[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każda, potrawa była inna.Na drugi dzień pyta o doktora Ethridge'a.Mówię mu, że zmieniłem lekarza, bo do Ethridge'a straciłem zaufanie.Patrzy na mnie uważnie.- Czyli złamałeś mu karierę?- No, niezupełnie, Tato, spowodowałem tylko, że nie zajmuje się twoim przypadkiem.Nadal pracuje w Perpetual.- Ale Johnny, on był moim lekarzem przez piętnaście lat.On, widzisz, pochodzi z Wisconsin.- Wiem, Tato, ale przekonałem się, że nie zajmuje się tobą należycie.Gdybyśmy nie zmienili lekarza, pewnie byś już dzisiaj nie żył.Doktor Chad rozgryzł chyba problem twojej choroby - przynajmniej jesteś z nami.Przerywa jedzenie, patrzy mi w oczy, uśmiecha się, kręci głową i na nowo bierze się do jedzenia.- W porządku, Johnny, ty jesteś szefem.Nie wiem tylko, czy to takie przyjemne mieć syna za szefa.- Jesteś na to skazany, trudno.Za kiepsko z tobą było, żebyś mógł ze mną wojować, więc przejąłem ster.Zawsze, jeżeli zechcesz, będziesz mógł wrócić do Ethridge'a.Tato zamiera z widelcem szpinaku przy ustach.- O, nie.Wierzę ci.Od początku czułem, że Ethridge nie ma racji z tą operacją woreczka.Nie musieli mi wycinać woreczka.Cieszę się, że tak mówi.Zabiera się do krojenia kotleta.Wspaniale jest widzieć jego złote ręce mechanika przy pracy.- Ale żeby tak dać kosza doktorowi! Mnie by na to nigdy nie było stać.- Pamiętaj, Tato, że oni są tutaj, żeby tobie służyć.Płacisz im tak samo, jakbyś płacił mechanikowi za naprawę samochodu.Grozi mi ostrzegawczo nożem.- O nie, nie ja, to Douglas im płaci i związek zawodowy.- Właśnie, że ty płacisz, Tato.Pieniądze, które oni wpłacają do Perpetual, skądś przecież pochodzą.Pochodzą z tego, co zrobiłeś dla Douglasa, z forsy, którą zbili na tobie i twojej pracy.To nie jest towarzystwo charytatywne, ty te pieniądze zarobiłeś, co do centa.Przez te lata zbili majątek na twojej pracy, nie zapominaj.- Dobrze już, dobrze, Johnny.Wykopiemy Ethridge'a, może nawet opanujemy cały szpital.Ja się zgadzam.Z przyjemnością patrzę, jak Tato je.Po karmieniu łyżeczką, otwieraniu mu ust siłą, szarpaninie, łowieniu tego, co wypadło z ust, obraz tego, jak sam szufluje jedzenie, zakrawa na cud.Zawsze lubiłem patrzeć, jak Tato je.Napięte mięśnie u nasady szczęki pracują przy każdym kęsie w sposób, jakiego u nikogo innego nie obserwowałem.Kurczą się pod cienką skórą w twardy, kulisty, orzeszkowaty węzeł.To samo dzieje się, kiedy Tato w napięciu dokręca albo odkręca śrubę czy mutrę.Pamiętam, że jako dziecko chciałem sobie wyćwiczyć ten mięsień, ale nigdy mi się to nie udało.Tato ma jeszcze drugi taki mięsień; od młotka.- Tato, pokaż, masz jeszcze mięsień od młotka?Odkłada widelec i patrzy na zwiotczałą, pomarszczoną prawą dłoń, upstrzoną plamami wątrobowymi, jak porzucona skóra żmii.Nawet włoski starły się prawie do cna.Ale kiedy Tato zgina przegub, mięsień się pokazuje.Pośrodku przedramienia wznosi się zgrubienie wielkości szklanej kulki do gry.Tato uciska je wskazującym palcem lewej ręki.- Miękki jak świńskie sadło.Teraz już nigdzie nie przyjmą mnie do pracy, z takim nędznym gruzełkiem od młotka.Zerka na mnie spod przymrużonych powiek i uśmiecha się filuternie.- Ale coś ci powiem w sekrecie, Johnny: ja już nie szukam pracy.Jestem na emeryturze.Mam własny dom, pieniądze w banku i rentę z ubezpieczalni.W ogóle nie muszę już pracować! Rany Julek!Chwyta łyżkę i wyskrobuje do czysta załomki naczyń.Zdaje się, że potrafiłby zjeść drugie tyle.Tato przed ślubem pracował w Filadelfii jako samodzielny cieśla.Razem z braćmi robił u ojca, który załatwiał im wszystkim umowy o pracę.Czasami trafiała im się większa fucha i wynajmowali ludzi do pracy.Tato mówił mi, że jego ojciec nigdy nie pytał kandydata o papiery rzemieślnicze ani o referencje.Interesowało go wyłącznie, czy facet ma guzek od młotka.Jeżeli miał, ojciec Taty dotykał guzka tak jak Tato teraz i jeżeli guzek był twardy, gość dostawał robotę.Dziadek nigdy nie płacił dniówki.Każdy, kto u niego pracował, był wolnym strzelcem.Oferował na przykład taką pracę jak pokrycie dachu za określoną sumę, pod warunkiem, że zrobione będzie porządnie i w wyznaczonym terminie.Tato powiada, że kto ostro zasuwał i był zdolny, mógł zrobić u dziadka grubą forsę, ale kto się obijał, temu się tam całkiem nie opłacało pracować.Tym sposobem wokół dziadka kręcili się najlepsi cieśle w Filadelfii, znany był z tego, że robotę kończy szybko i solidnie.Jedyny mankament, że z powodu braku ustalonej gaży, firma nie mogła się rozwijać i robili przeważnie ciesiołkę na zlecenia.A poza tym, właśnie kiedy interes zaczął się rozkręcać i dziadek stawiał sześć domów naraz z myślą o korzystnej sprzedaży, przyszedł Wielki Kryzys.Dziadek stracił wszystko, co miał, przez dziesięć lat pracował na spłacenie długów, a w rok po ich spłaceniu zmarł.Mnie nigdy nie wykształcił się guzek od młotka.Przebudowałem trzy domy, osiągając wynik ogólny sześciu sypialni i dwóch łazienek, jak również garażu na dwa samochody, a guzka od młotka ani śladu.Kiedyś, pomagając Tacie przy budowie jego domu, zapytałem go o to.Miał wtedy mniej więcej tyle lat, co ja teraz: ja miałem może ze dwadzieścia pięć, zaraz po studiach.- Na to trzeba pracować latami, Johnny.Osiem godzin dziennie walić młotkiem.Nic się nie przejmuj, ty swoje guzki od młotka masz w głowie.Było to w dniu, kiedy mocowaliśmy dachówki.Tato pokazał mi, jak ustawić płytkę i gwóźdź, żeby szło do góry.Zaczął od prawej strony, ja od lewej.Po jakiejś godzinie patrzę, a on zrobił mniej więcej cztery razy tyle co ja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl