[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Quire pomyślał, że znajduje się zapewne w jednym z licznych magazynów kawowych na Flax Hill.Dwóch porywaczy odeszło, trzeci został jako strażnik.Quire zaczął wiercić się, by zobaczyć cokolwiek, ale dostał kopniaka w nerki i znieruchomiał.Drzwi otworzyły się i wszedł ktoś stąpający dostojnie i pobrzękujący ostrogami, w sposób wskazujący na osobę wojskową.Kaptur i opaska zniknęły i Quire z wysiłkiem skrzywił usta w uśmiechu oczekując, że ujrzy Montfallcona, ale wykrzywił je jeszcze bardziej (i boleśniej) widząc wysłannika Kalifa, lorda Shahryara z Bagdadu, który odwzajemnił uśmiech przez czarną, starannie utrzymaną brodę i musnął palcami wielki, rzeźbiony sztylet wiszący na złotych rzemieniach u pasa.Spojrzał na rzezimieszka stojącego za sztywnym wciąż ciałem Quire’a.- To jest ten kapitan?- Tak, sir.Garść monet zmieniła właściciela, po czym rzezimieszek wypadł na schody i zbiegł tak szybko, jakby nie chciał być świadkiem tego, co nastąpi.Arab wyciągnął sztylet z pochwy i aż nazbyt oczywistym gestem przyłożył go do gardła Quire’a, rozcinając jednak tylko więzy utrzymujące knebel, i pozwalając tym samym w pełni rozkwitnąć uśmiechowi kapitana.- Stałem się przedmiotem wymiany, co? - Quire w nienormalny dla siebie sposób zaniechał wszelkiej ostrożności.- Z nieznanych przyczyn wykonujesz polecenia Montfallcona.Lord Shahryar nieco się zdziwił.- To znaczy - ciągnął Quire - że zostawił mnie na twojej łasce.Wniosek z tego, że starość już go pustoszy, bowiem, jak zapewne wiesz, znam wiele sekretów, które mogłyby cię zainteresować.Lord Shahryar schował sztylet i wyprostował się otulając się szatą i dotykając burnusa okrytymi złotem palcami.- Nie jestem twoim poddanym - powiedział Quire uznając, że ujawnił już nazbyt wiele.- Czemu mnie porwałeś?Lord Shahryar potarł miejsce tuż za lewym uchem.- Z całą pewnością jesteś dżentelmanem - ciągnął Quire z oburzeniem w głosie - a nie łotrem, który porywa dla okupu.Czemu zatem uprowadziłeś mnie, sir?- Z kilku powodów, kapitanie Quire.Przypuszczasz, że lord Montfallcon cię zdradził? Może.Znasz moje imię i wiesz, że jestem wujem lorda Ibrama, którego podstępem skłoniłeś do pojedynku, a potem tchórzliwie zaszlachtowałeś.- Podejrzewasz mnie o morderstwo! Mój panie! - Quire spojrzał na niego pewnie.- A zatem proszę cię usilnie, oddaj mnie w ręce konstabli sir Christophera Martina, abym mógł zostać sprawiedliwie osadzony.Jestem uczonym, sir.Byłem w drodze do gospody, w której zwykle się zatrzymuję gdy jestem w Londynie.Czeka tam na mnie moja żona.Wyślij posłańca, sir, a potwierdzi, że mówię prawdę.Gospoda nazywa się Partridge.- Ty się boisz, kapitanie Quire! - lord Shahryar znów się uśmiechnął.- Czyżbyś rozumiał, że umrzesz powoli i boleśnie.- To prostacki dowcip, sir.Jestem zatem ofiarą żartu?Lord Shahryar okazał niejaką niecierpliwość.- Myślałem, że jesteś przynajmniej zawodowcem, i że nie będziesz próbował oszukiwać mnie w tak naiwny sposób, kapitanie Quire.Wiem, że zabiłeś mego krewniaka.- Lord Montfallcon mnie nienawidzi.Zazdrości mi.Powiedział ci o tym?- Wygląda na to, że bardzo ci zależy na stwierdzeniu, że to Montfallcon cię zdradził.Czemu?Quire zamrugał i zacisnął mocno usta.- Jeśli liczysz na to, że Montfallcon cię ochroni - mówił z zamyśleniem lord Shahryar - to nic z tego.Nie będzie nawet specjalnie żałował, gdy cię zabiję.Ale jaki możesz podać motyw zdrady Montfallcona?Saracen był przebiegły, ale Quire nie widział nic złego w udzieleniu odpowiedzi.- Zapewne taki, że dostrzega we mnie zagrożenie.- A to czemu?- Bo jestem lepszym artystą od mego.- Szpiegostwo, mordowanie i zdrada jako sztuka.- Lord Shahryar uznał pomysł za interesujący.- Zapewne jest to sztuka, podobnie jak wojna.Rozumiem cię, kapitanie Quire.W ramach powołania, które wybrałeś, nie masz godnego rywala
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|