[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie o to chodzi.A zresztą, widocznie jesteś rzeczywiście za młody, jeślisam nie rozumiesz.że nie o wszystkim się mówi.Proksowie kazali mrówkiwytępić, więc ich nie ma i już.Jeśli komuś są potrzebne, to. Wbrew Proksom. Właśnie.Nie rozmawiaj o tych sprawach przy obcych.Ludzie są różni.Dalej szli w milczeniu, zagłębiając się w coraz gęstszy, stary las.Gałązki biłypo twarzach, kiedy przedzierali się poprzez zwarte zarośla niskich krzewów, witkijeżyn chwytały za nogi ostrymi igiełkami kolców.Zcieżka zniknęła zupełnie, leczFilip prowadził pewnie i ani na chwilę nie wahał się z wyborem kierunku.Timczuł, że pozostawiony tutaj nie potrafiłby odnalezć powrotnej drogi.Zupełnie niespodziewanie znalezli się na małej polance.Po jej przeciwległej41 stronie, wśród drzew i krzewów leszczyny, widać było niewielką chatę ze sczer-niałych bali, pokrytą starym gontem, na którym gęsto pienił się zielony mech.Chata miała dwa okna i drzwi wychodzące na stronę polany.Przed nią, na ław-ce, siedział drobny staruszek o mlecznych włosach i rozwichrzonej siwej brodzie.Gdy się zbliżali, podniósł głowę i wtedy Tim zobaczył jego wyraziste i bystreoczy, błyskające spod szerokich, białych brwi, To ja, Filip! Dzień dobry, dziadku Greg!  zawołał Filip. Widzę, widzę.Krzyczeć też nie musisz.Oczy i uszy mam jeszcze w porząd-ku  powiedział staruszek gderliwie, ale uśmiechnął się przy tym dobrodusznie. Dawno cię tu nie było.Kogo mi prowadzisz? To moi bracia  wyjaśnił Filip. Nika dziadek zna, ale zmienił się trochęod zeszłych wakacji. Poznaję. A to jest nasz stryjeczny, z zagranicy. O!  ożywił się dziadek. Z daleka? Nie bardzo  powiedział Tim,  Trzy kwadraty stąd. Ma dziadek trochę miodu do sprzedania?  zagadnął Filip.Greg poskrobał się w głowę.Milczał przez chwilę, rozważając coś w myślach. Będzie  powiedział wreszcie. Ale nie mam dużo.Kiepski rok.Do tego jeszcze Proksy mnie tu nachodzą.Musiałem wszystkieule głębiej do lasu przenieść, bobym nie upilnował. Kradną? Teraz nie.Ale wiosną dobrali mi się do paru pni.Zeżarły wszystko, co imw łapy wpadło, Razem z pszczołami i woskiem.Tacy, dranie, pazerni na miód!Chodzcie przywitać się z pszczółkami.Staruszek wstał i ruszył w stronę lasu za chałupą.Poszli za nim.Tim zauważył,że Greg trzyma się zupełnie niezle, jak na swoje sto lat.Nie przypuszczał, żemożna w tym wieku wyglądać tak dobrze.Greg prowadził ich do pasieki.Byłaniedaleko, ule stały między drzewami.Tim naliczył ich ponad trzydzieści. Sporo tego  zauważył Filip. To jeszcze nie wszystko  pochwalił się Greg. Część wywiozłem na drugi koniec lasu.Tam sadów więcej, gryka kwitnie,lipy.Tylko z jednym niedobrze: że blisko granicy. A co to szkodzi?  zdziwił się Nik. Nie byłeś nigdy na granicy? Kamyków nie rzucałeś?  uśmiechnął siędziadek. Pszczółki nie uznają granicy, biedactwa.Mądre są, nauczyły się uwa-żać, ale i tak mnóstwo ginie.Kiedy po drugiej stronie granicy zaczynają jesieniąkwitnąć wrzosy, muszę co prędzej zabierać stamtąd ule.A kiedyś mi się wyroiłyi poleciały, nie zdążyłem złapać.Cały rój poszedł nad fladry, aż żal było patrzeć.Tylko błyskało i swąd szedł.Płakać się chciało.Taki piękny rój.Obeszli ule nie podchodząc zbyt blisko, bo pszczoły bzykając wojowniczokrążyły wokół nich. Pszczółki są mądre  ciągnął Greg, zawracając ku domowi. Teraz jużcoraz mniej ich ginie w ten sposób.Ale na początku.Nie tylko one.Dawniejbyło tyle ptaków.Nie ma ptaków, ledwie parę gatunków zostało, tylko te osia-dłe.Zwierzyna mniej ucierpiała, fladry pomogły.Ale ptaki, motyle, inne fru-wające owady.Szkoda.Tim wiedział, że kiedyś były różne ptaki.Znał tylko miejskie wróble i gołębie.42 O wielu innych słyszał, że wyginęły.Ale dlaczego  nikt nie wyjaśnił, a Tim niepróbował dociekać.Wyginęły dinozaury, mamuty, to i ptaki też widocznie musia-ły.Zmiana warunków.Teraz dopiero uświadomił sobie prawdziwą przyczynę. Pamiętam, jak stawiali te wieżyczki. Greg usiadł na ławce przed do-mem i opowiadał dalej, z przymkniętymi oczami, jakby mówił sam do siebie.Kapsy kierowały robotą, a jak wieżyczka była gotowa, toran przywoził agregat la-serowy.Ludzie nie wiedzieli, co to będzie.Pytali jeden drugiego, domyślali się.Wszystko to razem nazywało się  system bezpieczeństwa i nikt nie spodziewałsię, co z tego wyniknie.Ludzie byli wyczuleni na bezpieczeństwo.Inwazja napę-dziła strachu, każdy ufał Proksom, bo gwarantowali bezpieczeństwo.A oni zrobiligranice.Dali plany, kazali postawić.Myśleliśmy, że to na Elgomajów, ale to byłona nas. Dlaczego to zrobili?  spytał Tim, gdy staruszek przerwał na chwilę opo-wieść. %7łeby nas podzielić.Na małe kawałki, każdy osobno.Aatwiej kontrolowaći ograniczać.Cywilizację można budować tylko wysiłkiem wielkich społeczności,współpracą, wymianą informacji.Chcieli nas zatrzymać, zastopować.Cofnęli nasnawet.Teraz to już na pewno jesteśmy gorsi od nich. Chyba.zawsze nas przewyższali?  zauważył Tim. Może trochę.Ale nie tak bardzo.A teraz to już na pewno nad nami gó-rują.Rozbroili nas, bo oni nas bronią.Zlikwidowali badania kosmiczne, bo onii tak więcej wiedzą o Kosmosie, niż my zdołalibyśmy się dowiedzieć.Nie po-zwalają rozwijać nauki, poza wyznaczonymi dziedzinami.Pokawałkowali ludz-kość, rozmieścili równomiernie na wszystkich lądach.Na oko, same stąd korzy-ści [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl