[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A od kiedy w każdym większym domu towarowym drzwi otwierają się dzięki fotokomórce, formuła „Sezamie otwórz się" nie stanowi już specjalnej zagadki.Dawni twórcy musieli mieć jednak tak niesamowitą wyobraźnie, że w porównaniu z nimi współcześni autorzy powieści science fiction produkują dziełka dosyć tandetne.Może jednak dawni pisarze posiłkowali się dla zapłodnienia fantazji czymś już gotowym, co było im znane, co widzieli i przeżyli?W świecie legend i baśni trudniej uchwytnych kultur, dla których nie mamy żadnych stałych, materialnych punktów orientacyjnych, grunt zaczyna się już zupełnie chwiać i wszystko staje się jeszcze bardziej zagmatwane.Podania islandzkie i staronorweskie też oczywiście znają „bogów" podróżujących po niebie.Bogini Freja miała służkę o imieniu Gna, którą wysyłała w obce światy na rumaku, unoszącym się powietrzu nad morzem i lądem, a którego zwano „rzucający kopytem".Pewnego razu Gna spotkała wysoko w przestworzach jakiegoś obco wyglądającego Wana.W pieśni Allvisa Ziemia, Księżyc i Wszechświat noszą różne nazwy w zależności od tego, czy mówią o nich ludzie, „bogowie", olbrzymi czy Aasowie.W jaki sposób — na Boga — ludzie w zamierzchłej przeszłości potrafili rozpatrywać jedną i tę samą rzecz z różnych punktów widzenia, skoro horyzont był tak bardzo ograniczony?Choć uczony Sturluson zapisał norweskie i starogermańskie wedy, sagi i pieśni dopiero około 1200 r.po Chr., mają one kilka tysięcy lat.Bardzo często symbolem Ziemi jest w nich — co zaskakuje — tarcza lub kula, zaś Thor, najwyższy z bogów, ukazywany jest zawsze z miażdżącym młotem.Profesor Kühn reprezentuje pogląd, że słowo młot znaczy tyle co „kamień" i pochodzi z epoki kamiennej, a dopiero później zaczęło oznaczać młot z brązu lub żelaza, Zgodnie z tą tezą Thor i jego symboliczny młot muszą mieć bardzo odległą metrykę, sięgającą prawdopodobnie epoki kamienia.Słowo Thor w indyjskich, napisanych w sanskrycie Wedach nazywa się „tanayitnu", co należałoby przetłumaczyć zgodnie ze znaczeniem jako „ten, który ciska gromy".Nordycki Thor, bóg nad bogami, jest panem germańskich Wanów, grasujących w przestworzach.W dyskusji na temat nowych aspektów, jakie wnosimy do badań nad przeszłością, mógłby pojawić się zarzut, że nie należy wszystkich przekazanych tradycją wzmianek, wskazujących na zjawiska niebieskie, wiązać w jeden ciąg dowodów na loty kosmiczne w epoce prehistorycznej! W rzeczywistości wcale tego nie czynimy, gdyż zwracamy tylko uwagę na te fragmenty pradawnych pism, które nie pasują do dotychczasowych teorii.Wiercimy naszymi pytaniami w tych istotnie kłopotliwych miejscach, gdzie ani autor, ani tłumacz, ani kopiści nie mogli mieć pojęcia o dzisiejszym stanie nauki i wynikających z niego skutkach.Jesteśmy gotowi natychmiast uznać tłumaczenia za fałszywe, a odpisy za wysoce niedokładne, jeśli jednocześnie te rzekomo fałszywe i fantazyjnie podkoloryzowane przekazy nie będą traktowane jako w pełni wartościowe, skoro tylko dają się wtłoczyć w ramy jakiejś religii.Nie jest godne badacza, by odrzucał to, co nie pasuje do jego teorii, uznając tylko to, co potwierdza jego tezy.O ile bardziej dobitnie i wyraźnie przedstawiałyby się nasze tezy, gdyby stare pisma zostały przetłumaczone na nowo, z myślą o możliwości lotów kosmicznych! Nad Morzem Martwym znaleziono ostatnio — kontynujmy nasz wywód myślowy — zwoje z fragmentami tekstów apokaliptycznych i liturgicznych.W apokryfach Abrahama i Mojżesza znowu pisze się o wozie niebiańskim z kołami, który pluje ogniem, natomiast podobnych wzmianek brakuje w etiopskiej czy słowiańskiej Księdze Henocha.„Z tyłu za tymi istotami widziałem wóz, który miał ogniste koła, a wokół każdego koła pełno było oczu i na kołach spoczywał tron, a ten pokryty był ogniem, który naokoło niego płonął" (Apokryf Abrahama 18, 11/12)Zgodnie z interpretacją profesora Scholema wozy i trony występujące w świecie mistyków żydowskich byłyby odpowiednikiem „pleromy" (pełni światła) — idei występującej w świecie mistyków hellenistycznych i wczesnochrześcijańskich.Jest to godna uwagi interpretacja, ale czy można ją przyjąć jako naukowo dowiedzioną? Wolno nam zadać proste pytanie, co byłoby w wypadku, gdyby niektórzy ludzie rzeczywiście widzieli tak często opisywane wozy ogniste? W zwojach z Qumran bardzo często stosowano pismo tajemne, a w dziele astrologicznym znalezionym wśród innych dokumentów w czwartej jaskini występowały nawet na przemian różne dukty pisma.Pewna astronomiczna obserwacja nosi tytuł: „Słowa człowieka rozumnego, skierowane do wszystkich synów Jutrzenki".Co właściwie przemawia przeciwko temu, że w starych pismach opisano realnie istniejące wozy ogniste? Przecież nie tyleż płaskie, co mętne twierdzenie, że w starożytności nie mogło być wozów ognistych! Taka odpowiedź byłaby niegodna tych, których chcemy naszymi pytaniami nakłonić do alternatywnego myślenia.W końcu nie tak dawno temu ludzie kompetentni utrzymywali, że z nieba nie mogą spadać kamienie (meteoryty), gdyż w niebie nie ma kamieni.Jeszcze matematycy w XIX wieku dokonali — w owych czasach przekonywającego — obliczenia, że pociąg nigdy nie będzie mógł jeździć szybciej niż 34 kilometry na godzinę, gdyż przy większej prędkości wysysane byłoby z niego powietrze i tym samym pasażerowie musieliby się udusić.Niecałe 100 lat temu zostało „udowodnione", że przedmiot cięższy od powietrza nigdy nie będzie mógł latać.Dział krytyki pewnej prestiżowej gazety zakwalifikował książkę Waltera Sullivana Sygnały ze Wszechświata do literatury z gatunku science fiction, stwierdzając, że niewątpliwie także w bardzo odległej przyszłości niemożliwe będzie dotarcie do gwiazd Epsilon Eridani lub Tau Ceti.Uznano, że ani przesunięcie czasu (zgodnie z teorią względności), ani zimowy sen astronautów pod wpływem dużego oziębienia ciała nigdy nie zdołają pokonać bariery niewyobrażalnych odległości.Całe szczęście, że w przeszłości zawsze byli dostatecznie odważni fantaści, głusi na krytykę ze strony im współczesnych! Bez nich nie byłoby obejmującej cały świat sieci kolejowej, po której pociągi jeżdżą z prędkością 200 i więcej kilometrów na godzinę (uwaga: przy prędkości ponad 34 km/godz.pasażerowie umierają!),.bez nich nie byłoby samolotów odrzutowych, gdyż te przecież „spadałyby na ziemię" (uwaga: przedmioty cięższe od powietrza nie mogą latać!),.w końcu nie byłoby też rakiet międzyplanetarnych (uwaga: człowiek nie może opuszczać swej planety!).Och, nie byłoby nieskończenie wielu rzeczy bez błogosławionych fantastów!Pewna grupa badaczy chciałaby pozostać przy tak zwanych realiach, zapominając zbyt łatwo i zbyt chętnie, że to, co dzisiaj jest realne, jeszcze wczoraj mogło być utopijnym snem jakiegoś fantasty.Niemałą część wszystkich epokowych odkryć — w naszych czasach już oczywistych — zawdzięczamy szczęśliwym przypadkom, a nie systematycznie prowadzonym badaniom.Wielu wpisało się do księgi „poważnych fantastów", którzy swoimi śmiałymi spekulacjami pokonali hamujący wpływ uprzedzeń.Jedno jest pewne: każdego dnia coraz bardziej zbliżamy się do granic przyszłych możliwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl