[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mianowicie jeśli powiesz nam wszystko o Quintusie Millerze i wszystko o twoich przyjaciołach wariatach.Bo jeśli nie, to czeka na ciebie szafot i absolutna zagłada dzięki Awenowi, imię jego święte, oraz Belowi, bogu słonecznemu, na zawsze i zawsze, amen.Możecie ich mieć! Możecie ich mieć! Mogę wam powiedzieć jak!- No to pośpiesz się - zażądał Geoff.- Tego wieczoru nie jestem zbyt cierpliwy i mam duży apetyt na unicestwianie takich niespełna rozumu jak ty.To wszystko było w książkach.w bibliotece Krögera.i były także diariusze.Kröger przez cale życie studiował druidów.Quintus włamał się do biblioteki i ukradł je.i powiedział nam, że możemy wszyscy uciec.Planowaliśmy to całe miesiące.Najtrudniej było znaleźć flet, właściwy rodzaj fletu.Ale udaliśmy, że chcemy założyć zespół muzyki ludowej.i w końcu pan Estergomy kupił go nam.- Flet? O czym ty mówisz? - zapytał Geoff.Aby zagrać muzykę rytualną, aby otworzyć pantakl.abyśmy wszyscy mogli uciec.I uciekliśmy.Quintus poszedł pierwszy, a potem przeszedł przez ściany i zagrał muzykę, i my także uciekliśmy.Jeden gra, a reszta za nim idzie, taki był rytuał./ dokonaliśmy tego! Prosto w ściany!Geoff stał zupełnie nieruchomo, wczesnopopołudniowy wiatr zdmuchiwał mu włosy na tył głowy.- Jeden gra, a reszta za nim idzie - powtórzył spokojnie.A potem zadeklamował:Lecz oto skręcił z południa na zachódI kroki skierował ku górze KoppelbergA za nim tłoczyły się dzieci.A oto gdy doszli do zbocza góryBrama cudowna rozwarła się szerokoJakby jaskinia nagle tu powstałaI Szczurołap wszedł tam, a dzieci za nim.Nawet Otto znał ten wiersz.- Szczurołap z Hamelin - powiedział zduszonym głosem.- Święty Mojżeszu, więc to całe cholerstwo to prawda, a ja to widzę na własne oczy.- Tak - odparł Geoff.- To cholerstwo to prawda, w ciągu dziejów powtarzało się wielokrotnie.Nie ma niczego takiego jak duchy czy demony.Ale są ziemiokrążcy i ścianokrążcy.Ludzie, mieszkający w prawdziwym podziemnym świecie.Wypuśćcie mnie - nalegał Lester.- Powiedziałem wam wszystko, co wiedziałem.Wypuśćcie mnie.- Jack? Co o tym sądzisz? - zapytał Geoff.Jack spojrzał na betonową twarz Lestera i pomyślał o Randym, o ojcu Bellu, o Essie Estergomy, o Danielu Bufo i Josephie Lovelittle.Wiedział, że zdolny jest rozwalić Lesterowi twarz wibromłotem.I zrobiłby to, ale nie gwarantowałoby to zagłady niezrównoważonej duszy Lestera.- Głosuję za tym, abyśmy go złożyli w ofierze - powiedział.- Pokażmy Quintusowi Millerowi, że traktujemy sprawę poważnie.Daliście mi słowo - zaprotestował Lester.- A ojciec Bell zginął w najgorszych, najcholerniejszych męczarniach, jakie da się wymyślić - odwarknął mu Jack.Nie chciał ustąpić! Nie chciał nas wypuścić! To nie moja wina!- W jaki sposób wydobędziemy go z betonu? - spytał Jack.Geoff podniósł butelkę wody świeconej.- Egzorcyzmowana woda zmieszana z egzorcyzmowaną solą.To jest sposób, w jaki wcześni chrześcijanie ostatecznie pokonali druidów.Droga ducha przeciw drodze ciała.Nie! - wrzasnął Lester.- Nie, nie zabierajcie mojej duszy!Geoff zdjął nakrętkę butelki po perrierze i podniósł ją do góry.Nie! - darł się Lester.- Powiem wam, jak ich znaleźć! Powiem wam, jak ich znaleźć!Jack podszedł tuż do bloku betonu i popatrzył Lesterowi prosto w twarz.- Jack, nie zbliżaj się zanadto - ostrzegł go Geoff.Ale Jack był zbyt wściekły, by posłuchać.- A więc dobrze, Lester - powiedział.- Ty nam powiesz, jak ich znaleźć, a my cię wypuścimy.Ale ostrzegam cię, koleżko.Jeśli nas oszukujesz.Wytropię cię osobiście i złamię kręgosłup na tym szafocie i będę to robił bardzo powoli.Posłuchaj, proszę, mówię wam prawdę.Musicie wrócić do bramy.Do miejsca, gdzie Quintus po raz pierwszy wszedł w ścianę.Musicie grać muzykę.Muzyka przyciągnie ich wszystkich z powrotem.Muszą iść za muzyką, nie mają wyboru.Przecież ją znasz, to muzyka wezwania na Grianstad.- Grianstad ! - zapytał Jack.- Co to jest Grianstad ?- To słowo celtyckie na noc przesilenia letniego - wtrącił Geoff.- Nie wiem, czy nasz obecny tu przyjaciel mówi nam prawdę, ale poznał co nieco naukę druidów.W noc przesilenia letniego druidzi grając muzykę wzywali wszystkich do świętych miejsc.- A więc nie musimy ich tropić indywidualnie - orzekł Jack.- Możemy ich wszystkich wezwać do powrotu do Dębów i tam załatwić.Nie miał pojęcia, jak on i Geoff będą w stanie „załatwić” stu trzydziestu sześciu maniakalnych morderców, ale być może pomocna okaże się tu książka Druggetta o druidyzmie.Nawet jeśli nie zdołają ich zniszczyć; nawet jeśli nie będą mogli zrobić nic prócz ponownego uwięzienia ich w ścianach budynku, to i tak będzie to lepsze niż pozostawienie ich włóczących się po mieście i porywających w ziemię niewinnych ludzi.- Ta muzyka.- powiedział Geoff - o jaką muzykę tu chodzi? Czy to jakaś specjalna melodia?Muzyka na fujarkę - odparł Lester.- Muzyka na fujarkę, grana na piszczałce.To idzie jak.- Dobrze - przerwał Geoff - więc to jest muzyka na fujarkę.Ale jak ta melodia brzmi?Lecz w tej samej chwili Lester wrzasnął jeszcze głośniej niż poprzednio.Ostry, chrapliwy skrzek przerażenia i kompletnej rozpaczy.Po obu stronach jego głowy z betonu wychynęły dwie potężne ręce i wciągnęły go do ziemi.Ujrzeli, jak Lester na moment unosi z betonu jedną rękę beznadziejnym gestem, szarpiąc palcami powietrze.A potem i ją wciągnięto w dół i Lestera już nie było.- Co się stało? - zapytał zdumiony Jack.- Gdzie on sobie poszedł?- Otto! - krzyknął Geoff.- Różdżki!- Co się dzieje? - powtórzył Jack.- Wyłaź z tej dziury! - nakazał mu Geoff.- Dziesięć do jednego, że to Quintus Miller.Wygramolili się z wykopu w betonie i cofnęli w stronę ciężarówki ze sprężarką.Otto manipulował różdżkami, próbując utrzymać je równolegle i powtarzając:- Nic, tylko cholerne kłopoty.Wolałbym tu nie być.Jack szybko omiótł wzrokiem parking, gorączkowo rozglądając się za jakimikolwiek bruzdami w betonie, jakimiś ramionami wystającymi jak płetwy grzbietowe rekinów.- Zwariowały! - powiedział Otto.- One całkiem wariują! Obie różdżki kręciły się uporczywie w kółko i w kółko, jak igły kompasowe nad biegunem północnym.Otto próbował je utrzymać w spokoju, ale nie potrafił.- To jest za mocne! To jest wszędzie! Po prostu nie potrafię ich powstrzymać od kręcenia się w kółko!Nagłe obie różdżki przestały się kręcić i zetknęły końcami.Rozległ się głośny, ostry trzask wyładowania elektrycznego, a zesztywniały Otto został ciśnięty o bok ciężarówki; uderzył w nią głową z tępym chrupnięciem, jak przejechana samochodem wiewiórka.Padł na ziemię drżąc, trzęsąc się i mamrocząc.Jack uklęknął przy nim.Wełniany kapelusz Ottona był poplamiony krwią, a oczy wywrócone białkami.- Nie dotykaj go - przestrzegł Geoff.- Otrzymał udar magnetyczny.i to potężny.Gdybyś go dotknął, doznałbyś prawdopodobnie poważnego szoku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl