[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żałowałem, że nie kupiłem drugiej butelki, piło się z przyjemnością.Chociaż dużo się śmialiśmy, ona była naprawdę dowcipna, znowu rozmawiała z ludźmi, których wcale w pokoju nie było i tak dalej.Po kolacji przygotowaliśmy oboje kawę w kuchni (oczywiście, bacznie ją obserwowałem) i zanieśliśmy do bawialni, gdzie puszczaliśmy płyty jazzowe, które dla niej kupiłem.Siedzieliśmy razem na sofie.A potem bawiliśmy się w szarady, ona odgrywała sylaby, a ja miałem zgadywać, co znaczą.Nie byłem dobry ani w jednym, ani w drugim, ani w odgrywaniu, ani w zgadywaniu.Pamiętam, że jednym ze słów, które miałem odgadnąć, był „motyl”.Powtarzała to raz po raz, a ja nie mogłem zgadnąć.Powiedziałem „samolot”, a potem wymieniłem wszystkie ptaki, jakie tylko przyszły mi do głowy, aż wreszcie ona padła na krzesło i powiedziała, że jestem beznadziejny.Potem były tańce.Usiłowała nauczyć mnie jive’a i samby, ale ponieważ wiązało się to z dotykaniem jej, byłem tak zmieszany, że ani rusz nie mogłem uchwycić rytmu.Musiała naprawdę uważać mnie za tępaka.Potem chciała się na chwilę oddalić.Nie bardzo mi to odpowiadało, ale zdawałem sobie sprawę, że nie mogę oczekiwać, by zeszła na dół.Musiałem jej pozwolić pójść na górę, a sam stałem na schodach i uważałem, czy nie próbuje jakichś sztuczek ze światłem (nie założyłem desek, to był mój błąd).Okno znajdowało się wysoko.Gdyby próbowała przez nie uciec, musiałbym usłyszeć, dzieliła je duża odległość od ziemi.W każdym razie wyszła bardzo szybko i zobaczyła mnie na schodach.- Nie możesz mi zaufać? - Powiedziała to trochę opryskliwie.- Nie w tym rzecz.Wróciliśmy do bawialni.- A w czym?- Gdybyś teraz uciekła, mogłabyś powiedzieć, że cię więziłem.Ale jeśli odwiozę cię do domu, mogę powiedzieć, że cię uwolniłem.Wiem, że to głupie - dodałem.Oczywiście, trochę udawałem.To była bardzo trudna sytuacja.Spojrzała na mnie i zaproponowała: - Porozmawiajmy.Chodź tutaj i usiądź koło mnie.Podszedłem i usiadłem.- Co będziesz robił, kiedy stąd odejdę?- Nie myślę o tym.- Czy będziesz chciał dalej się ze mną widywać?- Oczywiście.- Czy naprawdę przeniesiesz się do Londynu? Zrobimy z ciebie nowoczesnego młodzieńca, z którym znajomość każdemu wyda się interesująca.- Będziesz się mnie wstydziła w towarzystwie swoich przyjaciół.To wszystko było nierealne.Wiedziałem, że ona udaje tak samo jak ja.Bolała mnie głowa.Wszystko rozwijało się nie tak.- Mam bardzo dużo przyjaciół.A wiesz dlaczego? Ponieważ nigdy się ich nie wstydzę.Są bardzo różni.Ty na pewno nie będziesz wśród nich najbardziej niezwykły.Jeden z nich jest kompletnie niemoralny.Ale jest wspaniałym malarzem, więc mu wybaczamy.A on się tego nie wstydzi.Musisz i ty to osiągnąć.Przestać się wstydzić.Pomogę ci.Jeśli się postarasz, to nie będzie trudne.Wydawało się, że to odpowiednia chwila.W każdym razie nie mogłem tego dłużej znieść.- Proszę cię, wyjdź za mnie - powiedziałem.W kieszeni miałem przygotowany pierścionek.Nastąpiła cisza.- Wszystko, co mam, należy do ciebie.- Małżeństwo znaczy miłość.- Niczego nie oczekuję.Nie spodziewam się, że będziesz robiła cokolwiek, na co nie masz ochoty.Możesz robić, co chcesz, studiować sztuki piękne i tak dalej.Nie będę od ciebie niczego wymagał, niczego poza tym, żebyś oficjalnie została moją żoną i mieszkała ze mną w jednym domu.Siedziała, wpatrując się w dywan.- Możesz mieć swoją sypialnię i codziennie zamykać się w niej na klucz - powiedziałem.- Ależ to straszne! Nieludzkie! My się nigdy nie zrozumiemy.Mamy zupełnie odmienne serca.- Mimo wszystko ja mam serce.- Ja uważam, że wszystko jest albo piękne, albo nie.Czy ty to rozumiesz? Nie myślę o tym, czy jest dobre, czy złe.Tylko piękne albo brzydkie.Wiele przyjemnych rzeczy uważam za brzydkie, a wiele paskudnych za piękne.- Bawisz się słowami - powiedziałem.Ona tylko wpatrywała się we mnie, potem uśmiechnęła się, wstała i podeszła do ognia.Była naprawdę piękna.Ale zamknięta w sobie.Pełna poczucia wyższości.- Pewnie jesteś zakochana w tym Piersie Broughtonie - powiedziałem.Chciałem ją trochę poruszyć.I rzeczywiście, to ją naprawdę zaskoczyło.- Skąd wiesz o nim?Powiedziałem, że pisali o tym w gazecie.Pisali, że są nieoficjalnie zaręczeni.Od razu wiedziałem, że to nieprawda.Roześmiała się tylko.- To ostatni mężczyzna, za którego bym wyszła.Już prędzej wyszłabym za ciebie.- A więc dlaczego to nie mogę być ja?- Ponieważ nie mogę poślubić mężczyzny, jeżeli nie mam poczucia, że należę do niego całkowicie.Mój umysł musi należeć do niego, moje serce, moje ciało.Tak jak on musi należeć do mnie.- Ja należę do ciebie.- Nic podobnego! To angażuje dwie osoby.Jedną, która daje, drugą, która przyjmuje ten dar.Nie należysz do mnie, ponieważ nie mogę cię zaakceptować.Nie mogę ci ofiarować nic w zamian.- Ja nie chcę wiele.- Wiem, że nie chcesz.W każdym razie nie więcej, niż mam do ofiarowania.To, jak wyglądam, jak się poruszam, jak mówię.Ale we mnie jest jeszcze coś więcej.I tego nie mogę ci dać, bo cię nie kocham.- A więc to zmienia całą sytuację, prawda?Wstałem, w głowie mi pulsowało.Od razu wiedziała, o co mi chodziło, wyczytałem to na jej twarzy, udawała jednak, że nie rozumie.- Co masz na myśli?- Wiesz, co mam na myśli.- Wyjdę za ciebie.Wyjdę za ciebie, kiedy tylko zechcesz.- Ha, ha, ha.- Czyż nie tego ode mnie oczekiwałeś?- Uważasz pewnie, że ja nie orientuję się w tym, że potrzeba świadków i tak dalej.- No więc?- Nie mam do ciebie za grosz zaufania.Patrzyła na mnie w taki sposób, że przyprawiało mnie to o mdłości.Jakbym nie był człowiekiem.Nie chodziło nawet o pogardę.Po prostu jakbym był przybyszem z kosmosu.Niemal fascynującym.- Myślisz, że nie dostrzegam tych twoich uwodzicielskich gierek?- Ferdynandzie - powiedziała tylko.Niemal błagalnie.Kolejna sztuczka.- Przestań mnie podpuszczać.- Obiecałeś, nie możesz nie dotrzymać słowa.- Mogę zrobić, co mi się podoba.- Ale ja nie wiem, czego ty ode mnie chcesz.Jak mogę ci udowodnić, że jestem twoją przyjaciółką, skoro nie dajesz mi szansy?- Zamknij się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl