[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Zapomniałem, jak się ten drugi zamorek nazywa Bodajżecię. Spytaj, ociec, Michała rzekł Jan Skrzetuski.Pan Michał siedział niedaleko, ale nic nie sły-szał, nic nie widział, bo siedział między dwoma pannami; po lewej ręce miał pannę Elżbietę Sie-lawską, godną pannę, lat koło czterdziestu, a po prawej Oleńkę Billewiczównę, za którą siedziałKmicic.Panna Elżbieta trzęsła głową, przybraną w pióra, nad małym rycerzem i opowiadała mucoś bardzo żywo, on zaś spoglądał na nią od czasu do czasu osowiałym wzrokiem, odpowiadał cochwila: Tak, mościa panno, jako żywo! , i nie rozumiał ani słowa, bo cała jego uwaga była wła-śnie po drugiej stronie.Uchem łowił szmer słów Oleńki, chrzęst jej lamowej sukni i wąsikami tak zżalu ruszał, jakby chciał nimi pannę Elżbietę odstraszyć. Ej, cudnaż to dziewczyna!.Ej, gładyszka to! mówił sobie w duszy. Wejrzyjże, Boże, namoją nędzę, bo już nie masz większego sieroty nade mnie.Dusza aż piszczy we mnie, żeby to miećswoją niewiastę kochaną, a co na którą spojrzę, to już tam inny żołnierz kwaterą stoi.Gdzież ja się,nieszczęsny tułacz, podzieję?. A po wojnie co waćpan myślisz czynić? spytała nagle panna Elżbieta Sielawska złożywszybuzię w ciup i wachlując się mocno. Do zakonu pójść! odparł opryskliwie mały rycerz. A kto tam o zakonie przy uczcie wspomina? zawołał wesoło Kmicic przechylając się przezOleńkę. Hej! to pan Wołodyjowski! Waści to nie w głowie? A wierzę! rzekł pan Michał.Wtem słodki głos Oleńki zabrzmiał mu w uszach:130 Bo i waćpanu nie trzeba o tym myśleć.Bóg ci da żonę po sercu, kochaną i zacną, jako sam je-steś zacny.Poczciwy pan Michał zaraz rozczulił się: %7łeby mi kto na fletni grał, nie byłoby mi mile j słuchać!Gwar coraz wzmagający się przy stole przerwał dalszą rozmowę, bo też już i do kielichów przy-szło, Humory ożywiały się coraz bardziej.Pułkownicy dysputowali o przyszłej wojnie, marszczącbrwi i ciskając ogniste spojrzenia.Pan Zagłoba opowiadał na cały stół o oblężeniu Zbaraża, a słuchaczom aż krew biła na twarze, aw sercach rósł zapał i odwaga.Zdawać się mogło, że duch nieśmiertelnego Jaremy nadleciał dotej sali i tchnieniem bohaterskim napełnił dusze żołnierzy. To był wódz! rzekł znamienity pułkownik Mirski, który całą husarią radziwiłłowską dowo-:dził. Raz go tylko widziałem i w chwili śmierci będę jeszcze pamiętał. Jowisz z piorunami w ręku! zakrzyknął stary Stankiewicz. Nie przyszłoby do tego, gdybyżył!. Ba! przecie on za Romnami lasy rąbać kazał, by sobie gościniec do nieprzyjaciół otworzyć.- Jego to przyczyną stała się berestecka wiktoria. I w najcięższej chwili Bóg go zabrał. Bóg go zabrał powtórzył podniesionym głosem pan Skrzetuski ale testament po nim zostałdla przyszłych wodzów, dygnitarzy i całej Rzeczypospolitej: oto żeby z żadnym nieprzyjacielemnie paktować, ale wszystkich bić!. Nie paktować! Bić! powtórzyło kilkanaście silnych głosów. Bić, bić!W sali upał stał się wielki i burzył krew w wojownikach, więc poczęły padać spojrzenia jak bły-skawice, a podgolone łby dymiły. Nasz książę, nasz hetman będzie tego testamentu egzekutorem! rzekł Mirski.Wtem olbrzymi zegar, umieszczony w chórze sali, począł bić północ, a jednocześnie wstrząsłysię mury zadzwięczały żałośnie szyby i huk wystrzału wiwatowego rozległ się na dziedzińcu.Rozrmowy umilkły, nastała cisza.Nagle u szczytu stołu poczęto wołać:Ksiądz biskup Parczewski zemdlał! Wody!Uczyniło się zamieszanie.Niektórzy zerwali się z siedzeń, by się lepiej przyjrzeć, co zaszło.Bi-skup nie zemdlał, ale osłabł bardzo, aż marszałek podtrzymywał go na krześle za ramiona, podczasgdy pani wojewodzina wendeńska pryskała mu wodą na twarz.W te j chwili drugi wystrzał działowy wstrząsnął szybami, za nim trzeci, czwarty. Vivat Rzeczpospolita! pereant hostes zakrzyknął Zagłoba.Lecz dalsze wystrzały zgłuszyły jego mowę.Szlachta poczęła je liczyć: Dziesięć, jedenaście, dwanaście.Szyby za każdym razem odpowiadały jękiem żałosnym.Płomienie świec chwiały się od wstrzą-śnień. Trzynaście! czternaście!.Ksiądz biskup huku niezwyczajny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|