[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobiety, dziesięć czy jedenaście kobiet, z dzikimi minami i dziko rozwichrzonymi włosami, niektóre ubrane w proste szpitalne fartuchy, niektóre w bawełnianych spódnicach lecz nagie do pasa, inne całkowicie nagie.Pchały jego głowę do przodu, aż wcisnęły ją między kolana, ramiona zaś odchyliły mu w górę i do tyłu.Pojękując z wysiłku próbował opaść głębiej w ziemię, by im uciec, ale jedna z nich wkręciła się w glebę poniżej niego - wielka, naga o tłustych ramionach, ogromnych piersiach i bliznach między udami po ogniu, którym podpaliła własne włosy łonowe.Zejdź niżej, moje kochanie - zachęcała, uśmiechając się do niego bezzębnym uśmiechem.- Zejdź niżej, jeśli chcesz!Jack skręcał się, dźwigał, ale nie mógł się uwolnić.Właśnie wówczas przybył Gordon Holman i stanął nad nim, nagi, jeśli nie liczyć kaftana bezpieczeństwa, zawiązanego w pasie jak brudnobiały szkocki kilt.Jego dwóch pomocników stało nieco dalej za nim, jeden nieustannie kiwał głową, drugi zaś nieruchomy, z koroną cierniową na skroniach ; pustym, błogim uśmiechem.Święty Pomyleniec.Ale najdziwniejsze ze wszystkiego było to, że owa konfrontacja miała miejsce dwadzieścia stóp poniżej powierzchni lasu, w ciemnościach wśród wijących się korzeni, pomiędzy Lodi i Okee, niedaleko od jeziora Wisconsin.Quintus powiedział, że chcesz przerwać nasze składanie ofiar - oświadczył Gordon Holman.- Quintus powiedział, że chcesz, abyśmy na zawsze pozostali w ziemi.Quintus jest szalony - oznajmił Jack.- Ta tak zwana ofiara to mój syn.Quintus powiedział, że chce cię widzieć martwego.Martwego, to właśnie powiedział, i powieszonego do wyschnięcia! Przynieście mi skórę tego człowieka, to właśnie powiedział! Przynieście mi jego wątrobę!Tłusta kobieta wiła się lubieżnie pod nim, liżąc jego powieki i wargi.Odwrócił głowę z obrzydzeniem.Chcę się kochać z tobą, gdy będziesz umierał - szepnęła.- Chcę cię mieć w sobie, gdy będą cię zabijać.Jedna z kobiet zaśmiała się i wrzasnęła:Pandora! Pandora! Pandora! - Powtarzała to w kółko, póki inna kobieta nie wczepiła jej się we włosy.Wypuśćcie go - rozkazał Gordon Holman.Kobiety zrazu się zawahały, ale gdy Gordon Holman zrobił z groźną miną krok do przodu, wypuściły ramiona Jacka i powłócząc nogami cofnęły się, zostawiając go skulonego na miejscu.Pozostała tylko tłusta kobieta pod nim, na wypadek gdyby spróbował dać nura do bezpiecznego miejsca, głęboko w dolnych pokładach ziemi.Czy jest modlitwa, którą chciałbyś odmówić? - zapytał Gordon Holman.Jack pozostał na miejscu, przygarbiony, gorączkowo myśląc.Jak brzmiały te obrzędowe słowa? Słowa transformacji i ofiary? Gdy Geoff wyrecytował je Lesterowi na szczycie parkingu, tamten wrzeszczał jak szalony.Caimich mi a nochdEadar uir cośtamEadar run do reachd,Cośtam cośtam cośtamZdumiał się, że zdołał zapamiętać aż tyle.Zwykle pamięć miał okropną.Ludzie telefonowali do niego, on obiecywał, że oddzwoni za dwie czy trzy minuty, no i koniec: zapominał o tym natychmiast.Jak właściwie udało mu się zapamiętać gaelicki; szczególnie gaelicki, który usłyszał tylko raz i przeczytał tylko dwukrotnie, i to w najbardziej stresujących okolicznościach?Caimich mi a nochdEadar uir agus eare,Eadar run do reachd,Agus dearc mo dhoillePod ziemią zapanowała przygniatająca cisza.Jack pozostał przycupnięty, z przygiętą głową.Najpierw pomyślał, że Gordon Holman po prostu czeka na właściwy moment, by go zabić.Ale potem poczuł drganie gliniastej gleby i ostrożnie uniósł twarz.Stał nad nim Gordon Holman, drżąc na całym ciele, w konwulsjach najgłębszego przerażenia.Jack odwrócił się.Większość kobiet, również owładniętych drżeniem, padła na kolana.Święty Pomyleniec nie uśmiechał się już, lecz patrzył z niezadowoloną miną, a szaleniec kiwający głową machał nią teraz tak gwałtownie, że Jack pomyślał, iż grozić mu może strząśniecie jej z barków.Ofiara, transformacja.Koniec jednego życia, początek następnego.To właśnie tak bardzo przerażało owych nieszczęsnych wariatów.Te słowa zwiastowały śmierć, przemianę i niepewność; wyższość magii nad ludzką wolą.To były słowa, które druidzi wypowiadali do swych wiernych w Stonehenge, w Carnac i na Mystery Hill, gdy całym światem władała magia.Nawet Jack poczuł potęgę tego, co właśnie wyrecytował.Czuł, jak moc linii ley skupia się wokół niego, czuł gotowość do obrzędu, który właśnie rozpoczął.Ale co teraz - pomyślał Jack.- Czy mam się rzucić do ucieczki? Czy oni za mną pójdą? Czy skutki modlitwy zanikną, gdy tylko się poruszę?Powoli, ostrożnie powstał.Ciągle drżąc, nadal z zamkniętymi oczami Gordon Holman przyglądał mu się, lecz nie uczynił nic, by go powstrzymać.Czas jeszcze nie nadszedł - powiedział Gordon Holman.Co chcesz powiedzieć przez to, że czas jeszcze nie nadszedł?Jeszcze nie zabrałem wszystkich moich ośmiuset.Mam nie więcej niż pięćdziesięciu! To nie ten czas! To nie może być ten czas!Jack podniósł głowę i uzmysłowił sobie błyskawicę, trzaskającą wśród drzew.Była ulewa.Czuł, jak zimna chłodem przejmującym do szpiku kości woda spływa z liści i sączy się przez czarne, włochate korzenie dębów.Ponadto - dodał Gordon Holman bardziej optymistycznym tonem - Quintus jeszcze nas nie wezwał.Quintus nas nie przywolal.Quintus będzie wiedział, kiedy nadejdzie czas! Quintus będzie wiedział, kiedy każde z nas zabierze swoich ośmiuset.Gordon Holman zaśmiał się, kobiety także się zaśmiały, choć jeszcze przejęte strachem i z mniejszym przekonaniem.Jack wypowiedział pierwsze słowa obrzędu ofiarnego.To, co już zostało wprawione w ruch, nie będzie łatwe do zatrzymania, nie bez ofiary, nie bez śmierci.Obrzęd ofiarniczy, który Geoff rozpoczął na szczycie dachowego parkingu został dopełniony dopiero wówczas, gdy Quintus Miller zamordował Lestera.Konieczna była krew, ludzka glina.Ale Gordon Holman sapnął i zaczął ujadać jak pies.Nie trapcie się! Nie trapcie się! - zakrzyczał do swych szalonych towarzyszy.- Quintus zawoła nas, gdy nadejdzie czas! Quintus zagra swą muzykę i wtedy będziemy wiedzieli! Quintus wezwie nas swą piszczałką! Wezwanie! Wezwanie! Nie usłyszeliśmy jeszcze wezwania! Gdybyśmy usłyszeli wezwanie, nie mielibyśmy wyboru! Musielibyśmy pójść! Lecz nie nadszedł czas! Nie trapcie się! Nie nadszedł czas!Co on chce powiedzieć - pomyślał Jack.- Wezwanie? Quintus ma ich wezwać grając na piszczałce, gdy nadejdzie czas składania ofiary?Podniósł własną fujarkę.Zwykły kawałek prostej trzciny z wypalonymi w nim otworami.Być może odpowiedź stanowiła muzyka.Być może muzyka była tu kluczem.Była kluczowym momentem obrzędu, który pozwolił mu wejść w ścianę.Być może była także kluczowym momentem obrzędu składania ofiary.Quintus zagra na fujarce, gdy dla szaleńców nadejdzie czas, by zgromadzić się w świętym miejscu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl