[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wy tambiedacy nieraz bez obiadu cały dzień przebiegacie.Musi pan cokolwiekprzegryzć!Przy herbacie umawiano się o następne wizyty, o czas, gdy która-kolwiek z gospodyń musiała być w domu.Gospodyni polecała, by po-wiedzieć komu należy, że tego lub owego wydawnictwa jest już małolub wcale nie ma.Wreszcie odpowiednio do ilości bibuły wywoziło sięją w walizce lub wynosiło na sobie.Mniej więcej tak samo wyglądają i mniejsze składy w różnychogniskach życia partyjnego  następne etapy bibuły po wyjściu ze skła-du głównego.Lecz w tym wypadku niepodobna najczęściej urządzaćje, jako partyjne interesy, i tak samo, jak z zajazdami, trzeba wyruszaćna poszukiwanie mieszkania dla składu za peryferie organizacji i ruchu,jako najbardziej zabezpieczone od napaści żandarmów i od atakówszpiclowskich.Peryferie jednak, jak to zaznaczyłem już przy zajaz-dach, mają tę złą stronę, że bardziej, niż czynna armia,' podlegają uczu-ciu strachu i bardziej są kapryśne w drobiazgach przy stosunku z tymżyciem.Więc ludzi, stanowiących łącznik pomiędzy składem a organi-zacją, bardzo często spotykają te same przykrości, o jakich mówiłem,opisując zajazdy.W jednym wypadku trzeba się trzymać ściśle godzin i nawet minut,w ciągu których jedynie skład załatwia swe czynności; w drugim  niemoże utrzymywać stosunku ze składem mężczyzna, w innych, odwrot-nie, kobieta.Najczęściej zaś urządzenie składu zależy od osobistegozaufania gospodarza lub gospodyni składu do osoby, urządzającej go, iwszelka nowa figura w tych wypadkach budzi strach i podejrzenie.Wrazie więc aresztowania tej osoby następuje najczęściej panika, któranieraz prowadzi do niszczenia bibuły, z takim kosztem i poświęceniemdostarczonej do składu.W ogóle paniczny strach na peryferiach ruchustanowi zwykle jeden z najbardziej dających się we znaki kłopotóworganizacji.Bywa on komicznym, nie przestając jednak być kłopotli-wym.Jeden z towarzyszów opowiadał mi właśnie o takim wypadku wsposób następujący: Bibułą  mówił mi  w Wilnie rządził przez dłuższy czas towa-rzysz Michałowski (umarł po powrocie z wygnania w 1899 r.).Micha-łek nie odznaczał się ani porządkiem, ani systematycznością.Miał ta-lent terroryzowania różnych swych znajomych i bez ceremonii zosta-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG114wiał u nich na przechowanie ten lub ów pakunek z bibuła, besztając ichprzy tym, że są głupimi burżujami.Zapewniał każdego z nich, że im sięnic nie stanie, że wewnątrz każdej paczki zostawiał kartkę, głoszącą, żeta bibuła należy do niego, Michałowskiego, co też rzeczywiście robił.Było to w początkach ruchu P.P.S-owego i młoda organizacja nicwypracowała jeszcze ani porządnego planu działań, ani usystematyzo-wała swej maszynerii.Jak w sprawie bibuły i drukarń tajnych, tak i wsprawie maszynerii organizacyjnej P.P.S.była pionierem, przekładają-cym nowe ścieżki, niewydeptane dotąd przez poprzedników na polurewolucyjnym.Nic dziwnego, że organizacja kłopotów i przeszkódmiała mnóstwo.Bibuły np.było dużo, lecz często spotykało się kłopotyi przeszkody w jej ulokowaniu.Na pomoc w tych wypadkach zawszeprzychodził Michałek. Co u czorta!  mówił swym śpiewnym, litewskim akcentem.Bibuła? Dawajcie ją mnie, już ja się nią zaopiekuję.U mnie w Wilniespokojnie, niech lezy!Bibułę brał i rozlokowywał ją u różnych znajomych.Lecz że anispisów bibuły nie prowadził, ani też sam dobrze nic wiedział, gdzie i cou niego leży, wkradał się więc stopniowo nieporządek i bezład okrop-ny.Nikt nie był nigdy pewnym, czy taką lub inną broszurę w wymaga-nej ilości otrzyma.Nareszcie postanowiono założyć skład główny ioddać go pod opiekę bardziej porządnego towarzysza.Było to tym bar-dziej koniecznym, że Michałowski był pod dozorem policyjnym zadawną sprawę i pisał, że mu zaczyna ten dozór dokuczać. Wydelegowano  mówił mi ów towarzysz  mnie do Wilna dlazrobienia porządku z tym interesem.Trzeba było wypadku, że po przy-jezdzie do Wilna Michałka już nie zastałem; aresztowano go i osadzo-no w 14 numerze (X pawilon wileński).Parę dni spędziłem na poszu-kiwaniu najbliższych znajomych Michałka i rozpytywaniu ich o bibułę.Ludzie ci, chociaż przestraszeni aresztowaniem Michałowskiego, zgo-dzili się pomóc mi w poszukiwaniach i ściągnięciu bibuły do jednegomiejsca.Lecz, niestety, wskazówek co do miejsc, gdzie bibuła byłaulokowana, mieliśmy skąpo.Znalezliśmy dwa, trzy pudy, wtedy gdy jaz otrzymanych w Warszawie informacji oczekiwałem co najmniej 8-10pudów.Nie ustawaliśmy w poszukiwaniach i rozpytywaniach różnych zna-jomych Michałowskiego.Trudno sobie wyobrazić, z jakimi typamiwówczas się spotkałem.Stare baby, trzepiące pacierze, młode dziew-czyny, naiwne i głupiutkie, stateczni inżynierowie, którzy ze wstydemNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG115się przyznawali, że bibułę ze strachu wywiezli na wieś, młodziutcygimnazjaliści, którzy zakopywali bibułę w ogrodach na przedmieściu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl