[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czysta, pachnąca pościel.Poczułem coś, co ludzienormalnie nazywają radością.Przez krótką chwilę tylko, ale wiem, że znowubyła we mnie.Wróciłem.Z jednym postanowieniem: zapchać tę czarną dziurę wduszy.Zapchać, uszczelnić i tak żyć, aby się więcej nie otworzyła.Byłem inny.Cichy.Małomówny.Zamyślony.Wylękniony.Nie piłem.Czytałem.Budziłem się i czytałem.Do wieczora.Wiesz, że książki mogą być jak bandaż lub gips?Ojciec przyzwyczaił się do mojego milczenia.Przychodził do mnie do po-koju i siedział ze mną.Nic nie mówił, tylko siedział.Cieszył się.Pewnego dnia zadzwonił dzwonek u drzwi.Nikogo nie było za drzwiami.Na wycieraczce leżał pakunek w szarym papierze, przewiązany różową gumką.Ojciec przyniósł mi to do pokoju.Rozpakowałem.Moje dwa indeksy owiniętebyty białą kartką zapisanego na maszynie papieru.Decyzją dziekanów obuuczelni przywrócono mi prawa studenta.Tak po prostu.Ani słowawytłumaczenia.Podszedłem do okna.Ulicą szedł, podpierając się laską, ojciec Natalii.Nie odwrócił się.Na parkingu przy piekarni wsiadł do czarnej wołgi i odjechał.W pazdzierniku było znowu jak dawniej.Tylko Natalii nie było.To znaczybyła, tylko nie mogła przyjść.Tak sobie to ustaliłem.Ustaliłem sobie, że po pro-stu ona nie może być ze mną.Ale w ogóle jest.Zdarzało się, że zapominałem otym i jej czasami wypatrywałem.Szczególnie po egzaminach.Wychodziłem zsali i rozglądałem się za nią.Taki nawyk.Chciałem, aby mnie przytuliła.Zawszeto przecież robiła.Do stołówki nie chodziłem.Byłem tylko raz.Zaraz w pazdzierniku.Dwatygodnie po rozpoczęciu roku akademickiego.Podali taką samą zupę.Dostałem ataku astmy.87 Janusz L.Wiśniewski  Samotność w sieciWiesz, że astmatycy muszą gdzieś wyjść, gdy mają swój atak? Nawetjeśli tam, gdzie wychodzą, jest mniej powietrza, oni i tak muszą wyjść.Takisyndrom pogoni za tlenem.Paradoksalny, sama ucieczka bowiem i biegodbierają tlen.Wiesz, że nawet w więzieniach pozwalają astmatycznym więzniom wyjśćz celi w trakcie ataku? Czasami tylko do mniejszej celi i bez okien.Ale nawet todziała.Bo to tylko syndrom i tylko w mózgu, a nie w płucach i oskrzelach.Wyszedłem tylko na chwilę.Wróciłem.Nie zjadłem nic, leczprzesiedziałem przed tym okienkiem, gdzie wydają zupę, do końca obiadu.Trzymałem się kurczowo blatu stołu, ale nie uciekłem.Kucharki podśmiewałysię, patrząc na mnie.To było moje pierwsze prawdziwe zwycięstwo nad lękiem.Ten psychoterapeuta w szpitalu wariatów za Wrocławiem miał rację.Jedyniekonfrontacjaz fobią jest metodą na fobię.To działa.Dokładnie na zasadzie szczepionki.Szczepisz sobie podświadomość.Formalnie na studiach straciłem jeden cały rok.Na obu uczelniach.Jeszczeniedawno było mi to zupełnie obojętne.Bezsensowne.Absurdalnie nieważne.Terazjednak nie.Studia stały się całym moim życiem.Zagłuszały lub wyciszały demony.Wypełniały tak wspaniale czas! Nie mogło mnie spotkać nic bardziej terapeutycznegoniż studia na dwóch kierunkach równocześnie.Wydawało mi się, że gdy pozwolę  im" - nie wiedziałem tak naprawdę do-kładnie, kto to ci  oni" - odebrać sobie ten rok, to tak jak gdybym dał się wyśmiać iopluć po raz drugi przy wszystkich resztkami bułki z pomidorem temu skarlałemu,obślinionemu i cuchnącemu na kilometry głupotą kasjerowi z banku.Nie dałem.W grudniu zezwolono mi na obu uczelniach na indywidualny tokstudiów.Pod koniec września następnego roku zdałem ostatni zaległy egzamin napolitechnice.Tego dnia na grobie Natalii leżały kasztany.Natalia uwielbiała kasztany.Mu-siała je tam położyć rano jej matka.Przyszedłem jej powiedzieć o egzaminie.Nataliabyłaby ze mnie dumna.Ona zawsze była ze mnie dumna.Palce wskazujące obu rąk dwa razy pod obojczyk, potem dwa razy w kierunkurozmówcy. Kocham Cię".To takie proste.Jakub PS Uważaj bardzo na siebie.88 Janusz L.Wiśniewski  Samotność w sieci- Czy mógłby pan na chwilę wstać od biurka? Tylko na chwilę.Chciałabymtam szybko odkurzyć - usłyszał kobiecy głos za sobą.Odwrócił się gwałtownie, przestraszony.Młoda sprzątaczka stała za krzesłem,na którym siedział, pisząc ten e-mail.Odwrócony tyłem do drzwi nie usłyszał, jakweszła.Turczynka z chustą na głowie, pracująca tutaj w zastępstwie od kilku dni.Stała z rurą odkurzacza w dłoni i uśmiechała się.Spojrzała na niego i odeszłanatychmiast do drzwi wejściowych.- Przepraszam pana.Bardzo przepraszam - mówiła szybko zatrwożonymgłosem.- Myślałam, że nikogo nie ma o tej porze w biurze.Ja zawsze pukam.To jaodkurzę jutro.To nie jest przecież takie pilne.Niech pan sobie spokojnie pracuje.I zamykając drzwi, dodała:- I nie trzeba płakać.Wszystko będzie dobrze.Podszedł do półki z książkamiprzy oknie.Otworzył lufcik okna.Do pokoju wdarł się uspokajający regularnościąhałas autostrady.Wziął książkę, którą kupił przed miesiącem i która czekała na swojąkolej na górze wysokiej sterty innych książek  koniecznie do przeczytania".Postanowił nie wracać do domu.Nie chciał dzisiaj pustki mieszkania.Tutaj maprzynajmniej Internet.Poczuł, że chce zostać dzisiaj blisko Internetu.Poczuł też, żetęskni za nią i że chciałby, aby już był ranek następnego dnia.Czytanie zawsze pomaga przeczekać - pomyślał.Pierwszy raz chciał przeczekać noc.Aby ją spotkać.Jak najprędzej.ONA: Czekała na niego.Była dzisiaj dziwnie rozczulona.Bardziej niż zwykle.Gdy wyszedł tak nagle w połowie zdania na to zebranie, o którym przypomniał sobiew ostatniej chwili, zrobiło się pusto i cicho.To może zabrzmi patetycznie, ale jestprawdziwe: jej świat od jakiegoś czasu naprawdę robił się opustoszały i cichy bezniego.Ten świat ICQ, Chatu i Internetu jest cichy tylko z pozoru.Dzwięki to takżekwestia wyobrazni.Dzwięki i głosy można przecież przeżywać, nie słysząc ich.Internet z nim był pełen dzwięków.Zmiała się, czasami nawet wybuchała śmiechem.Szeptała do niego, gdy ją czymś rozczulił.Wykrzykiwała - gdy była sama w biurzeoczywiście - kiedy ją czymś oburzył czy sprowokował.Stukała w blat biurkaklawiaturą lub myszą, niecierpliwie czekając na jego odpowiedzi lub komentarze.Słuchała muzyki, gdy ją o to poprosił.Wypowiadała słowa, które czasami miały,według niego, znaczenie dopiero gdy wypowiedziane zostały na głos lub89 Janusz L.Wiśniewski  Samotność w sieciwyszeptane, a nie tylko przeczytane.Z nim rzadko była cicho.Dlatego gdy znikał lub - co zdarzało się przecież najczęściej - ona odchodziłaod komputera, stawało się ostatnio w jej świecie cicho jak na opustoszałym stadionie.Ale wcale nie o tę ciszę chodziło.I nie o tę pustkę.Znała się przecież.Gdy napisała mu to ostatnie, trochę zbyt czułe, jak zauważyła po chwili,zdanie o  ciszy w jej świecie", nagle zdała sobie sprawę, że tak naprawdęprzychodziłaby tutaj, do tego biura, także w soboty i w niedziele.Nawet gdybyprzestali jej za to płacić.A najchętniej przychodziłaby tutaj także w nocy.On częstopracował w nocy.Często myślała, że chociaż raz chciałaby mieć go po drugiejstronie przez całą noc.Praca w tym biurze była czymś czwartorzędnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl