[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak przeżyć? Sądzę z tego, co mówiłeś, że udało ci sięuzyskać o wiele więcej? Paryż? Londyn? Co to ma znaczyć?Alex odpowiedział mu szczerym, otwartym spojrzeniem.- Pracowałem w turystyce - powiedział z prostotą.-Wydawało mi się to oczywistym rozwiązaniem, skoro chciałembyć w ruchu.- Opuścił wzrok pod surowym, karcącymwzrokiem Charlesa.- I całkiem niezle mi szło - dodał skromnie.-Przynajmniej jak dotąd.Helen rozejrzała się dookoła.Jon, jak zauważyła, wpatrywałsię w Alexa zafascynowany, zahipnotyzowany jego dobrze83 Anula_emalutkaskrojonym garniturem, subtelnie podkreślającym europejski styl,modną fryzurą i tą nieokreśloną aurą niezwykłości, promieniującąz nowo przybyłego.Musiał go polubić jako człowieka, nic na tonie mógł poradzić, Alex tak bardzo starał się być miły!- Słuchajcie, powinniście wiedzieć - powiedział nagle Alex -że nie przyjechałem tu, by sprawiać kłopoty.Chciałem po prostuoddać ostatnią posługę tacie.Opuścił wzrok na swoje dłonie i wydawało się, że z trudemzdobywa się na te słowa.- Zawsze miałem zamiar wrócić i pogodzić się z tatą,musicie mi uwierzyć.Podniósł oczy na Helen.- I z tobą też.Nigdy nie sądziłem, że on.że to się takskończy.Myślałem, że mam jeszcze dużo czasu.- Jego głosbrzmiał teraz chrapliwie.- Nie chciałem wrócić, dopóki niezarobię pierwszego miliona.Chciałem mu zaimponować.%7łebybył ze mnie dumny.Jon pochylił się ku bratu impulsywnie, wyciągając do niegorękę.- I byłby z ciebie dumny - powiedział gwałtownie.- Jestemtego cholernie pewny!Uścisnęli sobie gorąco dłonie.- Słuchaj, chłopie - ciągnął Jon.- Nie wiem nic o tym, co sięzdarzyło w przeszłości, bo mnie wtedy jeszcze nie było naświecie.Ale wiem, że tato nigdy nie żył w zgodzie z bratem i dosamego końca robił co mógł, by go unieszczęśliwić.Prawda,Charles?Jeśli potakujący gest Charlesa wyrażał zarówno ironię, jak idystans, Jon tego nie zauważył.- Nie chcę, aby to samo powtórzyło się z moim bratem,choćby tylko przyrodnim.Musimy zacząć od nowa i tym razemwszystko będzie jak należy.Jeśli zechcesz czegoś zKoenigshausu, wystarczy, że to powiesz.Albo po prostuwezmiesz sobie! - Uniósł głowę i rozejrzał się dookoła,84 Anula_emalutkanieświadomie naśladując Phillipa.- I jak długo będę miał tu cośdo powiedzenia, tak właśnie będzie!Zapadło milczenie, pełne aprobaty.Tylko Charles ponownie zakłócił panującą harmonię, gdyskinął głową w kierunku Jona.- Zanim to wszystko przejmiesz na dobre, nie zapominaj, żeCarey jest tutaj.Nikt o tym nie pamiętał.Helen patrzyła naszwagra.- Carey?- Dyrektor banku.Z miasta.W sprawie testamentu Phillipa.Prawdopodobnie chciałby się z nami teraz zobaczyć.- Jest w jadalni - wtrąciła Rose.- Od godziny, dwóch, możewięcej.Ogólny śmiech rozproszył napięcie.- No cóż, lepiej będzie, jeśli i my tam pójdziemy! -powiedziała stanowczo Helen.- Ty też, Alex.Jesteś teraz jednymz rodziny!O Boże, jak on tego nie znosił!Zgodził się być dyrektorem banku, a nie odwalać za kogośczarną robotę.A zapowiadało się, że właśnie przypadnie mu rolapraczki wszystkich brudów tej rodziny! Jednakże nic się nie dazrobić - rozmyślał Carey, po raz setny ocierając czoło.PhillipKoenig przez czterdzieści lat był dobrym klientem banku,którego istnienie zależało w dużym stopniu od jego pieniędzy.Itak będzie zawsze.Jakie znaczenie miało, który z Koenigówstanie u steru, jeśli tylko Koenigshaus będzie istniał nadal?Teraz wszyscy już zgromadzili się wokół stołu w jadalni:wdowa, Helen, elegancka jak zwykle, nawet w żałobie, zauważyłz aprobatą; Charles, brat Phillipa; młody Jon; robiący wrażenieskłopotanego księgowego.Nichols czy jak mu tam; ta jegoaborygeńska córeczka, choć Bóg jeden wie, jakim prawem się tuznalazła, wreszcie tajemniczy przybysz, dawno utracony brat wewłasnej osobie.Careya nie było w okolicy, gdy zdarzyła się tastara tragedia.Ale nikt, kto mieszkał przez jakiś czas w85 Anula_emalutkaTerytorium, nie mógł nie znać historii o zbłąkanej owieczceKoenigów.A może powinienem powiedzieć: czarnej owcy - pomyślał,obserwując z zaciekawieniem ciemnego, przystojnegomężczyznę, około trzydziestu ośmiu, może czterdziestu lat,trochę wyglądającego na hulakę, który siedział nonszalancko nahonorowym miejscu przy stole, czując się jak u siebie.Carey wyprostował się i wzdrygnął.U siebie?No cóż, jeśli o to chodzi.- Panie Carey, sądzę, że zna pan wszystkich obecnych.-Głos Helen był zawsze miły dla ucha - pomyślał Carey, można bygo słuchać choćby cały dzień.- Poza moim.moim pasierbem,Alexandrem Koenigiem.Dobrze to zrobiła - powiedział w duchu Alex.Zewzruszającym odcieniem świeżości i naprawdę czułym rzutemoka na uniżonego sługę - syna marnotrawnego.Wydaje się, że tomimo wszystko miła kobieta.I do tego nadal atrakcyjna.Nie musiał przyglądać się ciałuHelen, jej długim, szczupłym nogom, jędrnym piersiom iszerokim biodrom.Już wiedział, jak wygląda.Wiesz, chłopie -mówił sobie - wcale niezła.Po czterdziestce, to prawda, ale niktby jej z łóżka nie wyrzucił.Stary zawsze umiał zadbać o siebie,nikt nie mógłby mu zarzucić, że miał zły gust w sprawie kobiet.Nie będzie chyba trudno zdobyć jej sympatii dla zaginionegochłopaczka.A od dawna zasługuję na trochę wygód w starymKoenigshausie.Należy mi się to od tej posiadłości, od nichwszystkich.Jego wzrok przyciągnęło poruszenie po drugiej stronie stołui uśmiechnął się do siebie.Ale jeśli mowa o tamtej drugiej, o tejmałej choc-ice - cholera! To z pewnością całkiem inna parakaloszy.Obserwował uważnie Geenę, starannie maskując toszczerym uśmiechem, uprzejmym, lecz nie zanadto poufałym.W86 Anula_emalutkachwilę pózniej nadał twarzy wyraz pełnej szacunku uwagi, gdyCarey rozpoczął:- Czy możemy zaczynać? Helen skinęła głową.- Sądzę, że tak.Carey odchrząknął.- Czy wszyscy chcą, aby otworzyć testament dzisiaj?Zważywszy na ostatnie wydarzenia, po tym wszystkim.?Helen spojrzała na Charlesa z wahaniem.Wyciągnął rękę ikrótko uścisnął jej dłoń.- Nie chcę nikogo naciskać, ale sądzę, że jesteśmy już tymzmęczeni.Wydaje mi się, że lepiej będzie mieć to z głowy, apotem jak najszybciej wrócić do normalnego życia.- Zwrócił sięw kierunku Jona.- Zgoda?Jon nie musiał zastanawiać się nad odpowiedzią.Biedny,stary Charles! Każdy, kto ma być całkowicie wydziedziczony,chciałby załatwić to jak najszybciej.Niech tak będzie, skoro tegochce.Skinął głową.- Zgoda.Carey podniósł dokument leżący przed nim na stole i zacząłczytać.- To jest ostatnia wola i testament Phillipa Johna Koeniga.- Przepraszam, że przerywam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl