[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lufa dziaÅ‚a laserowego obróciÅ‚a siê powoli i spoczêÅ‚a na zie-mi, skrobi¹c zwêglone szcz¹tki.Okryte czarnymi rêkawicami dÅ‚onie D harhana powêdrowaÅ‚yw stronê syntezatora mowy przypiêtego do pasa.Jego pierS, przy-szpilona obudow¹ dziaÅ‚a, unosiÅ‚a siê i opadaÅ‚a ciê¿kim, szybkimrytmem.Klêkaj¹c obok niego, Boba Fett przeczytaÅ‚ sÅ‚owa, którepojawiÅ‚y siê na ekranie czytnika:224  Nie powinienem byÅ‚ ci ufaæ. To prawda  odparÅ‚ Fett. PopeÅ‚niÅ‚eS bÅ‚¹d. Mylisz siê. Palec poruszaÅ‚ siê coraz wolniej. Podj¹Å‚em.tak¹.decyzjê.Fett nie odpowiedziaÅ‚.CzekaÅ‚ na dalsze sÅ‚owa D harhana. Ja mogê teraz skoñczyæ.ale ty. Palec w czarnej rêka-wicy przesuwaÅ‚ siê od jednej litery do drugiej. Ty musisz iSædalej.Rêka opadÅ‚a na bok i uderzyÅ‚a o podÅ‚ogê.PierS D harhanaprzestaÅ‚a siê unosiæ, puls zamarÅ‚; po chwili Boba Fett wyci¹gn¹Å‚rêkê i wyÅ‚¹czyÅ‚ ostatnie lSni¹ce czerwieni¹ wskaxniki na tablicykontrolnej dziaÅ‚a.WstaÅ‚ i odwróciÅ‚ siê w stronê pozostaÅ‚ych czÅ‚onków swojejdru¿yny. Nic tu po nas  powiedziaÅ‚. Mo¿emy wracaæ.15  Mandaloriañska zbroja 225 O I A%Zuckuss spojrzaÅ‚ w górê, w czarne szparki oczu starego Tran-doszanina.ZobaczyÅ‚ twardy gadzi wzrok. Wszystko poszÅ‚o po pana mySli  powiedziaÅ‚. To dobrze. Cradossk powoli pokiwaÅ‚ gÅ‚ow¹. Spodzie-waÅ‚em siê tego.No chyba!  pomySlaÅ‚ Zuckuss.Ponowne odwiedziny w pry-watnych kwaterach przywódcy Gildii Aowców Nagród przyprawi-Å‚y go o gêsi¹ skórkê.To tutaj Cradossk wci¹gn¹Å‚ go w swoj¹ odra-¿aj¹c¹ maÅ‚¹ intrygê, której celem byÅ‚a Smieræ Bosska.ZuckusspomySlaÅ‚ nie po raz pierwszy, ¿e ci Trandoszanie s¹ naprawdêzimnokrwiSci, obojêtni do szpiku koSci.Jedyn¹ rzecz¹, która tÅ‚u-maczyÅ‚a ich gor¹cy temperament, byÅ‚a siÅ‚a drapie¿nych apetytów.Nigdy nie uSwiadamiaÅ‚ sobie tej zimnokrwistoSci wyraxniejni¿ teraz, kiedy opowiadaÅ‚ Cradosskowi szczegółowo, co wyda-rzyÅ‚o siê na Okr¹glaku. WidziaÅ‚eS to?  Cradossk domagaÅ‚ siê potwierdzenia, ¿e nawÅ‚asne oczy widziaÅ‚ Smieræ jego syna. WidziaÅ‚eS, jak go trafiaj¹? Prosto w pierS  odpowiedziaÅ‚ Zuckuss. Nie wstaÅ‚ ju¿ wiê-cej. Krew SciêÅ‚a siê w ¿yÅ‚ach Zuckussa na widok uSmieszku natwarzy Cradosska. PrzyszedÅ‚eS prosto tutaj?  Cradossk nie odwróciÅ‚ siê, byspojrzeæ na niego, tylko nadal bawiÅ‚ siê od niechcenia kilkoma ka-waÅ‚kami koSci na drugim koñcu przestronnego pokoju. Zaraz powyl¹dowaniu?  KoSci byÅ‚y biaÅ‚e, o lekko ¿Ã³Å‚tawym odcieniu, cien-kie i wygiête; Zuckuss poczuÅ‚, jak jego wÅ‚asne ¿ebra odpowiadaj¹226 współczuj¹cym bólem, gdy rozpoznaÅ‚, czym byÅ‚y. Nie rozma-wiaÅ‚eS z nikim innym?Wtyki nosowe aparatu oddechowego Zuckussa przeleciaÅ‚y najedn¹, a potem na drug¹ stronê, gdy potrz¹saÅ‚ gÅ‚ow¹. Nikomu.Takie byÅ‚y pañskie rozkazy, kiedy.no wie pan.kiedy zleciÅ‚ mi pan to zadanie.Nadal ¿aÅ‚owaÅ‚, ¿e siê wtedy zgodziÅ‚.Nawet mimo faktu, ¿eudaÅ‚o mu siê wróciæ z Okr¹glaka w jednym kawaÅ‚ku, z kilkomazaledwie zadrapaniami i siniakami, które zarobiÅ‚ podczas walki w salibankietowej Pancernych Huttów.Sprzymierzenie siê z kimS, ktozorganizowaÅ‚ Smierteln¹ puÅ‚apkê na wÅ‚asnego syna  a o to przecie¿chodziÅ‚o w tej daremnej podró¿y po i tak ju¿ martwy towar  nadalprzyprawiaÅ‚o go o mdÅ‚oSci.Mo¿e Boba Fett ma racjê, pomySlaÅ‚ponuro, mo¿e rzeczywiScie nie nadajê siê na Å‚owcê nagród. Cieszê siê, ¿e potrafisz SciSle wypeÅ‚niaæ rozkazy. Cradosskzbli¿yÅ‚ ¿ebro do swoich starych oczu.WzdÅ‚u¿ koSci biegÅ‚o imiêpokonanego wroga, do którego kiedyS nale¿aÅ‚a, wydrapane wÅ‚a-snym pazurem Cradosska. Podziwiam twoj¹.lojalnoSæ.I inteli-gencjê.Obie te cechy przydadz¹ ci siê bardzo w trudnych czasach,które nas czekaj¹. Westchn¹Å‚, opuszczaj¹c biaÅ‚e memento daw-nej chwaÅ‚y, i skoncentrowaÅ‚ wzrok na niewidocznym, odlegÅ‚ymhoryzoncie. Jak¿ebym chciaÅ‚, by mój syn cieszyÅ‚ siê podobnymiprzymiotami.Albo, mówi¹c inaczej  odwróciÅ‚ lekko gÅ‚owê, tylkona tyle, by zerkn¹æ k¹tem oka na mÅ‚odego Å‚owcê  gdyby ktoS takijak ty byÅ‚ moim potomkiem.Jasne, pomySlaÅ‚ Zuckuss; powstrzymaÅ‚ siê jednak od jakiej-kolwiek reakcji.I ¿ebym skoñczyÅ‚ martwy, jak tylko zacznieszpopadaæ w paranojê? Dziêkujê bardzo. Zapamiêtaj moje sÅ‚owa. Cradossk zacisn¹Å‚ szponiastepazury na koSci, jakby to byÅ‚a paÅ‚ka na nieudaczników.Jego gÅ‚osdudniÅ‚ basowo, co pasowaÅ‚o do ponurego grymasu pokrytej Å‚u-sk¹ twarzy. Gdyby inni Å‚owcy nagród twojego pokolenia bylirównie sprytni jak ty i podobnie jak ty szanowali m¹droSæ star-szyzny, daÅ‚oby siê unikn¹æ wielu kÅ‚opotów.Ale oni maj¹.wÅ‚a-sne pomysÅ‚y. WymówiÅ‚ to sÅ‚owo z prawdziw¹ nienawiSci¹.Jak mój syn.Dlatego byÅ‚o tak wa¿ne, ¿eby zostaÅ‚ wyeliminowa-ny, i to w taki sposób, by nikt nie podejrzewaÅ‚, ¿e miaÅ‚em w tymswój udziaÅ‚.Dziêki temu, ¿e staÅ‚o siê to na odlegÅ‚ej planecie,wSród sprytnych, chciwych istot, jakimi s¹ Pancerni Huttowie.jego Smieræ wygl¹da na nieuniknion¹ konsekwencjê jego wÅ‚asnej227 gÅ‚upoty i niekompetencji.I to by byÅ‚o na tyle, jeSli chodzi o nowepomysÅ‚y  prychn¹Å‚ Cradossk. Stare pomysÅ‚y to sprawdzonepomysÅ‚y.ZwÅ‚aszcza wtedy, gdy chodzi o zabijanie. ZnalazÅ‚ siê ekspert!  mrukn¹Å‚ cicho Zuckuss. MówiÅ‚eS coS?  Cradossk spojrzaÅ‚ na niego.Zuckuss pokrêciÅ‚ gÅ‚ow¹. CoS zagulgotaÅ‚o  wskazaÅ‚ na wtyki nosowe  w moim apa-racie oddechowym. Aha. Cradossk powróciÅ‚ do kontemplacji ¿ebra dawnozmarÅ‚ego wroga, co zawsze prowokowaÅ‚o go do gÅ‚êbokich, leni-wych rozmySlañ. Dobrze jest pamiêtaæ o takich rzeczach.Do-brze jest byæ m¹drym.A nawet wiêcej ni¿ m¹drym.przebiegÅ‚ym.Poniewa¿  kiwn¹Å‚ gÅ‚ow¹  wielu jeszcze zginie, zanim sprawytutaj powróc¹ do normy. Jak to?  Zuckuss wiedziaÅ‚ ju¿, co miaÅ‚ na mySli stary Tran-doszanin, ale i tak zapytaÅ‚. Stary drapie¿nik ma ochotê pogadaæ,pomySlaÅ‚, niech wiêc gada.Poza tym byÅ‚y jeszcze inne sprawy dozaÅ‚atwienia, o których Cradossk najprawdopodobniej nie wiedziaÅ‚.I trzeba byÅ‚o czasu, ¿eby siê do nich przygotowaæ.UsÅ‚yszaÅ‚ cichy dxwiêk dochodz¹cy od strony drzwi.ObejrzaÅ‚siê przez ramiê i zobaczyÅ‚ kamerdynera Cradosska, Twi lekianina,który stale wêszyÅ‚ dookoÅ‚a, szpieguj¹c dla siebie i innych.Ob For-tuna przytkn¹Å‚ jeden z wydÅ‚u¿onych palców do ust, daj¹c Zuckus-sowi znak, by siê nie odzywaÅ‚.K¹tem oka Zuckuss spojrzaÅ‚ naszefa Gildii Aowców Nagród; stary gad byÅ‚ nadal zatopiony w roz-mySlaniach.Zuckuss i Twi lekianin porozumiewawczo kiwnêli dosiebie gÅ‚owami, po czym Ob Fortuna znikn¹Å‚ w ciemnych koryta-rzach Gildii. Nie czas teraz na udawanie gÅ‚upiego. Stare ¿ebro pêkÅ‚ona dwoje.Cradossk mocno SciskaÅ‚ w zaciSniêtych piêSciach rozsz-czepione koñce.PrzyjrzaÅ‚ siê zagniewany i zdumiony swojemudzieÅ‚u, po czym odrzuciÅ‚ szcz¹tki za siebie.RzuciÅ‚ Zuckussowitwarde spojrzenie. Nie próbuj mi wmawiaæ, ¿e nie jesteS doSæsprytny, ¿eby siê domySliæ, co siê tu dzieje. No có¿. Bossk poszedÅ‚ na pierwszy ogieñ.Pierwszy zostaÅ‚ usuniê-ty. Kostna drzazga utkwiÅ‚a w dÅ‚oni Cradosska, uwiêziona miê-dzy Å‚uskami.Wyci¹gn¹Å‚ j¹ i zacz¹Å‚ dÅ‚ubaæ pod pazurami, rozmy-Slaj¹c przez dÅ‚u¿sz¹ chwilê. Ale bêd¹ inni.Mam caÅ‚¹ listê.ZaÅ‚o¿ê siê, ¿e tak, pomySlaÅ‚ Zuckuss.228  Nie wszyscy na tej liScie s¹ mÅ‚odzi i gÅ‚upi. Cradossk po-patrzyÅ‚ na wij¹ce siê resztki posiÅ‚ku, które wydÅ‚ubaÅ‚ zaimprowizo-wan¹ wykaÅ‚aczk¹, po czym podj¹Å‚ w¹tek. Niektórzy z moichnajstarszych i najbardziej zaufanych doradców [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl