[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Rozejrzeliśmy się otaczało nas dwunastu przedstawicieli DomuSmoka.Jedna wystąpiła naprzód, wyciągnęła miecz i powiedziała: E Baritt.Morrolan dobył swój i odparł: E Brien.Oboje zasalutowali bronią.Cofnąłem się o dwa kroki i spytałem: Oni mogą nas dosięgnąć? Oczywiście odparł Morrolan, nie odwracając się od przeciwnika.Gdybyśmy nie mogli się dotknąć, nie byłoby to uczciwe. Co?!.a, tak.Głupio pytam.Przeciwnicy podeszli tak, że dzieliły ich ze trzy-cztery kroki.Kobieta spojrza-ła na broń Morrolana i nerwowo oblizała usta. Nie obawiaj się powiedział Morrolan. On jest mi posłuszny.Przytaknęła i zajęła pozycję z mieczem w jednej, a sztyletem w drugiej dłoni.Morrolan zrobił to samo i natychmiast zaatakował.Zablokowała cios i spróbowałapchnąć go sztyletem w brzuch, ale zrobił unik z obrotem, wytrącając ją z równo-wagi, i pchnął sztyletem w pierś.Zaczęła krwawić.Morrolan odstąpił o dwa kroki i uniósł miecz w salucie.122Przez parę sekund nikt się nie poruszył, więc w końcu spytałem: Jestem następny czy sam załatwisz wszystkich?Zamiast niego odezwał się jeden z otaczających: Jesteś następny, Wąsaty.I wystąpił, dobywając równocześnie miecz i sztylet. Dobra odparłem.Zrobiłem krok do przodu i cisnąłem nóż wyjęty z peleryny.Trafił go idealniew szyję. Vlad! krzyknął Morrolan. Następny proszę! odparłem, obserwując targanego drgawkami przeciw-nika leżącego może z sześć stóp od zabitej przez Morrolana.Usłyszałem odgłos towarzyszący wyciąganiu broni z pochwy.wielu wy-ciąganych broni.Wychodziło, że popełniłem jakiś towarzyski nietakt.Dobyłemrapiera.Morrolan zaklął i rozległ się szczęk stali.Na mnie skoczyło dwóch.Zamarko-wałem atak w kierunku ich trasy i spojrzałem przez ramię, czy ktoś nie próbujemnie dziabnąć w plecy.Nikt nie próbował, toteż skupiłem uwagę na tej parce.Cisnąłem trzy shurikeny w brzuch jednego i kucnąłem.Ostrze drugiego przele-ciało mi ze świstem nad głową.Ciąłem go sztyletem w prawe ramię, rozcinając jetak, że nie mógł utrzymać miecza.Uparty był spróbował mnie trafić sztyletem,więc pchnąłem go rapierem w serce.To go skutecznie uspokoiło.Cisnąłem sztyletem w najbliższego, by go spowolnić, i zaatakowałem innego.Zrobiłem unik, przez co jego szpada przecięła powietrze, a w następnej sekundzieLoiosh dobrał się do jego twarzy.Skorzystałem z okazji i rozpłatałem mu gardłokońcem rapiera.Kątem oka dostrzegłem jakiś ruch.Automatycznie odwróciłem się i pchnąłem.Przez moment obawiałem się, że nadziałem na klingę Morrolana, ale okazało się,że kogoś innego.Wyciągnąłem z niego rapier i zdążyłem go minąć, nim osunął sięna ziemię.Zobaczyłem Morrolana wywijającego młyńca, a zaraz potem usłysza-łem ostrzeżenie Loiosha i wykonałem pad z obrotem.Ostrze miecza przemknęłonade mną na takiej wysokości, że gdybym tylko przykucnął, odcięłoby mi głowę.Zerwałem się, odwracając równocześnie do napastnika, a raczej napastniczki.Zablokowałem jej kolejny atak, zamarkowałem pchnięcie w pierś i cios w brzuch,po czym rozpłatałem jej odsłonięte gardło.Rozejrzałem się: Morrolan walczyłz dwoma, ale następny skoczył na mnie.Wymieniliśmy ciosy, parady, bloki i uni-ki, i okazało się, że nie zdołał umknąć ciosu nożem, który wyciągnąłem zza koł-nierza.Rozejrzałem się ponownie, szukając kolejnego przeciwnika, i nie znalazłem.Byli tylko ranni martwi albo martwi martwi, że się tak wyrażę.Przez momentzaciekawiło mnie, co też dzieje się z tymi, którzy tu zginą, będąc już przecież123martwymi, ale przestałem o tym myśleć nie mój problem.Znacznie istotniejszebyło, co też dzieje się z żywymi, którzy tu zginą, czyli na przykład ze mną.Morrolan spoglądał na mnie, łagodnie rzecz ujmując, nieżyczliwie, ale zigno-rowałem to.Oczyściłem klingę rapiera, zebrałem sztylet i shuriken, i odzyskałemoddech.Loiosh wylądował na moim ramieniu równie zdegustowany i zły jak ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|