[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ainson zrobił się wręcz purpurowy.Coś upiornego działo się w tym pokoju.Odnosił wrażenie, że wszyscy są przeciwko niemu.Tak, bez dwóch zdań niemal wszyscy – wiedział o tym, nie podnosząc wzroku – z obecnych milcząco zaaprobowali słowa Lattimore’a.– Każdy idiota potrafi być mądry po fakcie – bąknął.– Najwyraźniej zapomina pan, że mieliśmy do czynienia z absolutnym precedensem.Ja.– Ależ zdaję sobie z tego sprawę.Wiem, że zdarzenie było bezprecedensowe i właśnie dlatego powinien pan być staranniejszy.Niech mi pan wierzy, panie Ainson, czytałem fotokopie sprawozdania z ekspedycji, przeanalizowałem, wykonane fotografie i mam wrażenie, że całą operację przeprowadzono bardziej jak wielkie polowanie na zwierzęta niż oficjalną ekspedycję ufundowaną z publicznych pieniędzy.– Nie ponoszę odpowiedzialności za zastrzelenie sześciu poobów.Natknął się na nie patrol, wracający późno na statek.Chcieli się przyjrzeć obcym, ci ich zaatakowali, więc zastrzelili je w obronie własnej.Powinien pan ponownie przeczytać raporty.– Te świnie bynajmniej nie wyglądają na niebezpieczne.Nie wierzę, że zaatakowały patrol, myślę raczej, że próbowały uciec.Ainson rozejrzał się wokół po pomoc.– Odwołuję się do pani, pani Warhoon.Czy rozsądne jest próbować zgadnąć, jak ci obcy reagują na wolności, wnosząc po apatycznym zachowaniu w niewoli?Na nieszczęście, w pani Warhoon właśnie przed chwilą zrodził się podziw dla Bryanta Lattimore’a.Lubiła silnych mężczyzn.– A posiadamy jakieś inne przesłanki do oceny ich typowych reakcji na bodźce zewnętrzne? – odparowała.– Ma pani raporty, a w nich pełną relację ze zdarzeń.Lattimore wrócił do ataku.– W tych sprawozdaniach, panie Ainson, mamy jedynie streszczenie tego, co opowiedział panu przywódca patrolu.Jest on dla pana człowiekiem godnym zaufania?– Godnym zaufania? Tak, z pewnością wystarczająco godnym zaufania.W tym kraju, panie Lattimore, toczy się wojna i nie zawsze możemy wybrać ludzi, jakich chcemy.– Rozumiem.Jak się nazywał ten człowiek?„No właśnie, jak się nazywał?” Młody, muskularny, raczej ponury.Nie był złym facetem.Horton? Halter? W spokojniejszej atmosferze Odkrywca od razu by sobie przypomniał.Panując nad głosem, powiedział:– Znajdziecie jego nazwisko w raporcie.– W porządku, w porządku, panie Ainson.Oczywiście przywiózł pan kilka odpowiedzi, sądzę wszakże, iż powinien pan uzyskać ich więcej.Chyba pan rozumie, że interesuje nas pańska osoba, nieprawdaż? Jest pan Głównym Odkrywcą i został wyszkolony, by sobie poradzić z taką sytuacją.Powiedziałbym, że przedstawiając nieodpowiednie bądź nawet sprzeczne dane, ogromnie utrudnia nam pan pracę.Lattimore usiadł, Ainson nadal stał.– Natura danych istotnie może się wydawać sprzeczna – przyznał Odkrywca.– Wasza praca polega na znalezieniu w tych danych sensu, nie zaś na odrzucaniu ich hurtem.Jeśli macie zastrzeżenia do działań operacyjnych, proszę je adresować do kapitana Bargerone’a.To on był odpowiedzialny za całą misję, nie ja.Ach, facet dowodzący patrolem nazywał się Quilter.Właśnie sobie przypomniałem.Gerald Bone odezwał się, nie wstając:– Jak pan wie, panie Ainson, jestem powieściopisarzem.Może w tym wybitnym towarzystwie powinienem powiedzieć: „tylko pisarzem”.Jednak martwi mnie pewna rzecz w związku z pańskim udziałem w tej sprawie.Pan Lattimore twierdzi, że powinien był pan przywieźć z Klementyny większą ilość odpowiedzi.Jednakże możliwe, że wrócił pan stamtąd również z pewnymi założeniami, które – ponieważ wyszły od pana – zostały przyjęte wszędzie i jednogłośnie jako bezsporny fakt.– Ainson z suchymi ustami oczekiwał na to, co się za chwilę zdarzy.Znów miał świadomość, że wszyscy słuchają z czymś w rodzaju drapieżnej gorliwości.– Wiemy, że te pooby znaleziono nad rzeką na Klementynie.Wszyscy chyba akceptują też stwierdzenie, że Klementyna nie była rodzimą planetą tych stworzeń.O ile wiem, myśl ta wyszła od pana.Zgadza się?Odkrywca przyjął to pytanie z ulgą.Łatwo potrafił na nie odpowiedzieć.– Rzeczywiście myśl ta wyszła ode mnie, panie Bone, chociaż był to raczej wniosek niż hipoteza.Mogę prosto wytłumaczyć, skąd ów wniosek się wziął, nawet laikowi.Pooby związane były ze statkiem i nie może być co do tego najmniejszych wątpliwości.Ich wydalinami było oblepione całe wnętrze statku.Obliczyliśmy, że składowały w nim swoje odchody najmniej przez trzydzieści dni.Poza tym, dodatkowym dowodem jest fakt, że statek został bezspornie zbudowany na podobieństwo pozaziemskich obcych.– Można by tę tezę bez trudu zakwestionować: kształt „Mariestopes” przywodzi na myśl delfina, ale nic nie mówi o wyglądzie inżynierów, którzy go zaprojektowali.– Niech pan będzie uprzejmy i pozwoli mi dokończyć.Na B 12.czyli na Klementynie, jak ta planeta się teraz nazywa.nie znaleźliśmy śladów żadnych innych ssaków.W ogóle nie znaleźliśmy tam żadnych zwierzęcych form większych niż dwucalowe bezogoniaste jaszczurki.ani żadnych insektów większych od pszczół.W przeciągu tygodnia, dokonując stratosferycznej obserwacji za dnia i w nocy, obejrzeliśmy tę planetę dość dokładnie od bieguna aż po równik [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl