[ Pobierz całość w formacie PDF ] .W ciągu następnych kilku tygodni wyjawił jej miejsca ukrycia pieniędzy i nauczył szybko, jak dokonywać błyskawicznych przelewów między bankami całego świata.Wspólnie sporządzili spis najatrakcyjniejszych zagranicznych lokat i poczynili bezpieczne inwestycje.Zanim się poznali, Patrick już mieszkał w Brazylii od dwóch lat.Początkowo wynajął mieszkanie w Săo Paulo, później przenosił się do Recife, Minas Gerais i kilku innych mniejszych miast.Przez dwa miesiące pracował w amazońskiej dżungli i sypiał na barce pod moskitierą, gdyż krwiożerczych owadów było tam tak dużo, że ich chmary często przesłaniały księżyc.Zajmował się oprawianiem dzikiej zwierzyny upolowanej przez bogatych Argentyńczyków w Pantanal, gigantycznym rezerwacie dorównującym powierzchnią Wielkiej Brytanii, leżącym na pograniczu stanów Mato Grosso oraz Mato Grosso do Sul.Znacznie więcej podróżował po Brazylii niż ona, bywał w miejscach, o których nigdy nawet nie słyszała.Wreszcie postanowił osiąść w Ponta Poră.Przeważył argument, że to niewielkie miasteczko na południu jest idealnym przeciwieństwem wielkich rojowisk ludzkich, w których ukrywają się podobni jemu zbiegowie.Nie bez znaczenia był też fakt bliskiej granicy z Paragwajem, co stwarzało możliwość łatwej ucieczki w wypadku rozpoznania.Eva nawet nie próbowała go od tego odwodzić.Całym sercem wolałaby, żeby został w Rio, przy niej, ale nie miała pojęcia, czym jest życie zbiega, toteż przyjęła jego decyzję w spokoju.Wielokrotnie jej obiecywał, że któregoś dnia wreszcie zamieszkają razem.Tymczasem jednak mogli się tylko sporadycznie widywać w wynajętym mieszkaniu w Kurytybie, ale te ich skromne „miodowe miesiące” nigdy nie trwały dłużej niż kilka dni.Bardzo jej zależało na zmianie tego stanu rzeczy, on nie chciał jednak czynić żadnych planów.W miarę upływu czasu Danilo - gdyż wówczas nigdy nie nazywała go Patrickiem - stawał się coraz bardziej pewien, że zostanie schwytany.Ona nie chciała w to uwierzyć, biorąc pod uwagę wszelkie środki ostrożności, jakie stosował.On zaś się zamartwiał, coraz mniej sypiał i coraz częściej tłumaczył, jak powinna postąpić w takich bądź innych okolicznościach.W ogóle przestał się troszczyć o pieniądze, całkowicie zaprzątały go środki bezpieczeństwa.Eva postanowiła zostać w Aix przez kilka dni, uważnie śledzić serwisy informacyjne CNN i czytać wszystkie amerykańskie gazety, jakie zdoła tu kupić.Domyślała się, że Patrick wkrótce zostanie przewieziony do ojczyzny i osadzony w areszcie, w oczekiwaniu na szykujące się liczne rozprawy sądowe.Przewidział taką sytuację, zapewniał ją jednak, że nic mu nie grozi.Podejrzewał, że będzie torturowany i szprycowany narkotykami, ale obiecywał, że dzielnie to zniesie, jeśli tylko ona przyrzeknie na niego czekać.W końcu i tak musiała wrócić do Zurychu, żeby na nowo zająć się sprawami finansowymi.Tylko tego była pewna.Powrót do domu w ogóle nie wchodził w rachubę i ta świadomość niezwykle jej ciążyła.Dotychczas trzy razy rozmawiała telefonicznie z ojcem, przy czym zawsze dzwoniła z automatów na lotniskach.Powtarzała, że nic jej nie jest, czuje się dobrze, tylko na razie nie może wrócić do Brazylii.Nawiązanie kontaktu z McDermottem umożliwiało jej łączność z Patrickiem za pośrednictwem adwokata.Zdawała sobie jednak sprawę, że minie długi czas, zanim znów będzie mogła go zobaczyć.Poprosił o pierwszą pigułkę tuż przed drugą w nocy, kiedy obudził go ostry atak bólu.Miał wrażenie, że do obu nóg znowu podłączono mu elektrody pod napięciem.Prześladowały go też natrętne głosy jego oprawców, demoniczny chór w majakach bez przerwy powtarzał pytanie: „Gdzie są pieniądze, Patricku? Gdzie są pieniądze?”Środek przeciwbólowy dostarczył mu na tacy zaspany starszy sanitariusz, zapomniawszy oczywiście o wodzie do popicia.Lanigan stanowczo zażądał szklanki, gdy ją zaś otrzymał, przelał resztkę wody sodowej z puszki i dopiero wtedy połknął pigułkę.Minęło dziesięć minut, a lek nie skutkował.Pot wystąpił mu na całym ciele, pościel była nim całkiem przesiąknięta.Sól z wysychającego potu coraz mocniej szczypała poranioną skórę.Minęło następne dziesięć minut.W końcu Patrick włączył telewizor.Ludzie, którzy go porwali, skrępowali i torturowali prądem, zapewne wciąż przebywali w Brazylii, szukali skradzionych pieniędzy.Bez wątpienia dobrze wiedzieli, gdzie jest przetrzymywany.Dlatego też Lanigan oddychał z ulgą, kiedy wreszcie wstawał świt.Mrok nocy i koszmary senne od nowa przypominały mu o zagrożeniu.Minęło pół godziny.Zniecierpliwiony, po raz drugi zadzwonił na pielęgniarkę, ale nikt nie przyszedł.Ostatecznie zapadł w sen.O szóstej obudziło go stuknięcie drzwi.Lekarz był tego dnia nadzwyczaj poważny.Starannie obejrzał jego rany, po czym oznajmił:- Może pan lecieć.Na miejscu zaopiekują się panem lepsi ode mnie fachowcy.Zapisał coś na karcie i wyszedł bez pożegnania.Pół godziny później do sali wkroczył agent Brent Myers.Ten dla odmiany był szeroko uśmiechnięty.Machnął w powietrzu służbową odznaką, jakby wciąż jeszcze ćwiczył odpowiednie procedury.- Dzień dobry - rzekł od drzwi.Patrick, nawet nie spojrzawszy w jego kierunku, burknął:- Nie nauczono pana pukać?- Przepraszam.Właśnie rozmawiałem z lekarzem, Patricku.Przynoszę wspaniałe wieści.Możemy wracać do domu.Jutro zostaniesz wypisany ze szpitala, ja zaś odstawię cię do Stanów.A więc już jutro odlecimy.Nasz rząd postanowił cię przetransportować do Biloxi specjalnym wojskowym samolotem.Czy to nie fascynujące? A ja polecę z tobą.- Świetnie.Czy mógłbym teraz zostać sam?- Oczywiście.Zobaczymy się zatem jutro rano.- Proszę wyjść.Myers odwrócił się na pięcie i wymaszerował z pokoju.Później zjawił się Luis, przyniósł filiżankę kawy, sok pomarańczowy i pokrojony w plasterki owoc mango.Ukradkiem wsunął pod materac niewielką paczuszkę, po czym zapytał głośno, czy pacjent niczego więcej nie potrzebuje.Patrick podziękował mu uprzejmie.Godzinę później przyszedł Sandy.Miał nadzieję, że czeka ich długi dzień odgrzebywania wspomnień z minionych czterech lat, które pozwolą mu uzyskać odpowiedzi na wiele nurtujących pytań.Telewizor był wyłączony, żaluzje podniesione, szpitalny pokoik zalewało światło słoneczne.- Chcę, żebyś jak najszybciej wracał do Stanów - oznajmił Patrick - i zabrał ze sobą to.Wręczył przyjacielowi paczuszkę.Sandy usiadł na krześle i bez pośpiechu zaczął przeglądać fotografie.- Kiedy te zdjęcia zostały zrobione? - spytał.- Wczoraj.McDermott zaczął sporządzać notatki.- Przez kogo?- Luisa, tutejszego sanitariusza.- Kto ci zadał takie rany?- A kto mnie uwięził, Sandy?- FBI.- Mam zatem prawo przypuszczać, że to sprawka FBI.Nie kto inny, tylko moi rodacy, stróże prawa, wyśledzili mnie, porwali i torturowali, a teraz zabierają z powrotem do kraju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|