[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Może to podpucha? A może zgrywa? Potem, w domu, będą siępodniecali nagraną rozmową.Wciąż byłem podejrzliwym wieśniakiem. Czy jestem, jako dziwka odpychająca? Na skinienie tego upierścienionego wrubiny paluszka przeleci mnie każdy, do ministra włącznie? Czy mam ci powiedziećo tobie? Jest pani jednak nadęta nie oddałem jej inicjatywy. Ty zaś hipokrytą.Uważasz nas wszystkie za dziwki, tylko mnie odmawiasztego prawa.Uparłeś się? Kładz się! znowu się wczułem w rolę knajaka. Chcesz, to będzieszmiała.Położyłem ją na brzuchu.Ta pozycja mnie mocno kręciła.Dlaczego więcmiałem sobie odmówić? Do dzisiaj lubię.Lubię przezwyciężać tworzące się wpozycji od tyłu, wąskie, jak w karafce gardło, i wyskakiwać w miękką, jakrękawiczka przestrzeń. Unieś się na łokciach zadysponowałem. Loszek wyżej. Sięgnąłem podbrzuch po twarde bufory.To było coś dla mnie.Piersi, zwłaszcza takie nawisłe,właśnie tak.Wielgachny dotykał mi niemal pępka. Loszek? Mam, co najwyżej norkę.Też mi coś.Pozwól mi go popieścić poprosiła przymilnie pani X.Rozpaliłem jej wyobraznię prowokacyjnymstwierdzeniem o ciasnocie jej wnętrza. Nie! odparłem krótko.Zgrabnie naprowadziłem wielgachnego na niedomknięty futerał pani X.Uniosła się z kolan na palce stóp.Chciała spojrzeć.Ujrzeć choćby przez chwilę,uwierającego ją w brzuch drąga.Zwinęła się w pałąk, gdy wielgachny zaklinował iwyciskając powietrze z jej wąskiego wlotu parł, jak tęgi kołek do środka.Nie mogładobyć głosu.Uderzała rękami o stół, jak wielki, przygwożdżony ptak próbującyzerwać się do lotu.Prułem jej sztolnię.Kilkakrotnie padała.Zwycięsko się podnosiła.Nie ustawałem.Doczekałem się finałowej odsłony, granej przez nią roli dziwki.Byłem naprawdę jej usatysfakcjonowanym klientem. To, co zarabiasz i drugie tyle.Chce cię mieć tylko dla sobie.Co ty na to?Znałem nieprzekraczalne granice ustępstw wobec nawet tak ważnych klientek.Chwyciłem się silnie za głowę.Z krzykiem pobiegłem do pokojuodpoczynkowego.Wiłem się, jak w epilepsji.Pani X nie wezwała pomocy.Zzadziwiającym spokojem odczekała mój udawany atak, a ja, wyostrzonym słuchemwyłowiłem dzwięki świadczące, że zainteresowała ją stojąca w saloniku sekretera. Nie bądz dzieckiem powiedziała. %7łartowałam.Wiem, że taka propozycjajest dla ciebie nie do przyjęcia.Będę tu jedynie często wpadała z zachowaniem pełnejostrożności i dubeltowa zapłatą.Tego mi nie odmawiaj.Tuż po jej wyjściu przejrzałem sekreterę.Byłem pewny, że zainteresowały jązgromadzone tam akcesoria z sex shopu.Wszystko leżało na miejscu.Dolna, pustaszuflada, była leciutko niedomknięta.Schyliłem się i natychmiast uderzył w mojenozdrza nieznany, mdły zapach.Nie był to żaden ze znanych mi dotychczaszapachów kwiatowych, owocowych, zielonych lub drzewnych.Kojarzył mi siębardzo luzno z zapachami ambrowymi, słodko-korzennymi, ciepłymi, trwałymi.Pomacałem ręką.Coś tu się rozsypało.Na opuszkach palców pozostał osad, jak kredaalbo mąka.Liznąłem.Smaku toto nie miało.W szufladzie była też niewielkakarteczka papieru.Nigdy do tej najniższej szuflady nie zaglądałem.Poprosiłem podjakimś błahym pozorem sprzątaczkę do siebie.Gdy już wychodziła z salonikupowiedziałem: Klientka zgubiła jakąś karteczkę, może coś ważnego? Migdały w Morskim Oku w piątek przeczytała treść kartki. Idiotyczne!Wyrzucić? Nie, może to jakiś motyw piosenki.Była dziś w saloniku śpiewaczka.Po jej wyjściu położyłem kartkę na miejsce.Byłem zaintrygowany.O co tumogło biegać? Co zabrała ze sobą w nieszczelnym opakowaniu pani X? Może to byłynarkotyki? Nie znałem ich zapachu.Czy to ona zostawiła niezrozumiałą informację?A może tą informację pozostawił ktoś inny? Może nie była przeznaczona dla niej?Kto i kiedy zostawił w szufladzie nieznaną przesyłkę? Postanowiłem szufladę wziąćpod nadzór specjalny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|