[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem wolno wrócił do domu.Nigdy nie powiedziałem mu, że byłem tego świadkiem, bo czułem, że nie chciał, aby ktokolwiek o tym wiedział.Mógłbym zapisać wiele jeszcze stron opisami nieważnych, zwyczajnych spraw, które chodzą mi po głowie, ale nie wniosłyby one nic nowego do tych, o których już wspominałem, co najwyżej mogłyby skłonić czytelnika do powątpiewania w moje zdrowe zmysły.Tego, kto będzie czytać ten list, chciałbym po raz ostatni zapewnić o jednym: nawet jeżeli moja teoria jest mylna, proszę, aby osoba ta uwierzyła, że fakty, które zrelacjonowałem, są prawdziwe.Pragnąłbym, aby dała wiarę, iż widziałem dziwną machinę na pastwisku i rozmawiałem z dziwnym człowiekiem; że podniosłem zakrwawiony klucz francuski; że skradziono ubrania ze sznurka i że nawet w tej chwili mężczyzna, który nazywa się William Jones, pompuje wodę, aby się napić, bo dzień jest gorący.Szczerze oddanyJohn H.Sutton"22.Asher Sutton złożył Ust i szelest starego papieru zakłócił ciszę pokoju jak groźny trzask grzmotu.Potem coś sobie przypomniał, znowu rozłożył arkusze papieru i odnalazł wspomniany dokument.Był pożółkły, stary, napisany odręcznie atramentem na papierze gorszej jakości niż sam list.Wyblakłe linijki trudno było odczytać, data się zatarła, oprócz końcowej cyfry 7.Zdołał go jednak odcyfrować:W dniu dzisiejszym zbadałem Johna H.Suttona i ustaliłem, że jest zdrowy na ciele i umyśle.Podpis był zygzakiem nieczytelnym nawet w chwili, kiedy atrament jeszcze nie wysechł, ale na jego końcu widniały dwie wyraźne litery: M.D.( Skrót Medicine Doctor - doktor medycyny)Sutton popatrzył nie widzącym wzrokiem na przeciwległą ścianę pokoju i wyobraził sobie scenę rozgrywającą się w tym odległym dniu.“Doktorze, postanowiłem sporządzić testament.Czy mógłby pan."Bo przecież John H.Sutton nigdy nie powiedziałby lekarzowi, po co naprawdę potrzebny jest mu ten kawałek papieru, dlaczego chce ustalić, że nie jest szalony.Asher potrafił go sobie wyobrazić: poruszający się godnie, wolno, z rozwagą, długo zastanawiający się nad wszystkim, ceniący wartości i iluzje, które już wtedy były zużyte i zdewaluowane.Najprawdopodobniej stary człowiek tyranizujący rodzinę.Zarozumiały w kontaktach z sąsiadami, którzy śmiali się z niego za plecami.Mężczyzna pozbawiony poczucia humoru, ze zmarszczonym czołem roztrząsający najdrobniejsze szczegóły etykiety i etyki.Kształcił się na prawnika i miał umysł prawnika.To było wyraźnie widoczne w liście.Umysł prawnika, jeśli chodzi o szczegóły, oraz powolność rolnika i gadulstwo starego człowieka.Nie było jednak wątpliwości, że był całkowicie szczery.Wierzył, że widział dziwną maszynę, rozmawiał z dziwnym człowiekiem i podniósł klucz francuski poplamiony.Klucz!Sutton usiadł gwałtownie na łóżku.Klucz francuski, który znajdował się w kufrze! On sam, Asher Sutton, trzymał go w ręku.Wziął go i rzucił na stos śmieci, obok kości obgryzionej przez psa i notatników z college'u!Ręce mu drżały, gdy wsuwał list z powrotem do koperty.Początkowo zaintrygował go znaczek, znaczek wart Bóg wie ile tysięcy dolarów.Potem list i zagadka, dlaczego pozostał zaklejony.A teraz dochodził jeszcze klucz.Klucz, który połączył wszystko.Klucz, który oznaczał, że rzeczywiście istniała dziwna maszyna i jeszcze dziwniejszy mężczyzna, wystarczająco dobrze znający semantykę i psychologię, aby zagadać rozmownego, egocentrycznego staruszka, powstrzymując go od zadania pytań, które ten sprawdzający swe posiadłości farmer miał na końcu języka.“Kim pan jest, skąd pan przybył, co to za maszyna i jak działa, nigdy dotąd takiej nie widziałem."Gdyby zostały zadane, trudno byłoby na nie odpowiedzieć.Ale nie zostały sformułowane.John H.Sutton miał ostatnie słowo.zgodnie z jego zwyczajem.Asher Sutton zachichotał na myśl o ostatnim słowie Johna H.Suttona i o tym, w jaki sposób je przekazał.Gdyby staruszek mógł się o tym dowiedzieć, na pewno by się ucieszył, ale oczywiście było to niemożliwe.Niewątpliwie list zagubiono albo zarzucono, potem znowu przepadł.aż wreszcie, po sześciu tysiącach lat, dostał się do rąk innego Suttona.I wygląda na to, że ów pierwszy Sutton wykonał dobrą robotę.List ten bowiem niewątpliwie łączył i tłumaczył obecne tajemnice.Ludzie, którzy podróżowali w czasie.Ludzie, których wehikuły czasu ulegały awarii i musieli przymusowo lądować na pastwisku.I inni ludzie, którzy walczyli w czasie, przebijali się przez jego sploty w płonących statkach i rozbijali się na mokradłach.Umierający młodzieniec mówił o dawnej bitwie w osiemdziesiątym trzecim.Nie o bitwie pod Waterloo czy za orbitą Marsa, ale o dawnej, w osiemdziesiątym trzecim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl