[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tam - wskazał książę.- Oto wasz łup.Okaleczone, półmartwe, półżywe ptaki wzbiły się jeszcze wyżej i zaczęły krążyć nad Ghanhem.Potwór minął skalną krawędź i na widok czworga ludzi otworzył paszczę i wydał przeraźliwy krzyk.- Uciekajmy! - zawołał Corum.Biegli zapadając się w głębokim, krwawym pyle, a Ghanh krzyknął ponownie, nie mogąc się zdecydować, z którym z nich ma się rozprawić na początek.Corum zakrztusił się, gdy doleciał go cuchnący oddech potwora.Obejrzał się na moment.Przypomniał sobie, jak tchórzliwe były ptaki i jak długo wahały się, nim ich zaatakowały.Czy się odważą - nawet jeśli to oznaczało uwolnienie z Otchłani - zaatakować Ghanha?Tym razem jednak ptaki z niebywałą prędkością rzuciły się w dół.Ghanh, nieświadom ich obecności, krzyknął zdumiony, gdy zatopiły dzioby w jego miękkiej głowie.Kłapnął zębami, chwytając dwa z nich w paszczę.Jednak nawet do połowy pożarte przez potwora, nie przestawały go dziobać, gdyż jako martwych nie można ich było zabić po raz drugi.Trzepoczące nisko nad ziemią skrzydła Ghanha wzniecały ogromną chmurę rdzawego pyłu, która przesłaniała Coru-mowi i jego towarzyszom przebieg walki.Ghanh wił się, uskakiwał, kłapał paszczą i ryczał głośno, ale dzioby czarnych ptaków bezlitośnie uderzały w jego czaszkę.Potwór cofnął się nieco i przewrócił na grzbiet.Owinął się skrzydłami, usiłując osłonić głowę, i tak przedziwnie skurczony toczył się coraz dalej i dalej.Ptaki wzbiły się w powietrze, potem znowu opadły i nie przestając kłapać dziobami usiłowały dopaść wijący się kokon.Ghanh cały ociekał zieloną krwią, do której lepił się brunatny pył.W pewnej chwili niespodziewanie przetoczył się nad krawędzią i spadł w przepaść.Przyjaciele rzucili się naprzód, żeby zobaczyć, co się stanie.Kurz zatykał im płuca i piekł w oczy, dostrzegli jednak spadającego Ghanha.Rozpostarł skrzydła, by spowolnić upadek, ale na więcej nie miał już sił; nieuchronnie opadał na dno przepaści, a czarne ptaki dziobały jego odsłoniętą głowę.W końcu wszystko zniknęło w żółtej mgle.Corum czekał, ale nic się z niej nie wyłoniło.- Czy to znaczy, Corumie, że nie masz już sprzymierzeńców w krainie cieni? - spytał Jhary.- Ptaki nie zabrały przecież swojej zdobyczy.- Obawiam się, że masz rację - przyznał książę.Ponownie uniósł przepaskę i ujrzał, że straszliwa, lodowata jaskinia jest pusta.- Tak, nikogo tam nie ma.- A więc jesteśmy w martwym punkcie.Ptaki nie zabiły Ghanha i same też nie zostały zniszczone - podsumował Jhary-a-Conel.- No, ale przynajmniej jedno niebezpieczeństwo zostało oddalone.Ruszajmy dalej.Czarne chmury przestały płynąć po niebie.Zatrzymały się w miejscu, przesłaniając słońce.Oni zaś posuwali się naprzód pod tą czarną zasłoną.Corum spostrzegł, że od chwili, gdy ptaki odpędziły Ghanha, Jhary intensywnie nad czymś rozmyśla.- Co cię niepokoi? - spytał wreszcie.- Przyszło mi na myśl - rzekł towarzysz bohaterów, poprawiając szeroki kapelusz - że jeśli Ghanh nie zginął, tylko powrócił do swego legowiska, i skoro - jak mówi Król Noreg-Dan, jest on ulubieńcem Xiombarg, to niebawem królowa dowie się, że tu jesteśmy - a może już wie.Jeśli tak się stanie, to niewątpliwie postanowi nas ukarać za to, co zrobiliśmy z Ghanhem.Corum zdjął hełm i przygładził włosy.Spojrzał na Noreg-Dana, który z uwagą słuchał Jharego.- To prawda - westchnął Król Bez Królestwa.- Musimy być gotowi na rychłe spotkanie z Królową Xiombarg - albo przynajmniej z jej kolejnymi sługami, jeśli ona sama ciągle jeszcze nie domyśla się, że to pogromca jej brata zjawił się tutaj i bierze nas za zwykłych śmiertelników.Rhalina szła na przedzie, niezbyt zainteresowana toczącą się rozmową.- Patrzcie! - krzyknęła nagle, wskazując ręką przed siebie.Podbiegli do niej i ujrzeli, że w równej krawędzi skały widnieje kwadratowe wycięcie wysokością nieco przewyższające wzrost człowieka.Zgromadziwszy się wokół stwierdzili, że w dół urwiska prowadzą schody.Miały nie więcej niż pół metra szerokości i biegły pionowo w dół, równolegle do skalnej ściany, kilometr niżej ginąc w żółtej mgle.Straciwszy choć na chwilę równowagę, każdy schodzący niechybnie runąłby prosto w przepaść.Corum przypatrywał się w milczeniu skalnym stopniom.Czy istniały naprawdę? A może była to tylko sztuczka Xiombarg? Czy nie znikną nagle, gdy oni będą w pół drogi - jeśli w ogóle zdołają zajść tak daleko?Lecz do wyboru mieli jedynie mozolnie posuwać się wzdłuż krawędzi, by w końcu prawdopodobnie z powrotem znaleźć się nad Białą Rzeką.Książę zaczynał bowiem podejrzewać, że Dolina Krwi miała kształt kolisty, w jej środku znajdowało się Jezioro Głosów i góry, a dokoła otaczała ją Otchłań.Westchnąwszy ciężko, Corum ostrożnie stanął na pierwszym stopniu i na chwiejnych nogach, plecami opierając się o gładką ścianę, zaczął schodzić w dół.Cztery małe postacie powoli posuwały się po śliskich schodach, aż wreszcie krawędź urwiska pogrążyła się w mroku, dno zaś ciągle jeszcze ginęło w żółtej mgle.Ich wędrówce towarzyszyła przerażająca cisza.Bali się odezwać czy zrobić zbędny ruch, który mógłby rozproszyć ich uwagę; z trudem pokonywali stopień za stopniem.Kręciło im się w głowach, a otchłań zdawała się ściągać ich w dół.Przyciskając się do lodowatej skały, dygotali z zimna.Byli przekonani, że jeszcze parę kroków, a stracą równowagę i spadną prosto w żółtą mgłę.I wtedy usłyszeli hałas.Wydobywał się z mgły.Chrząka-nie, sapanie, prychanie i rechotanie, które z każdym krokiem stawało się coraz głośniejsze.Corum zatrzymał się i obejrzał na towarzyszy, którzy oparci o skałę także nasłuchiwali.Tuż za nim stała Rhalina, potem Jhary, a na końcu Król Bez Królestwa.- Znam ten odgłos - odezwał się Noreg-Dan.- Już go kiedyś słyszałem.- Co to takiego? - szepnęła Rhalina.- Taki hałas powodują tylko bestie Kiombarg.Mówiłem wam, że Ghanh stał na czele Hordy Chaosu.Cóż, te odgłosy to właśnie oni.Powinniśmy byli się domyślić, co kryje się za tą żółtą mgłą.Corum poczuł, jak ogarnia go lodowaty chłód.Spojrzał w dół, gdzie oczekiwały ich niewidoczne Bestie z Otchłani.Rozdział czwartyRYDWANY CHAOSU- Co teraz zrobimy? - szepnęła Rhalina [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl