[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Manier odłożył słuchawkę.WtorekGLENDALEGODZINA 5.45Obudziła się niezbyt wypoczęta, jeszcze zanim zadzwonił budzik.Włożyła szlafrok, poszła do kuchni, włączyła ekspres do kawy i wyjrzała przez okno.Niebieski sedan stał w tym samym miejscu przy krawężniku, strażnicy siedzieli w środku.Przez chwilę się zastanawiała, czy wyruszyć na swój zwykły poranny bieg, którym codziennie rano pobudzała się do życia.Postanowiła jednak z nie­go zrezygnować.Nie sądziła, by ktokolwiek ją zaczepił w trakcie joggingu, lecz wolała uniknąć zbędnego ryzyka.Nalała sobie filiżankę kawy i usiadła w salonie.Wszystko wydało jej się nagle dziwnie odmienione.Jeszcze wczoraj czuła się całkiem bezpieczna w swoim domu, który dzisiaj sprawiał wrażenie ciasnego, odizolowanego od świata i wy­stawionego na łup złoczyńców.Casey mogła się tylko cieszyć, że akurat w rym tygodniu Allison przebywa pod opieką Jima.Kilkakrotnie zdarzało jej się już przeżywać trudne chwile w zakładach.Wiedziała, że telefoniczne pogróżki jeszcze o niczym nie świadczą.Niemniej powtarzała sobie w duchu, że musi zachować ostrożność.Już krótko po pod­jęciu pracy w fabryce Nortona przekonała się dobitnie, iż robotnicy tworzą tu nadzwyczaj zwartą społeczność, o wiele bardziej niż w zakładach Forda.Cóż, Norton Aircraft zaliczały się do nielicznych przedsiębiorstw, gdzie pra­cownik ze średnim wykształceniem, jeśli tylko brał trochę godzin nadliczbo­wych, mógł zarobić rocznie nawet osiemdziesiąt tysięcy dolarów.Takie miej­sca pracy należały obecnie do rzadkości, toteż współzawodnictwo było bar­dzo silne.Wszyscy czuli się nadzwyczaj przywiązani do swoich stanowisk.W tej sytuacji związek zawodowy gotów był podjąć wszelkie, nawet niezgod­ne z'prawem działania, skoro zdaniem jego kierownictwa kontrakt z China­mi mógł w bliższej czy dalszej przyszłości doprowadzić do znacznego ogra­niczenia zatrudnienia.Casey przyłapała się na tym, że siedząc w wygodnym fotelu, z filiżanką gorącej kawy, zaczyna podświadomie rozważać, czy w ogóle ruszyć się tego dniaz domu.Nie było jednak wyjścia, musiała iść do pracy.Odstawiła więc filiżankę i poszła z powrotem do sypialni, żeby się ubrać.Kiedy zamknęła drzwi domu i wsiadała do swego mustanga, zwróciła uwa­gę, że za błękitnym sedanem ochroniarzy zatrzymał się drugi, identyczny wóz.Gdy zaś wyjechała na ulicę i skręciła w stronę zakładów, ten pierwszy ruszył jej śladem.Zatem Marder wyznaczył jej do ochrony aż dwa oddziały strażników.Jeden miał pilnować domu, podczas gdy drugi strzec jej w czasie drogi do pracy.Sprawy przedstawiały się chyba znacznie gorzej, niż sądziła.Wjeżdżała na teren fabryki z niezwykłym dla siebie uczuciem olbrzymiego ciężaru spoczywającego na barkach.Pierwsza zmiana przystąpiła już do pracy, parkingi były pozastawiane.Niebieski sedan towarzyszył jej aż do samej bramy zakładów.Tym razem strażnik przy wjeździe nie kontrolował przepustek.Już z daleka podniósł szlaban i energicznym ruchem ręki dał znać, żeby się nie za­trzymywała.Ochroniarze wjechali na teren tuż za nią.Dopiero gdy zaparkowała wóz przed budynkiem administracyjnym i wysiadła, kierowca sedana wychylił głowę na zewnątrz i pożegnał ją uprzejmym:- Życzymy pani miłego dnia.- Dziękuję.Ochroniarz uniósł dłoń w geście pozdrowienia i odjechał.Casey rozejrzała się po terenie.Od południa widok zasłaniała gigantyczna hala numer 64.Od wschodu ciągnęła się równie olbrzymia hala 57, gdzie mon­towano niniejsze dwusilnikowe odrzutowce.Za nią stała lakiernia, czyli hala numer 121.Po zachodniej stronie ciągnął się szereg hangarów naprawczych, teraz jaskrawo oświetlonych słońcem wychylającym się znad szczytów gór San Fernando.Doskonale znała ten widok, pracowała ty już od pięciu lat.Mimo to dzisiaj na nowo poczuła się przytłoczona ogromem budowli, ogarnęło ją wraże­nie zagubienia w jakimś całkiem odludnym miejscu.W czasie drogi do budynku administracyjnego minęła tylko dwie sekretarki, nikogo więcej.Tym bardziej poczuła się osamotniona.Wzruszyła ramionami, jakby chciała w ten sposób zrzucić z siebie przytła­czający ciężar.Zaczynam się zachowywać jak idiotka, powtarzała w duchu, pod­czas gdy powinnam skupić się na pracy.ZAKŁADY NORTONAGODZINA 6.34Rób Wong, młody programista z działu urządzeń cyfrowych, odwrócił się od monitora i rzekł:- Przykro mi, Casey.Niewiele zdołamy się dowiedzieć z zapisów tego re­jestratora FDR.- Mogłam się tego spodziewać.- Niestety.Nawet specjalnie jej to nie zaskoczyło.Bloki pamięci stałej rzadko spisywa­ły się tak, jak powinny.Dziennikarzom zazwyczaj wmawiano, że wszelkie błędy są wynikiem katastrofy lotniczej.Nikomu zresztą nie trzeba było tłumaczyć, że jeśli maszyna uderza w ziemię z szybkością prawie tysiąca kilometrów na go­dzinę, nawet najlepiej zabezpieczone urządzenia do zapisu danych na nośni­kach magnetycznych mogą ulec zniszczeniu.Wśród pracowników przemysłu lotniczego panowała jednak odmienna opi­nia.W powszechnym mniemaniu wszelkiego typu rejestratory pokładowe były nadzwyczaj zawodne, nawet jeśli samolot nie uległ katastrofie.Dokładał się do tego brak wyraźnych zaleceń FAA, by działanie rejestratorów dokładnie sprawdzać przed każdy lotem.W efekcie kontrolowano je tylko podczas gene­ralnych przeglądów serwisowych, czyli średnio raz w roku.Konsekwencje były więc łatwe do przewidzenia: znaczna część rejestratorów po prostu funkcjono­wała wadliwie.Co gorsza, wszyscy wiedzieli o tym problemie: zarówno Federalny Zarząd Lotnictwa Cywilnego i Służby Lotniczego Nadzoru Technicznego, jak też prze­woźnicy oraz producenci samolotów.Kilka lat wcześniej kierownictwo zakła­dów Nortona zleciło opracowanie statystyki dotyczącej stanu technicznego reje­stratorów zamontowanych w samolotach pełniących służbę w liniach lotniczych.Casey znalazła się wówczas w komisji przygotowującej odpowiedni raport, to­też wiedziała dobrze, że według kontroli służb serwisowych tylko jeden na sześć używanych rejestratorów FDR działał prawidłowo.We wszystkich barach od Seattle po Long Beach, gdzie po pracy spotykali się pracownicy zakładów lotniczych, w różnych dyskusjach jak bumerang po­wracało pytanie: dlaczego FAA, rygorystycznie przestrzegające obowiązku mon­towania w samolotach cyfrowych rejestratorów parametrów lotu, nie wyda zara­zem przepisów dotyczących ich regularnego sprawdzania i wymieniania.Naj­częściej odpowiadano cynicznie, że przedstawicielom zarządu widocznie jest na rękę istniejąca sytuacja.Zresztą logiczne zdawało się wyjaśnienie, iż wobec sta­le rosnącej agresywności adwokatów występujących w sprawach cywilnych oraz przedstawicieli niezależnych mediów, decydenci przemysłu nie widzą specjal­nych korzyści, jakie mogłoby przynieść zastosowanie niezawodnych urządzeń, pozwalających na skuteczne i obiektywne oceny przyczyn wszelkich katastrof.- Robimy co w naszej mocy, Casey - mruknął Rób Wong.- Ale zapis magnetyczny rejestratora wykazuje znaczne anomalie.- Co to oznacza?- Wygląda na to, że połączenie z trzecią szyną danych zostało przerwane jakieś dwadzieścia godzin przed wypadkiem, stąd na ścieżce zapisu synchronizacyjnego brakuje wielu impulsów.- Zapisu synchronizacyjnego?- Aha.Wszystkie dane cyfrowe zapisywane są rotacyjnie, w odrębnych blokach zwanych sektorami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl