[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiesz, nie chcę ci prawić kazań, ale mam nadzieję, że to o czym wspomniałeś, to tylko jedna zprzeszkód, nie najważniejsza i nie wynikająca z jakiegoś samolubstwa czy oziębłości.Być może jeszczeznajdziesz swoją panią Grant.Jeżeli zamierzasz szukać, dam ci małą radę.Twoja matka to wspaniałakobieta, Selwynie, wspaniała kobieta.Nie ma gospodyni lepszej od niej, a z finansami radzi sobiedoskonale  lepiej niż ktokolwiek inny.Jest dobrą żoną i matką.Gdybym był młody, zalecałbym się doniej i ponownie z nią ożenił; tak bym zrobił.Ale pamiętaj, synu, kiedy ty będziesz wybierał sobie żonę,wez tę z małym, ładnym i zupełnie pospolitym nosem, a nie z nosem arystokratycznym.Nigdy nie żeń sięz kobietą, która ma  rodowy nos.Dziwnym zbiegiem okoliczności kobieta o rodowym nosie weszła właśnie do biblioteki irozpromieniła się w macierzyńskim uśmiechu, widząc ich razem. W jadalni czeka mała przekąska, a gdy zjecie, musicie się przebrać.I przyczesz porządnie włosy,dobrze, kochanie?  zwróciła się do męża. Selwynie, zielony pokój już przygotowany.Jutroporozmawiamy spokojnie, ale dziś będę zbyt zajęta, by pamiętać, że gdzieś tam się kręcisz.Jakdostaniemy się wszyscy do Wish ton wish? Leo i Berta jadą bryczką zaprzężoną w kucyki.Trzeciaosoba już się tam nie zmieści.Będziesz musiał tłoczyć się ze mną i ojcem w powozie. Po co?  uciął szybko Selwyn. Pójdę piechotą, przecież to tylko pół mili.Mam nadzieję, że staradroga jest wciąż używana? Powinna być w porządku  odparła pani Grant. Leo bardzo o nią dba.Jeśli zapomniałeś, którędyprowadzi, on wszystko ci wyjaśni. Nie zapomniałem  powiedział Selwyn nieco szorstko.38 Miał powody, by dobrze pamiętać leśną drogę.Leo nie był pierwszym Grantem chodzącym wkonkury do Wish ton wish.Kiedy Selwyn wyruszył, księżyc wzeszedł właśnie nad wschodnimi wzgórzami: okrągły, czerwony,nieco zamglony.Jesienne powietrze było aromatyczne i jednocześnie delikatne.Po prawej stronie długiecienie kładły się na polach.Srebrzysta mozaika pokryła żywą ścianę starych buków.Selwyn szedłpowoli.Rozmyślał o Esme Graham, albo raczej o dziewczynie, którą kiedyś była i zastanawiał się, czyspotka ją na ślubie.Mógł się z tym liczyć, a nie chciał jej widzieć.Mimo dziesięcioletnich wysiłków niewiedział, czy potrafi spojrzeć na żonę Toma St.Claira nie tracąc przy tym spokoju i opanowania.Wnajlepszym wypadku takie spotkanie zniszczyłoby jego wspomnienia  już nigdy nie pomyślałby o niejinaczej niż jako o Esme St.Clair.Grahamowie przybyli do Wish ton wish przed jedenastu laty.Mieli mnóstwo córek, a Esme byłanajstarszą z nich.Selwyn, pod pretekstem opiekowania się młodszymi dziewczynkami, często tego lataprzebywał z Esme i zakochał się w niej bez pamięci.Wprawdzie Tom St.Clair zawsze kręcił się gdzieś wpobliżu, ale w końcu, jako daleki kuzyn miał do tego prawo.Pewnego jednak dnia Selwyn dowiedział się,że Esme  wówczas szesnastoletnia panna  zaręczyła się z Tomem.To był koniec.Selwyn opuściłrodzinę i miasto najszybciej, jak tylko mógł.W rok pózniej w liście z domu znalazł krótką wzmiankę oślubie Toma St.Claira.Tak rozmyślając zapomniał, że się spieszy i ledwo zdążył na ślub.Burmistrz Wish ton wish właśnierozpoczynał ceremonię, gdy Selwyn wśliznął się do środka bocznymi drzwiami.Zobaczył pannę młodą iz trudem powstrzymał okrzyk zdumienia.Ta piękna, wysoka, uroczo zarumieniona kobieta z kaskadąkruczoczarnych włosów ukrytych pod śnieżnym welonem  czy to naprawdę Alice Graham? Mała, chudadziewczynka, wciąż starająca się upodobnić do chłopaka? Przyglądał się i oczom nie wierzył.A jednak.Mimo zupełnie innej figury, cery, koloru włosów, była podobna do Esme, miała z nią coś wspólnego.Ano właśnie, gdzie Esme? Podczas gdy pastor odczytywał przysięgę małżeńską, Selwyn rozglądał sięnad głowami gości.Wypatrzył kilka sióstr Graham, a nawet stojącego na drugim końcu sali Toma St.Claira, ale Esme nigdzie nie było widać.Po uściśnięciu ręki panu młodemu i zwykłej ceremonii składania życzeń, Selwyn zapragnął znalezćsię na świeżym powietrzu.W ogrodzie pełgające, różane światło chińskich lampionów oraz srebrzystyblask księżyca tworzyły nastrój bajkowy i niepowtarzalny.I wówczas zobaczył, jak Esme wychodzi zzatłoczonego domu do ogrodu  wysoka, szczupła kobieta w błyszczącej, obcisłej sukni.Białe kwiatycudownie odcinały się od brązu jej wspaniałych włosów.W delikatnej poświacie otaczającej domweselny i ogród wyglądała piękniej niż kiedykolwiek.Na ten cudowny widok serce Selwyna zabiłoniebezpiecznie mocno. Esme!  zawołał mimo woli.Zauważyła go i chyba zaczerwieniła się, choć nikłe światło sprawiało, że nie był pewien. Selwyn!  krzyknęła, wyciągając ku niemu ręce. Mój Boże, Selwyn Grant! Czy to sen, czy jawa?Nie wiedziałam, że tu jesteś! Nie wiedziałam, że wróciłeś do domu!Ujął jej ręce i przyciągnął ją lekko do siebie, niewiele myśląc, co może sądzić o tym Tom St.Clair.Wiedział tylko, że kocha ją całym sercem i że to ona właśnie była i jest najważniejszym i jedynym celemw jego życiu. Wróciłem do domu cztery godziny temu i natychmiast wysłano mnie tu, na wesele brata.Kręci misię w głowie, Esme.Wciąż nie mogę dostosować mych starych wyobrażeń do nowego stanu rzeczy.Zmiać mi się chce, gdy pomyślę, że Leo i Alice są małżeństwem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl