[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A ty?- Myślę, że przez chwilę będę gościć wśród ludzi.- Bast uśmiechnęła się.-Lasy są piękne na wiosnę, ale po jakimś czasie codzienne polowanie na jedzeniezaczyna się nudzić.- Tu też nie mamy tylko piwa i zabaw - ostrzegł ją Edmund.- Wszyscypracujemy najciężej, jak możemy. - Och, jestem pewna, że uda mi się zaspokoić niektóre potrzeby - odparłaelfka.- Jest tu tyle możliwości! - dodała z chichotem, który w większości epokbyłby zakazany.- Kotka - mruknął Talbot, wstając.- Za kilka minut muszę się pojawić nakolejnym spotkaniu, więc lepiej pójdę zrobić ze sobą porządek.Przypuszczam,że wy dwie będziecie się dobrze bawić cały dzień.I niech Bóg ma mnie w swojej opiece.- Och, jestem pewna, że Rachel nie pozwoli mi wpaść w zbyt wielkie tarapaty - zmrugnięciem stwierdziła Bast.- Idz się oskrobać na twarzy brzytwą,Wyglądasz jak yeti.- To tylko legendy - zaprotestowała Rachel.- Mówisz to osobie, która przez jakiś czas była żoną takiego - parsknęłaBast.- Byłaś żoną yeti? - Rachel otworzyła szeroko oczy.-Nawet gdyby naprawdę istniały,to czemu!?- Czy widziałaś kiedyś ich dłonie? - ze śmiechem zapytała Bast.- Terazpomyśl, co mają niżej!- Au, sama w to wdepnęłam.- Wiesz, że to lubisz - zachichotała Bast.- Jak powiedział pan do niewolnika  odcięła się Rachel, a potem zasłoniłausta dłonią.- Nie wierzę, że to powiedziałam.- Ani ja! - z gniewnym spojrzeniem potwierdziła Bast.- Zmusiłaś mnie dotego!- Bast, muszę ci powiedzieć o czymś ważnym - zasępiła się Rachel.- Wszystko w porządku, tak naprawdę nie działam na dwa fronty - uspokoiła ją Bast.- Zazwyczaj. - Nie, to nie to - z irytacją zaprzeczyła Rachel.- Mówię poważnie.Po drodze tutajmoja mama.wpadłyśmy na pewnych ludzi.Bast nachyliła się i wbiła wzrok w oczy Rachel.- Miała z nimi kłopoty?- Tak - odpowiedziała Rachel wdzięczna, że nie musi wypowiadać tych słów.- Gdzie? - zapytała Bast.- Na szlaku.Na południe od Via Apallia.- Hai.Zabierz mnie tam.Nie popełnią drugi raz tego samego błędu.Użyjęrozżarzonego żelaza, i po kilku dniach nawet będą mogli chodzić.Jeśli przeżyją wstrząs.- To daleko stąd.- zaczęła mówić Rachel.- Nie tak daleko, dotarłabym tam w jeden dzień.- I pewnie już ich tam nie ma.- Czyż nie jestem Bast? Największa tropicielka w całym Norau, może nawetwśród wszystkich elfów?- Nie wiem, a jesteś? - Rachel delikatnie zachichotała.- Bast, rzecz w tym,że my również wiemy, kim byli.To Dionys McCanoc i jego wesoła gromadka.- Ach! Ten! Jego zabiję dla czystej przyjemności!- Ale chodzi o to, że powrót na miejsce, gdzie do tego doszło raczej niepomoże.- Tak, masz rację.- Bast zmarszczyła brwi.- Nie zostałby tam.Więc muszęgo znalezć dalej.- Co? Czemu? - zapytała Rachel.- Skrzywdził twoją matkę - oświadczyła Bast, jakby to wszystko wyjaśniało.- Jesteśmoją przyjaciółką.I skrzywdził kochankę mojego najlepszego ludzkiego przyjaciela, Edmunda Talbota.Za to powinnam umieścić jego jaja namojej wystawie trofeów! - przerwała i zmarszczyła czoło.- Jeśli kiedyś uda misię wrócić do mojego mieszkania w Elfheim.- Mieszkania?- Dostatecznie odpowiada ludzkim terminom - wyjaśniła Bast.- Prawdęmówiąc, bardziej przypomina to komórkę, ale z bardzo dobrym widokiemna sąsiednie drzewo, a jeśli się dobrze wychylić - dodała, demonstrującgestem - widać strumień.Mały.Właściwie to strumyczek.W każdym raziesezonowy.Elfheim jest.dość przepełniony.Jesteśmy nieśmiertelni.Nawetnie mając dzieci zbyt często, prawdę mówiąc prawie wcale, zrobiło się tam.gęsto.- Dziwię się, że więcej z was nie żyje w świecie - zauważyła Rachel z szerokootwartymi oczami.Jej obraz elfów nigdy nie mieścił w sobie życia w tłoku.- Ja też - przyznała Bast.- Ale w Elfheim większość z nich żyje we ZnieLasów, a nie w prawdziwych lasach.Na pewien sposób Sen jest lepszy, bardziejintensywniejszy od rzeczywistości.Aleja lubię dotykać lasu, widzieć jakrosną drzewa, przyglądać się otwierającym się płatkom w rzeczywistości, nawet jeślijest mniej.piękna niż Sen.- I tak zostałaś złapana na zewnątrz - stwierdziła Rachel.- Tak, odcięta od Snu - westchnęła Bast.- Któregoś dnia Pani ustąpi i wygnańcypowrócą.Do czasu, aż ogarnie mnie Sen, muszę znów chodzić w świecie ludzi.Przyglądać się pączkom otwierającym się na drzewie jabłoni i pstrągom skaczącymw strumieniach.Widzieć każdy dzień na nowo, nie tak idealnyjak Sen, lecz och, o tyle bardziej rzeczywisty.- Jakby ostatnie kilka dni nie było dostatecznie paskudne - z drzwi do kuchniodezwała się Daneh.- Witaj, Bast.- Daneh! Kochana, jak się masz? - zapytała elfka. - Lepiej niż ostatnio.Czy dobrze mi się wydaje, że rozmawiałyście o Elfheim?- Trochę.Podoba mi się twoja córka.Sporo urosła.Wy ludzie rośniecie takszybko!- I równie szybko umieramy - westchnęła Daneh, podchodząc do stołu i siadając.-Co słychać u ciebie?- Och, wiele - odpowiedziała Bast.- Zawsze do tej pory wędrowałam poNorau, i to przeważnie wschodnim.Lasy są teraz tak piękne, bezustannie przyglądałamsię, jak rosną.Tym razem podróżowałam dalej, wybrałam się w podróż do dżunglipołudnia.Są znacznie bogatsze, zwłaszcza rejony, które ominęłoWielkie Zabijanie, ale.tęskniłam do moich lasów.I na południu było za wielerzeczy, od których cierpła mi skóra.- Przerwała i popatrzyła za Daneh.- Stójspokojnie! Ktoś się za tobą skrada.- To tylko Lazur - uspokoiła ją Rachel.Podeszła do spiżarki i wyjęła z niejtrochę zimnego mięsa, które jadła wczoraj na kolację.- Masz, Lazur.Kot przyjął oferowane jedzenie, powąchał, a potem przydusił jednym pazurem,rozrywając mięso.Choć nie wyglądał na szczególnie głodnego, bo po zjedzeniu kęsaczy dwóch zaczął bawić się posiłkiem.- Jeśli kiedyś jakąś widziałam, to właśnie biała pantera - z rezerwą powiedziałaBast.- Jasne, wydają się przyjazne.Ale kiedyś jedna zaatakowała mnie w górach.Cóż to była za walka!- Kiedy to było? - zapytała Daneh, nakładając sobie porcję kaszy.- Kiedy żyłam z yeti, które według tej dziewczyny stanowią tylko mit - wyjaśniłaBast.- %7łyją wysoko w górach, daleko stąd.Usłyszałam o nich i chciałam poznaćprawdę, więc zostałam z nimi i wzięłam sobie z nich męża.Urodziłam jego dziecko,a kiedy ono dorosło, a mężczyzna był już dawno martwy,odeszłam, żeby nie widzieć, jak ono również starzeje się i umiera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl