, że tak nie myśli naprawdę.Bez wątpienia udało mu się zgorszyć mnie i Piersa, ale oczywiście Antoinette nie dała się prześcignąć.Cała w sztucznych uśmiechach, trzepotała rzęsami i używała jeszcze brzydszych słów.Więc zmienił taktykę.Przerywał nam brutalnie za każdym razem, kiedy któreś z nas usiłowało się odezwać (mnie też).I wtedy zrobiłam coś jeszcze głupszego niż sam pomysł, by do niego przyjść.Nastąpiła cisza i on najwyraźniej myślał, że sobie pójdziemy.Aleja wpadłam na idiotyczny pomysł, wydało mi się, że dostrzegłam w oczach Piersa i Antoinette rozbawienie.Nie miałam wątpliwości, z czego wynikało: doszli do wniosku, że nie znałam go tak dobrze, jak twierdziłam.Musiałam więc im udowodnić, że potrafię sobie z nim poradzić.Zapytałam G.P., czy możemy nastawić płytę.Przez moment wydawało się, że odmówi, ale w końcu powiedział: „Dlaczego nie? Posłuchajmy, jak ktoś coś mówi.Dla odmiany”.Nie pozostawił nam żadnego wyboru, po prostu podszedł do adapteru i nastawił płytę.Jak zwykle położył się na tapczanie i zamknął oczy, a Pierś i Antoinette najwyraźniej uznali to za pozę.Ten dziwny, cienki, trylujący dźwięk w niezręcznej, ciężkiej atmosferze, do której zagęszczenia przyczyniała się także i owa muzyka.Pierś zaczął się głupkowato uśmiechać, a Antoinette dostała ataku nie tyle chichotu, bo ona nie chichocze, jest na to zbyt kocia, ile czegoś, co jest w jej wydaniu odpowiednikiem chichotu, ja się uśmiechnęłam.Przyznaję się do tego.Pierś podłubał sobie w uchu małym palcem, a potem oparł się na łokciu, wspierając czoło na rozłożonych palcach dłoni - przy każdej wibracji instrumentu (nie wiedziałam wówczas, jaki to instrument) potrząsał głową.Antoinetteo mało się nie zakrztusiła.To było straszne.Wiedziałam, że on to słyszy.Słyszał.Zobaczył, jak Pierś ponownie przeczyszcza ucho.A Pierś zorientował się, że jest obserwowany, i przybrał minę typu proszę-na-nas-nie-zwracać-uwagi.G.P.poderwał się i wyłączył adapter.Zapytał: - Nie podoba się panu? - A Pierś powiedział: - A czy musi mi się podobać?- Pierś, to nie było zabawne - powiedziałam.Pierś na to: - Przecież nie hałasowałem.Czy to musiało nam się podobać?- Wynoście się - zarządził G.P.Antoinette powiedziała: - Obawiam się, że zawsze myślę o Be-echamie.Wiecie? Dwa szkielety kopulujące na blaszanym dachu.G.P.oznajmił (jego twarz wyglądała przerażająco, czasami potrafi przybierać diaboliczny wygląd): - Po pierwsze, zachwycony jestem, że podziwia pani Beechama.Napuszony, kretyński grajek, który sprzeciwiał się wszelkim twórczym tendencjom w sztuce swojej epoki.A po drugie, jeśli nie odróżnia pani klawesynu, to niech Bóg ma panią w swojej opiece.Po trzecie (do Piersa) myślę, że jest pan najbardziej zadowolonym z siebie bęcwałem, jakiego spotkałem od lat, a ty (do mnie) - czy to są twoi przyjaciele?Stałam tam i nie mogłam nic powiedzieć; rozwścieczył mnie, wszyscy mnie rozwścieczyli, zresztą byłam znacznie bardziej zażenowana niż wściekła.Pierś wzruszył ramionami, ta kretynka Antoinette wydawała się zdumiona, ale i lekko rozbawiona, a ja byłam purpurowa.Jeszcze teraz się rumienię, kiedy o tym myślę (a także o tym, co zdarzyło się później-jak on mógł?)- Nie ma co robić problemu - powiedział Pierś.- To tylko płyta.Pewnie był zły, musiał sobie zdawać sprawę, że to było głupie odezwanie.- Myśli pan, że to tylko płyta - powiedział G.P.- Tak? To tylko płyta! Czy jest pan taki jak cioteczka tej małej idiotki, uważapan, że Rembrandt odrobineczkę się nudził, kiedy malował? Czy myśli pan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl