[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Ale chciałeś mi opowiedzieć, co zdarzyło się po śmierci Keogha.Jak skończyłeś robotę, którą on zaczaj.Co miałeś na myśli?- Dragosani był wampirem - powiedział Krakowicz niemal do siebie.- Tak, oczywiście masz rację.- Opanował się.- Posłuchaj.Razem z Siergiejem sprzątnęliśmy to, co zostało z Dragosaniego.Pozwól, że ci pokażę, jak zareaguje kiedy mu o tym przypomnę i kiedy powiem mu, że takich jak Dragosani żyje więcej.- Odwrócił się do swego milczącego towarzysza i pospiesznie wyszeptał coś po rosyjsku.Siedzieli w parszywym barze, oświetlonym migocącymi neonówkami, w niemal pustej poczekalni.Barman zakończył pracę przed dwiema godzinami i od tego czasu ich szklanki stały puste.Reakcja Gulcharowa była szybka i gwałtowna.Zbladł i odsunął się od swego szefa, niemal spadając ze stołka.Jak tylko Krakowicz skończył mówić, młody Rosjanin przewrócił z brzękiem pustą szklankę na kontuar.- Niet, niet! - wydyszał, broniąc się przed tym, co usłyszał.Na jego twarzy pojawiła się dziwna mieszanina furii i odrazy.Potem, stopniowo podnosząc głos, przechodzący niemal w przenikliwy pisk, zaczął coś wykrzykiwać po rosyjsku, co mogłoby niepotrzebnie zwrócić uwagę otoczenia.Krakowicz złapał go za ramię i potrząsnął.Gulcharow uspokoił się.- Teraz zapytam go, czy przyjmujemy waszą pomoc - poinformował Anglików Krakowicz.Znów odezwał się do młodego mężczyzny i tym razem Gulcharow dwukrotnie skinął zamaszyście głową.- Da, da! - sapnął z zapałem dorzucił jeszcze kilka niezrozumiałych dla Anglików słów.Krakowicz uśmiechnął się lekko.- Mówi, że powinniśmy przyjąć każdą pomoc, jaką tylko zdołamy uzyskać - przetłumaczył.- Musimy zabić te potwory, wykończyć je! Zgadzam się z nim.- Potem opowiedział tym najdziwniejszym z sojuszników, co wydarzyło się w Zamku Bronnicy po bitwie z Harrym Keoghem.A kiedy skończył, zapanowała długa cisza.- Czyli umowa stoi? Działamy razem? - zapytał w końcu Quint- Nie ma innego wyjścia.I nie ma też czasu do stracenia - potwierdził Krakowicz.- Ale jak się do tego zabierzemy? - Quint zwrócił się do Kyle'a.- Jeżeli się uda - odpowiedział szef - pójdziemy prosta drogą.Bez żadnych typowych.W jego słowa wtrącił się metaliczny, zafałszowany pogłosami dźwięk magnetofonu.Jakiś zaspany głos, mówiący po angielsku, wzywał pana Kyle'a do telefonu na stanowisku przyjęć.Twarz Krakowicza stężała."Któż mógł wiedzieć, że Kyle jest na lotnisku?" - zadawał sobie w myśli pytanie.Anglik wstał, wzruszając ramionami, jakby zaskoczony.Sytuacja stawała się niezręczna.Dzwonić mógł tylko Brown.Zastanawiał się, jak to wyjaśnić Krakowiczowi.Quint wszakże raz jeszcze stanął na wysokości zadania.- Cóż.twój piesek gończy łaził za tobą wszędzie, a teraz wygląda na to, że i my dorobiliśmy się swojego - zwrócił się do Rosjanina.Krakowicz skrzywił się przytakująco.- Bez żadnych typowych, co? Wiedzieliście o tym? - powtórzył słowa Kyle'a bez nuty sarkazmu.- To nie nasza robota.- Quint nie był całkiem szczery.- Jedziemy na tym samym wózku, co wy.Gulcharow, na rozkaz Krakowicza, odprowadził Kyle'a na stanowisko przyjęć.Quint i Krakowicz zostali sami.- Może to wszystko jest nam na rękę? - zastanawiał się Anglik.- Tak? - Krakowicz znów się skrzywił.- Śledzą nas, szpiclują, podsłuchują, faszerują pluskwami, a ty twierdzisz, że to nam na rękę?- Chodzi o to, że obaj z Kyle'em jesteście śledzeni - wyjaśnił wykrywacz.- To wyrównuje szansę.I może zdołamy doprowadzić do tego, że jeden szpicel skasuje drugiego.- Nie chcę mieć do czynienia z gwałtem - zaniepokoił się Krakowicz.- Jeśli coś się przytrafi temu psu z KGB, znajdę się w tarapatach.- Ale gdybyśmy zdołali przytrzymać go przez dzień lub dwa? Nic mu się nie stanie, kompletnie nic, tylko że go przyblokujemy.- No nie wiem.- Żeby dać ci czas na utorowanie nam drogi do Rumunii.Wiesz, wizy, pieniądze.Jeżeli szczęście nam dopisze, załatwimy całą sprawę w dzień lub dwa.- Możliwe, ale chcę mieć gwarancję.Żadnej mokrej roboty - zgodził się wreszcie Krakowicz.- Powiadacie, że on jest z KGB.Jeśli to prawda, jest Rosjaninem.Ja również jestem z Rosji.Jeżeli zniknie.Quint potrząsnął głową, łapiąc Feliksa za kościsty łokieć.- Obaj znikną! - podkreślił.- Ale tylko na parę dni.Żebyśmy mogli opuścić Genuę i zająć się naszymi sprawami.- Zgoda, o ile zdołacie rozegrać to bezpiecznie - ustąpił Krakowicz.Kyle i Gulcharow wrócili.Anglik stał się czujny.- Dzwonił niejaki Brown - wyjaśnił.- Najwidoczniej nas obserwuje.Mówi, że wasz ogon z KGB trafił na nasz ślad i jedzie tutaj - zwrócił się do Krakowicza.- A przy okazji, ten gość z KGB jest dość znany.Nazwa się Teo Dołgich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|