[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyznaczyli sobiespotkanie w Latourell, małym miasteczku leżącym na północ od domuBrolina, przy drodze biegnącej wzdłuż malowniczego wąwozu, którym pły-nie rzeka Columbia.To było pierwsze spotkanie Meatsa z Brolinem od wielu miesięcy.Wymienilidłuższy niż zwykle uścisk dłoni.Lloyd czuł się dziwnie - nie za bardzowiedział, jak ma się teraz zachować wobec dawno niewidzianego kolegi, zktórym kiedyś się przyjaznił.W końcu przecież uratował mu życie podczaspamiętnego starcia z  Duchem z Portland".Joshua wydawałsię poruszony, ale chociaż nie emanowało z niego żadne ciepło, emocje byływyczuwalne w jego spojrzeniu.Jeszcze bardziej wytrącił Lloyda z równowagi widok wysportowanej sylwetkiAnnabel, która wyłoniła się zza mustanga Brolina.Kobieta była bardzopiękna, a splecione włosy jeszcze podkreślały jej śniadą karnację.Przedewszystkim jednak - miała pistolet.- W Los Angeles i w Nowym Jorku policjanci za zgodą zwierzchnikówzawsze są uzbrojeni.Nosimy przy sobie broń nawet wtedy, gdy nie jesteśmyna służbie.Chyba nigdzie indziej tego nie ma - wyjaśniła, kiedy zostali sobieprzedstawieni.- Tak długo, jak jesteście na swoim terenie - rozumiem, ale tutaj, wOregonie.Wszyscy troje przeszyli Meatsa spojrzeniem.- Dobrze, zgoda - rzucił szybka - Nic nie powiedziałem.Tak czy inaczej,występuje tu pani nieoficjalnie; dopóki broń jest schowana, nie mam nic dopowiedzenia.Wskazał kawiarnię, przed którą się umówili- Kupię nam kilka kanapek i pojedziemy.Zostawimy samochody na jednymz placów piknikowych, a pózniej będziemy musieli iść pieszo kilkakilometrów.Mam nadzieję, że macie wygodne buty.Oba samochody sunęły cicho brunatnym wąwozem zagubionym w lesie,podobne do dwóch małych insektów.Pagórkowaty teren był gęsto pokrytynieprzebraną roślinnością.Jeśli czasem jakieś wzgórze wystawało ponadinne, to jego skalisty szczyt, od tysiącleci narażony na silne podmuchywiatru, błyszczał jak wyostrzona klinga.Czas zmienił miękkie przepierzeniaskalne w ostrza strzelające w niebo.A potem nagle pojawiały się masywygórskie.Poszarpane stożki tysiącletnich wulkanów i ostre wierzchołki pięłysię ku niebu, które przez większą część roku naznaczało je białymirefleksami.Kilometry prawie niewidocznych w tym pejzażu zakrę-tów poprowadziłyLloyda Meatsa aż do rozległego pasa pustej przestrzeni, gdzie zaparkowałsamochód.Zaraz za nim zatrzymał się mustang Brolina. Była dopiero dziesiąta rano, a powietrze już gęstniało od nadchodzącegoupału.Annabel przeciągnęła się i włożyła okulary przeciwsłoneczne.Zobaczyła,jak Meats zakłada plecak, wskazując im wąską ścieżkę biegnącą w kierunkulasu.- Musimy przejść tą ścieżką około pięciu kilometrów, zanim wejdziemy w las- uprzedził.- Mam ze sobą wodę, nie wahajcie się o nią poprosić.Przysłonił dłonią oczy i rozejrzał się dokoła.Potrząsnął głową.- To absurdalne.- wyszeptał.Larry, który usłyszał te słowa, podszedł do niego.- Czemu tak mówisz?- Rozejrzyj się! Czeka nas cały dzień marszu.Co to za idiotyzm z tymsmarkaczem i pająkami? Dla mnie to wszystko jest absolutnie bez sensu.Domiejsca, o którym mówił ten chłopak przez telefon, nie można w żadensposób dojechać, co oznacza, że aby tam dotrzeć, trzeba iść pieszo dwiealbo trzy godziny I co tam znajdziemy? Rysunek z podpisem: "A kuku"?- Tak, to zdecydowanie dziwny zbieg okoliczności - odezwała się Annabel.Mężczyzni obrócili się ku niej.Popatrzyła na nich zza ciemnych okularów.- Dziwny! - powtórzyła.- Skąd ten chłopak w ogóle wiedział o pająkach?Dobrze: załóżmy, że jego ojciec to jeden z lekarzy zajmujących sięukąszeniami.Ale dlaczego chłopak dzwoni i wysyła nas akurat dozachodniej części lasów ry leśne, a on wysyła nas akurat tutaj, w miejsce, wktórym zginał brat Larry'ego.Skąd on o tym wie?- Brat Larry'ego zginął ponad dziesięć kilometrów stąd.- sprzeciwił sięniepewnie Meats, ale nie mógł zaprzeczyć, że mimo wszystko jestzaintrygowany Wiedział, że kobieta ma rację.To prawda, ani leśna eskapadapodjęta z polecenia kapitana Chamberlina nie wywołała jego zachwytu, anitym bardziej nie cieszyła go perspektywa dnia spędzonego na świeżympowietrzu.Ale przecież nie wolno mu zapomnieć, że jest policjantem.Rzucił okiem na Brolina, który stał u stóp podchodzącej w górę ścieżki iwpatrywał się w horyzont. Myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl