[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wykorzystując odpoczynek, którego nie zaznali już od dłuższego czasu, postanowił wypytać kobietę o różne sprawy.Chciał, by mu powiedziała, dlaczego jest tak przywiązana do tej dziury, co każe jej pracować tutaj z taką cierpliwością, jakby zdzierała strupy pozostałe na ciele po jakiejś chorobie skóry.Sam był nawet zdumiony swoim uporem.Ty, która początkowo tak swawolnie się zabawiałaś wystawiając na deszcz nagie ciało, zaczęłaś w końcu płakać, gdy przycisnąłem cię do muru tymi pytaniami.A potem mówiłaś coś niewyraźnie, że to tylko dlatego, że kiedyś w czasie tajfunu wraz z kurnikiem pogrzebani zostali twoi bliscy, że tu leżą kości twego męża i dziecka.Rzeczywiście, to można zrozumieć.To całkiem uzasadnione.Nie dziwiło go, że nie miała ochoty o tym rozmawiać.Tak, nie mogę powiedzieć, że jej uczucia są mi obce.Postanowiłem jej uwierzyć.Od następnego dnia w wolnych chwilach poszukiwałem kości zmarłych.Przez dwa dni kopałem w tym miejscu, które mi sama wskazałaś.Lecz nie znalazłem nie tylko kości, lecz nawet resztek kurnika.Wówczas pokazałaś mi inne miejsce.Tam też nic nie znalazłem.I tak na próżno kopałem przez dziesięć dni w pięciu różnych miejscach, aż wreszcie zaczęłaś mnie przepraszać, bliska płaczu.Mówiłaś, że dom musiał zmienić swoje miejsce pod wpływem nieustannego naporu piasku, a kto wie, czy sama jama się nie przesunęła.W takim razie kurnik oraz kości męża i dziecka zostały przykryte ścianą piasku, która rozdziela ich dom od sąsiadów; istnieje nawet możliwość, że przeniesione zostały na podwórze sąsiadów.Na pewno - teoretycznie - było to możliwe.Lecz twój nieszczęśliwy wyraz twarzy wskazywał wyraźnie, że choć nie chciałaś kłamać, to jednak od samego początku nie miałaś najmniejszego zamiaru pokazać właściwego miejsca.A więc i te kości były w końcu wymówką., Nie miałem już nawet siły gniewać się na ciebie.I wtedy postanowiłem zaniechać małostkowego dochodzenia kto, komu i ile jest winien.Myślę, że ty nawet tego nie mogłaś zrozumieć.Co to? Mężczyzna stracił głowę i rzucił się na ziemię.Stało się to zbyt nagle, by mógł pojąć, co się dzieje.Nagle panorama wioski znalazła się tuż przed jego oczyma.Widocznie wszedł prosto na wzgórze przylądka graniczącego z wioską.Gdy tylko otwarł się przed nim widok, od razu znalazł się w środku wioski.Nie zdążył jeszcze ocenić sytuacji, a już wrogie ujadanie psa rozległo się tuż przy płocie z patyków.Na zasadzie reakcji łańcuchowej przyłączyły się do niego następne.Szeregi białych kłów podchodziły ku niemu w mroku.Mężczyzna wyciągnął sznur z nożycami i wymachując nim zaczął biec.Nie było wyboru.Mógł tylko biec najkrótszą drogą ku wyjściu ze wsi.26Mężczyzna biegł.Migające w białym świetle lamp domy tworzyły labirynt przeszkód i korytarzy przy szlaku jego ucieczki.Smak wiatru przepływającego z szumem przez ściśnięte gardło.Smak ciepławej rdzy żelaza.Rozpaczliwa gra na cienkiej szybie szklanej, wygiętej już tak mocno, że w każdej chwili może pęknąć.Było już za późno, by przypuszczać, że transportujący piasek robotnicy nie wyszli jeszcze z domów, a za wcześnie, by mieć nadzieję.że odjechali już nad morze.Co prawda, nie pamięta odgłosu trójkołowego samochodu.To niemożliwe, by nie dosłyszał warkotu tego szalonego, dwucylindrowego motoru nawet z odległości jednego kilometra.Sytuacja była więc groźna.Nagle z cienia wyskoczyło coś czarnego.Sądząc po sapaniu był to duży pies.Ten pies widocznie nie był tresowany w prowadzeniu ataku - popełnił błąd, gdyż przed zatopieniem kłów w jego ciele zaczął głośno szczekać.Mężczyzna zamachnął się sznurem - nożyce uderzyły w coś, a pies z żałosnym skowytem znowu stopił się z cieniem.Na szczęście rozerwał mu tylko nogawkę u spodni.Wprawdzie gdy się zamachnął, stracił równowagę i padając fiknął koziołka, ale zerwał się natychmiast na nogi i zaczął biec.Psów było więcej - pięć albo sześć.Zniechęcone niepowodzeniem pierwszego, czekały chyba na odpowiedni moment - ujadając groźnie, - krążyły wokół niego.Gruby, rudy pies, chyba ten z szopy, trzymał się z tyłu i przynaglał inne do ataku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|