[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej twarz zaczęła znowu wracać do ludzkiej postaci, mięśnie za­drgały pod skórą, a kły cofnęły się z mokrymi cmoknięciami.Wilczy włos skrócił się i zniknął.Renati podrapała się po grzbie­tach dłoni podrażnionych przez resztki znikających włosów.- Ty gnojku - powiedziała, patrząc wprost na Franka.- Masz mi okazywać szacunek, zrozumiano?Franko chrząknął i uśmiechnął się do niej lodowato.Wykonał pod jej adresem pogardliwy ruch ręką, znowu w pełni ludzką i bladą, i odszedł od ciepła ogniska.Piżmowa woń rozwście­czonych zwierząt nadal utrzymywała się w powietrzu.Wiktor stał pomiędzy Renati i Franko, czekając, aż ochłoną, i w końcu powiedział:- Jesteśmy rodziną, a nie wrogami.Berserker chciałby, że­byśmy skoczyli sobie nawzajem do gardeł.To bardzo by mu ułatwiło zadanie.- Wrzucił do ognia płonącą gałązkę.- Ale Franko ma rację.Musimy odszukać berserkera i zabić go.Jeżeli tego nie zrobimy, to on zabije nas jedno po drugim.- Widzisz - rzucił Franko pod adresem Renati.- On się ze mną zgadza!- Zgadzam się z prawami logiki - poprawił go Wiktor.- A ty, niestety, nie zawsze ich przestrzegasz.- Zamilkł na mo­ment, wsłuchując się w wycie wichury dochodzące przez wybite okna na wyższej kondygnacji.- Myślę, że berserker mieszka w jednej z tych pieczar, które odkryliśmy.Nikita ma rację: on nie wyjdzie na dwór w tej śnieżycy, ale my możemy.- Nie widać nawet na wyciągnięcie ręki - powiedziała Re­nati.- Słuchaj, jak wieje.- Słyszę - powiedział Wiktor, obchodząc ognisko i zacierając ręce.- Kiedy śnieżyca ustanie, berserker znowu wyjdzie na łowy.Nie znamy jego zwyczajów, ale jest pewne, że kiedy tylko wyczuje nas w swojej pieczarze, to poszuka sobie nowej.Ale.co by było, gdybyśmy go zastali w pieczarze, kiedy śnieżyca będzie jeszcze trwać?- Tego się nie da zrobić - pokręcił głową Nikita.- Widziałeś tę rozpadlinę.Pozabijalibyśmy się, gdybyśmy próbowali tam zejść.- Berserker potrafi to robić.A jeżeli on potrafi, to i my też - powiedział Wiktor.Zamilkł na chwilę, aby dotarło to do wszyst­kich.- Największym problemem będzie odnalezienie jaskini.Na jego miejscu oznaczyłbym każdą z nich swoją wonią.Ale może tego nie zrobił, może kiedy wejdziemy do tej rozpadliny, będziemy w stanie odnaleźć jego trop po zapachu i trafić wprost do niego.Może teraz spać.Ja bym spał, gdybym miał pełny żołądek i myślał, że jestem bezpieczny.- Tak.O to chodzi - powiedział podekscytowanym głosem Franko.- Trzeba zabić tego sukinsyna we śnie!- Nie.Berserker jest wielki i bardzo silny.Żaden z nas nie poradziłby sobie z nim w otwartej walce.Najpierw musimy znaleźć jego pieczarę, a potem zamknąć go w niej, zarzucając kamieniami wejście.Jeżeli szczelnie je zablokujemy, to nie wygrzebie się na zewnątrz.Gdybyśmy się z tym szybko uporali, to może udałoby się nam zamknąć wejście, zanim w ogóle by się zorientował, co się dzieje.- No i pod warunkiem, że nie ma jakiegoś zapasowego wyj­ścia - powiedziała Renati.- Nie powiedziałem, że ten plan jest doskonały.Żaden plan nigdy nie jest doskonały.Ale berserker jest szalony.On nie myśli jak zwykły wilk.Dlaczego miałby myśleć o ucieczce, kiedy wydaje mu się, że potrafi pokonać każdą istotę, która chodzi na czterech czy dwóch nogach.Pewnie znalazł sobie ciepłą, przytulną jaskinię bez drugiego wyjścia, w której się może położyć, gryźć kości i rozmyślać, jak zabić kolejnego z nas.Uważam, że warto zaryzykować.- A ja nie - zaprotestowała Renati, marszcząc czoło.- Śnie­życa jest za silna.Będzie wam ciężko dojść tam, nie mówiąc już o znalezieniu właściwej jaskini.Nie.Ryzyko jest za duże.- A więc jakie jest inne wyjście? - zapytał Wiktor.- Czekać, aż minie śnieżyca i berserker znowu wyjdzie polować na nas? Powinniśmy wykorzystać naszą przewagę wynikającą z tego, że właśnie się najadł.Będzie ociężały z brzuchem pełnym mięsa.Uważam, że powinniśmy pójść teraz, bo jak nie, to cała wataha będzie narażona na wyniszczenie.- Tak - zgodził się Franko.- Trzeba zapolować na niego już teraz, kiedy myśli, że jest bezpieczny!- Ja już postanowiłem.Idę.- Wiktor popatrzył na pozostałych.Jego wzrok zatrzymał się na kilka sekund na Michaile, po czym przesunął się dalej.- Franko, pójdziesz ze mną?- Ja? - zapytał Franko, otwierając szeroko oczy.- Tak, oczy­wiście, że pójdę - odparł niepewnym głosem.- Mam tylko nadzieję, że cię nie będę opóźniał.- Opóźniał? Dlaczego?- No, nie wspomniałem o tym wcześniej.To nic takiego, oczywiście, ale.mam stopę potłuczoną o kamień.- Widzisz? - Zsunął sandał, pokazując granatowy siniak.- Mam też trochę spuchniętą kostkę.Sam nie wiem, kiedy to mi się zrobiło.- Nadusił siniak i skrzywił się trochę przesadnie.- Ale i tak mogę iść - powiedział.- Nie będę taki szybki jak zwykle, ale możecie na mnie liczyć.- Możemy liczyć na to, że będziesz ostatnim durniem - wtrą­ciła Renati.- Zapomnijcie o Franku i jego biednych nogach.Ja pójdę z wami.- Chcę, żebyś została tutaj.Żebyś zajęła się Michaiłem i Aleksą - sprzeciwił się Wiktor.- Oni potrafią zająć się sobą sami!Wiktor jednak nie zamierzał z nią dyskutować.Spojrzał na Nikitę.- Masz na nogach jakieś obtłuczenia od kamieni?- Dziesiątki - odpowiedział Nikita, podnosząc się.- Kiedy możemy iść?- Ale mnie boli kostka! - zaprotestował Franko.- Widzicie? Spuchła mi! Musiałem źle stanąć, kiedy.- Rozumiem - powiedział Wiktor i Franko zamilkł.- Pójdę z Nikita.Ty możesz tu zostać, jeżeli o to ci chodzi.Franko chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zrezygnował i zamknął usta.- Im wcześniej pójdziemy, tym szybciej będziemy mogli wró­cić - powiedział Wiktor do Nikity.- Jestem już gotowy.- Nikita skinął głową i Wiktor zwrócił się do Renati.- Jeżeli zdołamy odszukać jaskinię berserkera i zamknąć go w niej, to będziemy tam czekali odpowiednio długo, aby nabrać pewności, że nie może się z niej wydostać.Postaramy się wrócić w ciągu czter­dziestu ośmiu godzin.Jeżeli śnieżyca bardzo się nasili, to znaj­dziemy jakieś miejsce do spania.Zajmiesz się wszystkim, tak?- Tak - odpowiedziała ponuro Renati.- Franko i ty nie będziecie skakać sobie do gardeł - dodał Wiktor rozkazującym tonem i spojrzał na Michaiła.- Powstrzy­masz ich, żeby się nie pozabijali nawzajem, prawda?- Tak, proszę pana - odpowiedział Michaił, chociaż nie wie­dział, co mógłby zrobić, gdyby Franko i Renati starli się ze sobą.- Kiedy wrócę, masz mieć już skończoną lekcję, którą za­częliśmy wczoraj.- Był to tekst na temat upadku Cesarstwa Rzymskiego.- Przepytam cię z tego.Michaił skinął głową.Wiktor zsunął z siebie pelerynę i zdjął sandały, a Nikita poszedł w jego ślady.Stali obydwaj nadzy, wydychając parę z ust.Nikita pierwszy zaczął przemianę.Czarne włosy popełzły po jego ciele jak dziwne pnącza.Wiktor wpatrywał się w Renati błyszczącymi w przyćmionym świetle oczami.- Posłuchaj mnie.Jeżeli z jakiegoś powodu.nie wrócimy po trzech dniach, ty będziesz rządziła watahą.- Kobieta będzie rządzić mną? - pisnął Franko.- Będzie rządzić watahą - powtórzył Wiktor.Szara fala wil­czych włosów spływała po jego barkach i w dół po ramionach.Skóra Wiktora wyglądała na śliską i natłuszczoną, a na czole, nad jego łączącymi się brwiami, wystąpiły krople potu.Para unosiła się wokół jego ciała.- Masz jakieś zastrzeżenia w tej sprawie? - Jego głos brzmiał coraz bardziej chropowato.Kości twarzy zaczynały się przesuwać, a spoza warg wysunęły się kły.- Nie - odpowiedział pośpiesznie Franko - żadnych za­strzeżeń.- Życzcie nam powodzenia.- Głos Wiktora brzmiał już jak gardłowy charkot [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl