[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawodziły miłosne pieśni i wyzwania bojowe.Ludzie przedzierali się przez ciemność ku sadzawce.Kapitan dzwigał prawie pełnydzbanek, a każdy z chłopaków miał własną szklankę.Kapitan znalazł dla nich niezepsutąlatarkę.Hughie i Jones nieśli worki.Gdy podeszli dość blisko, żaby usłyszały ich kroki.Noc, rozbrzmiewająca dotychczas pieśnią żab, nagle stała się cicha.Mack i chłopaki, ikapitan usiedli na trawie, by wypić ostatni malutki łyczek i ułożyć plan kampanii.A plan byłodważny.Od tysiącleci żaby i ludzie żyją w tym samym świecie i jest prawdopodobne, żeludzie zawsze polowali na żaby.Przez ten czas rozwinął się pewien schemat natarcia iobrony.Człowiek z siatką, łukiem, oszczepem czy strzelbą skrada się, jak mu się zdaje,bezszelestnie, ku żabie.W myśl wszelkich prawideł żaba siedzi spokojnie, bardzospokojnie i czeka.Zasady gry wymagają od żaby, by czekała aż do ostatniego ułamkasekundy.Dopiero gdy siatka spada, gdy oszczep leci w powietrzu, gdy palec naciskaspust, wtedy żaba skacze, pluska w wodę, płynie do dna i czeka, aż człowiek odejdzie.Wten sposób dzieje się teraz i w ten sposób działo się dawniej.%7łaby mają wszelkie prawodo wiary, że zawsze tak będzie.Niekiedy siatka spada za szybko, oszczep uderza,strzelba wypala i jakaś żaba jest stracona, ale wszystko odbywa się po rycersku i w myślogólnych prawideł.%7łaby wcale temu nie przeczą.Ale skąd mogły przewidzieć nowąmetodę Macka? Jak mogły przeczuć grozę, jaka nastąpi? Nagły błysk świateł, krzyki i rykiludzi, odgłos kroków.Każda żaba skoczyła, plusnęła do wody i nerwowo płynęła do dna.- 66 - John Steinbeck Ulica NadbrzeznaWtedy do sadzawki weszła tyraliera ludzi tupiących, wzbijających falę, poruszających sięw dziwacznej linii przez sadzawkę, wierzgających nogami.Ogarnięte histerią żabyuciekały ze swych przyjemnych kryjówek i wypływały przed wariacko wierzgające nogi, anogi się zbliżały.%7łaby są dobrymi pływaczkami, lecz brak im wytrwałości.Pędziły przezsadzawkę, póki wreszcie nie stłoczyły się na przeciwległym brzegu.A nogi ludzi z wielkimchlupotem zbliżały się do nich.Niektóre żaby straciły głowę, rzuciły się z powrotem wstronę tych nóg, wyminęły je i w ten sposób zostały ocalone.Ale większość zdecydowałasię opuścić tę sadzawkę na zawsze, znalezć nowy dom w nowej okolicy, gdzie tegorodzaju wypadki się nie zdarzają.Fala zdenerwowanych, oszalałych żab, dużych, małych,brązowych, zielonych, samców i samic, wyskoczyła na brzeg, czołgała się, miotała,wywijała koziołki.%7łaby rzucały się po trawie, wpadały jedna na drugą, małe żaby jechałyna dużych.A wtedy, o zgrozo, oblało je światło latarek.Dwaj ludzie zbierali je jaktruskawki.Tyraliera wyszła z wody, odcięła im tyły i zgarniała je jak kartofle.Dziesiątki isetki wrzucano do worków i worki wypełniły się zmęczonymi, przerażonymi ipozbawionymi złudzeń żabami, ociekającymi wodą, kwilącymi z cicha.Niektóre oczywiścieuciekły, a niektóre ocalały w sadzawce.Ale nigdy w historii żab nie spotkała ich takaklęska.%7łaby na funty, na cetnary! Potem szczęśliwy Mack zawiązał worki.Wszyscyprzemokli i ociekali wodą, a powietrze było chłodne.Zanim wrócili do domu, wypili natrawie jeden malutki łyczek, żeby się nie przeziębić.Jest rzeczą wątpliwą, czy kapitan miał kiedykolwiek tyle uciechy w życiu.Był wprostzakochany w Macku i chłopcach.Potem, kiedy się zapaliły firanki, a ogień zduszonomałymi ręcznikami, kapitan powiedział chłopakom, żeby się nie przejmowali.Powiedział,że byłoby dlań zaszczytem, gdyby spalili mu dom do szczętu, jeśli mają na to ochotę. Moja żona jest wspaniałą kobietą  oświadczył wygłaszając coś w rodzajuprzemówienia. Najwspanialsza kobieta, jaka może być.Powinna być mężczyzną.Gdyby była mężczyzną, to bym się z nią nie ożenił. Zmiał isię z tego długo i powtórzyłtę sentencję trzy czy cztery razy, postanawiając sobie dobrze ją zapamiętać, żebypowtórzyć ją wielu innym osobom.Nalał pełny gąsior whisky i dał Mackowi.Zapragnąłzamieszkać razem z nimi w willi  Cichy Kącik.Zdecydował, że jego żona polubiłabyMacka i chłopaków, gdyby ich tylko znała.Wreszcie usnął na podłodze z głową międzyszczeniakami.Mack i chłopaki wychylili jeszcze jeden maleńki i popatrzyli poważnie naśpiącego.Mack powiedział:  On mi dał ten gąsior whisky, tak czy nie? Słyszeliście, comówił?- 67 - John Steinbeck Ulica Nadbrzezna Oczywiście, że dał  potwierdził Eddie. Ja słyszałem. I dał mi szczeniaka? Pewnie że dał.Wszyscy słyszeliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl