[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jednocześnie bała się go.nienawidziła go i gardziła sobą, że zdecydowała się z nim pozostać i że wybrała go z różnych mrocznych powodów, pogrzebanych wiele lat temu, które już dawno powinny zostać zapomniane.Jej serce nie było złamane - zdawało się raczej płonąć w piersi, wytapiając się jak tłuszcz.Bała się, że żar bijący z jej serca może niebawem spalić powłokę jej normalności i doprowadzić ją do obłędu.Wszystkie te myśli, kłębiące się pod jej czaszką, zagłuszał oschły, stonowany głos Mike’a Hanlona, powtarzający raz po raz nieustannie:To powróciło, Beverly.To powróciło.A ty złożyłaś przysięgę.Toaletka uniosła się nieznacznie i ponownie obsunęła w dół.Raz, drugi, trzeci.Zupełnie tak, jakby oddychała.Poruszając się ostrożnie, lecz zwinnie, z ustami wykrzywionymi w kącikach ku dołowi i podrygującymi dziwacznym tikiem, wyminęła toaletkę, przestąpiła potłuczone szkło i schwyciła pas w tej samej chwili, kiedy Tom zwalił toaletkę na jedną stronę.Potem cofnęła się, wkładając rękę w pętlę pasa.Odgarnęła włosy z oczu i czekała, co zrobi Tom.Tom wstał.Odłamki szkła z lustra rozcięły jeden z jego policzków.Jego czoło przedzielała pionowa, cienka jak nitka szkarłatna kreska.Zmrużył oczy, patrząc na nią, i wstał, a wówczas zobaczyła kropelki krwi na jego bokserskich spodenkach.- Oddaj mi ten pasek - powiedział.Ona jednak owinęła sobie skórzany rzemień dwukrotnie wokół ręki i rzuciła mu zuchwałe wyzywające spojrzenie.- Daj spokój, Bev.Natychmiast.- Jeśli się do mnie zbliżysz, oberwiesz - powiedziała, choć w pierwszej chwili nie mogła uwierzyć, że te słowa w ogóle padły z jej ust.Kim był naprawdę ten jaskiniowiec w zakrwawionych spodenkach?Jej mężem? Jej ojcem? Kochankiem z college’u, który kiedyś, dla kaprysu, złamał jej nos?Pomóż, Boże - pomyślała.- O Boże, pomóż mi! Jej usta poruszały się nadal.- Mogę to zrobić.Jesteś gruby i powolny, Tom.Wyjeżdżam i myślę, że opuszczam cię na dobre.Wydaje mi się, że to koniec.- Kim jest ten facet, Denbrough?- Zapomnij o tym.To był.Kiedy zrozumiała, że zadał to pytanie tylko po to, by zmylić jej czujność, było już za późno.Skoczył w jej stronę, zanim jeszcze zdążyła dokończyć zaczętą kwestię.Pas, który trzymała w ręku, zatoczył szeroki łuk i przy wtórze odgłosu przypominającego trzask korka wyskakującego z butelki trafił go w twarz.Jęknął z bólu i uniósł obie ręce do ust.Jego oczy były rozszerzone z bólu i szoku.Krew wypływała mu pomiędzy palcami i ściekała po wierzchu dłoni.- Rozwaliłaś mi usta, ty dziwko! - wrzasnął zduszonym głosem.- O Boże, rozwaliłaś mi usta!Ponownie rzucił się na nią z umazanymi krwią ustami.Wyglądało na to, że miał wargi pęknięte w dwóch miejscach.Uderzenie utrąciło też koronkę z jego przednich zębów.Na jej oczach wypluł ją na podłogę.Część niej, ta przerażona i trawiona mdłościami, chciała opuścić to miejsce lub przynajmniej zaniknąć oczy i nie oglądać tych okropności.Ale ta druga Beverly czuła się teraz jak więzień skazany na karę śmierci, uratowany przed egzekucją przez niezwykłe trzęsienie ziemi.Ta Beverly była tym wszystkim po prostu zachwycona.Chciałabym, abyś ją połknął - pomyślała.Chciałabym, abyś się nią udławił!Drugie „ja” Beverly zamachnęło się pasem po raz ostatni - był to ten sam pas, którego razów doświadczyła na swoich pośladkach, nogach i piersiach.Pas, z którego przez ostatnie cztery lata korzystał nieskończenie dużo razy.Lista uderzeń zależała od rodzaju przewinienia.Tom wraca do domu, a kolacja jest zimna? Dwa uderzenia.Beverly pracuje nieco dłużej w studiu i nie raczy zadzwonić do domu? Trzy uderzenia.O, spójrzcie tylko, Beverly dostała kolejny mandat-jedno uderzenie.po piersiach.Był w tym dobry.Rzadko bił tak, żeby miała siniaki.I nawet nie bolało jej to za bardzo.Te bicia były bardziej upokorzające niż bolesne.Tak.To był prawdziwy ból.A jeszcze gorsze było to, że część niej pragnęła tego bólu, tego upokorzenia.Czas spłacić wszystkie długi - pomyślała i zamachnęła się z całej siły.Uderzyła z boku, mierząc nisko, i rzemień pasa trafił Toma w jaja przy wtórze potężnego trzasku, przypominającego uderzenie trzepaczką o dywan.I było już po wszystkim.Tom Rogan stracił na dobre ochotę do walki.Wydał z siebie cieniutki, pozbawiony siły okrzyk i upadł na kolana, jakby chciał się modlić.Jego dłonie znajdowały się pomiędzy nogami.Głowę miał odrzuconą do tyłu.Żyły wystąpiły mu na szyi.Jego lewe kolano opadło ciężko na twardą zakrzywioną krawędź rozbitej butelki po perfumach i Tom Rogan bez słowa przetoczył się na bok jak potężny wieloryb.Jedna ręka opuściła krocze, by zacisnąć się z całych sił na tryskającym krwią kolanie.Krew.Boże wszechmogący, on jest cały pokrwawiony.Będzie żył - odparła chłodno nowa Beverly, która narodziła się wraz z telefonem od Mike’a Hanlona.Faceci tacy jak on zawsze uchodzą z życiem.Wynoś się stąd, zanim ten typ zdecyduje się ponownie zaprosić cię do tanga albo zejść do piwnicy po winchestera.Cofnęła się i poczuła ból przeszywający jej stopę, kiedy stanęła na odłamek szkła ze stłuczonego lustra toaletki.Pochyliła się, by podnieść walizkę.Ani na chwilę nie spuszczała z niego wzroku.Podeszła tyłem do drzwi i wyszła na zewnątrz.Walizkę trzymała w obu dłoniach przed sobą, tak że ta z każdym krokiem obijała jej golenie.Rozcięta stopa zostawiała na dywanie krwawe odciski pięty.Kiedy dotarła do schodów, odwróciła się i bez chwili zastanowienia zbiegła na dół.Przypuszczała, że w tym stanie i tak nie potrafiłaby logicznie rozumować.Poczuła, jak coś otarło się lekko o jej nogę, i wrzasnęła głośno.Spuściła wzrok i zobaczyła, że to był koniec paska.Skórzany rzemień nadal był owinięty wokół jej ręki.W słabym świetle bardziej niż kiedykolwiek przypominał martwego węża.Rzuciła go przez poręcz.Spadł na dywan w dole, układając się w kształt czarnego S.Stanąwszy u stóp schodów, skrzyżowała ręce, i schwyciwszy za skraj swojej białej koronkowej koszuli nocnej, ściągnęła ją przez głowę.Materiał był zakrwawiony i niezależnie od wszystkiego nie zniosłaby go na sobie ani chwili dłużej.Cisnęła koszulę, tak że zawisła na kauczukowcu stojącym przy drzwiach do salonu jak koronkowy - spadochron.Naga pochyliła się nad walizką.Jej sutki były zimne i sztywne.- Beverly, wracaj na górę natychmiast!Wstrzymała oddech, drgnęła, po czym pochyliła się ponownie.Jeżeli był na tyle silny, by wydać z siebie tak głośny krzyk, to miała mniej czasu, niż przypuszczała.Otworzyła walizkę i wyjęła z niej majtki, bluzkę i parę starych levisów.Nałożyła je, stojąc przy drzwiach i ani na chwilę nie spuszczała wzroku ze schodów.Ale Tom Rogan nie pojawił się na górnym podeście.Jeszcze dwukrotnie zawołał ją po imieniu i za każdym razem, kiedy słyszała jego głos, jej oczy zwężały się, a usta wykrzywiał drapieżny grymas, odsłaniający zaciśnięte zęby.Zapinała guziki bluzki tak szybko, jak tylko była w stanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl