[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mathias stał obok ojca.Obaj spływali potem i nie mieli najmniejszej ochoty ze sobą rozmawiać.Nagle tłum zadarł głowy i zaszemrał.Gdzieś w górze zmaterializowało się pięć punktów.Kropki urosły do rozmiarów krążowników.Zgromadzeni zaczęli wiwatować.Oto przybywała przednia straż imperatora.Okręty z hukiem zawisły tysiąc metrów nad lądowiskiem, po czym z wolna opadły na ziemię.Cztery usadowiły się w narożnikach płyty, piąty usiadł dokładnie naprzeciwko delegacji powitalnej.Opuszczono rampy.Z pokładów wysypały się oddziały gwardii.Wszyscy z naładowaną (choć zabezpieczoną) bronią, gotowi do działania.Wojsko z piątego pojazdu szybko okrążyło oficjeli.Ci żołnierze nosili brunatne mundury oznaczające przynależność do osobistej ochrony władcy.Byli to Gurkowie, dawni gwardziści, członkowie korpusu Merkurego lub agenci Mantisa.Bez ceregieli sprawdzili uzbrojenie kompanów.Inna drużyna, mamrocząc pod nosem coś na podobieństwo przeprosin, przy pomocy detektorów sprawnie zbadała wszystkie grube ryby.Theodomir czuł się poniżony.Jeden z przybyszy miał nawet czelność skonfiskować mu awaryjną piersiówkę z winem.Szef bezpieczeństwa odpiął od pasa mikronadajnik, przekazał zaszyfrowany sygnał, odwrócił się do proroka i złożył mu głęboki pokłon.- Już niedługo zazna pan zaszczytu spotkania z Wiecznym Imperatorem, Władcą Tysiąca Słońc.A Theodomir, który z dawna nikomu się nie kłaniał, zdumiony i zaskoczony aż pochylił głowę.- Pułkowniku, czy ta zbieranina zauważy, że sobie łyknąłem? - spytał imperator, chociaż z góry znał odpowiedź.- Nie, sir - odparł Mahoney, ale nie sięgnął po karafkę.Jego Wysokość też tego nie uczynił.- Któregoś dnia, jutro lub za sto lat - ciągnął władca - zamiast godnie zejść na ziemię, zjadę po prostu po poręczy, zapieję falsetem i złapię nożyce do przecinania wstęgi.Potem dopadnę pierwszego z wygalantowanych dupków i pokażę mu, na czym polega zabieg obrzezania.Resztę bandy obrzygam.- Nie ma sprawy - mruknął Mahoney.- Wspaniały pomysł.- Aha, jedna sprawa.Twój agent, ten.- Sten.- Właśnie.Dostał stosowne instrukcje?- Owszem.Pozostanie wraz z najemnikami gdzieś z boku.Nie natknie się pan na żadnego.- Gładko poszło?- Jak najbardziej.Theodomir niezbyt wie, co ma z nimi począć, a większość najemników to dezerterzy z gwardii.Poza tym zwykli żołnierze nie pchają się w oczy, jeśli nie muszą.W tej materii od wieków nic się nie zmieniło.- Pułkowniku - warknął imperator, po raz dziewiętnasty sprawdzając, czy jego czarna jak noc tunika równo leży i czy guziki tworzą równy rządek.- Pan jest biegły w psychologii.Proszę mi zatem wyjaśnić, czemu po tysiącu lat panowania wciąż odczuwam w takich chwilach tremę?- To świadectwo wiecznie młodego ducha - powiedział Mahoney.- Czarująca świeżość spojrzenia.Pewna naiwność.Ona to sprawia, że wszyscy tak kochamy Waszą Wysokość.Dlatego wiernie panu służymy.- Ba! - rzekł imperator ł włączył interkom.- Kapitanie, sadzamy łajbę.Dość mam już czekania.Cienie pięciu długich na kilometr pancerników ogarnęły lądowisko.Cztery zawisły na stu metrach, piąty zaś, Vercinatorix, opadł łagodnie na płytę.Zgodnie z rozkazami kapitan McLean wyłączył napęd.Olbrzymi kadłub błyskawicznie wygniótł wąwóz głęboki na dwadzieścia metrów.Imperator “naznaczał" w ten sposób każdy odwiedzany świat.Z boku okrętu opadła szeroka rampa.Theodomir dał znak ręką.Orkiestra zagrała dziarsko, jednak urwała po kilkunastu taktach, bo nikt nie pojawiał się w luku.W chwili, gdy melodia zdechła piskliwie, imperator wyłonił się z wnętrza i ruszył po rampie.Trzy kroki za nim podążały dwie drużyny Gurków.Na ziemi strażnicy rozbiegli się na obie strony, a władca pomaszerował ku gromadce oczekujących.Imperator wie, jak zrobić wrażenie, pomyślał Mahoney, obserwując samotną postać żwawo wędrującą przez lądowisko.Dwie wieżyczki strzelnicze pancernika skierowały lufy na podium z szanownymi reprezentantami.Władca przystanął przed komitetem powitalnym.Zupełnie jakby na coś czekał.Dostojnicy padli na kolana.Nawet Theodomir.Świtało mu wprawdzie, że zapewne popełnia w ten sposób jakieś monstrualne świętokradztwo, ale nie zdołał się opanować.Jeden tylko Mathias ani drgnął.Pilnie obserwował muskularną postać imperatora.Pan Połowy Wszechświata włączył przyczepiony do gardła mikrofon.Technicy na pokładzie pancernika, wyszukawszy częstotliwość pracy megafonów na lądowisku, dyskretnie się do nich podłączyli.- Witam, proroku - zadudniło nad okolicą.- Jak władca pozdrawiam ciebie i lud twój, z powrotem oddany imperialnej pieczy.Wyrażam też podziw dla bohaterstwa twego i prawości twej wiary, a także dla długiego męczeństwa Proroka Założyciela, Talameina.Potem imperator wyłączył mikrofon i wszedł na podwyższenie.W duchu zastanawiał się, jak długo uda się przetrzymać tych głupców na słońcu, nim nadejdzie następny, znany do obrzydliwości, punkt programu.- A oto - powiedział z dumą Theodomir - replika tegoż dokładnie stanowiska artyleryjskiego, które Talamein osobiście obsługiwał podczas Lotu ku Wolności.Mathias, imperator i Theodomir zapuścili się dość daleko w głąb twierdzy Sanctusa.Oglądali właśnie najcenniejsze eksponaty związane z historią wyznania.Przed Jego Wysokością kroczyło kilku agentów bezpieczeństwa, wkoło kręcili się wszędobylscy Gurkowie.Z tyłu ciągnął się ponad czterdziestometrowy ogon złożony z kompanów i różnych dygnitarzy.- A wie pan co - powiedział imperator.- Znałem Talemeina.Osobiście.Theodomir zamrugał zdumiony, a Mathias poczuł nieodpartą chęć, by runąć teraz na kolana.Imperator uśmiechnął się tylko, widząc ich zmieszanie.- Wydał mi się.kimś niezwykłym - kontynuował władca.- Z pewnością rzadko spotyka się tak młodych ludzi pełnych jednak wiary i oddania.Mathiasa zatkało.Jedyne hologramy Talameina, jakie znał, przedstawiały świętego męża pod postacią brodatego starca.Młodzieniec nie wiedział, co bardziej nim wstrząsnęło.Zrozumienie faktu, że Talamein naprawdę żył kiedyś i pod ludzką postacią przemierzał galaktykę, czy może wspomnienie wypowiedziane przez tego łagodnego pana w średnim wieku, który rozmawiał z Pierwszym Prorokiem.Wśród poruszonych do żywego kompanów rozległy się jakieś szepty.Ktoś syknął nawet “to herezja" i odruchowo sięgnął do kabury.Zapomniał widać, że broń jest nie naładowana.Zanim jednak dotknął skórzanego pokrowca, poczuł na gardle chłód stali.- Cofnij rękę, niewierny - powiedział, trzymający kukri Gurka.- Natychmiast.Kompan uczynił, co mu kazano, a młody hindus uśmiechnął się uprzejmie, skłonił i schował ostrze.Oficjalną przemowę imperator postanowił wygłosić na szerokich schodach wewnętrznego dziedzińca fortecy.Ta część programu była nagrywana i transmitowana na całą gromadę.- Na Sanctusie ujrzałem owoce pracy Talameina.Uznałem, że są one godne dziedzictwa imperium.Poznałem waszego proroka, Theodomira, człowieka dobrego i mądrego.Ogłaszam zatem, że Gromada Wilka oraz jej lud od dzisiaj przynależą do imperium.Mogą zatem liczyć na moją pomoc w każdej potrzebie.Ogłaszam też, że Theodomir jest prawym władcą Gromady Wilka.To samo będzie dotyczyło jego potomków, chyba iżbym z jakichś powodów słowo moje i obietnicę cofnął.Niech moce wszechświata i Pierwszy Prorok Talamein pobłogosławią tę decyzję.Rozległy się ogólne wiwaty.Imperator czekał niecierpliwie, aż wygaśnie masowa histeria.O niczym tak nie marzył, jak o szybkim powrocie na pokład pancernika i wychyleniu kilku drinków.Albo nawet całej butelki.Niestety.Musiał przecierpieć jeszcze bankiet.ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY ÓSMYSkradając się Aleją Pomników, Mahoney liczył grobowce.W końcu odnalazł opisaną kryptę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl