[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Zamachnął się znowu, kiedy rekin cofał się, żeby je przełknąć, i uderzył tylko w tę ciężką, gumowatą masywność.- Chodź no, golono - powiedział.- Chodź jeszcze raz.Rekin powrócił jednym rzutem i stary zadał cios, w momencie kiedy napastnik zwierał paszczę.Uderzył go tęgo, z tak wysoka, jak tylko zdołał wznieść pałkę.Tym razem wyczuł kość u nasady czaszki, więc grzmotnął powtórnie w to samo miejsce, gdy rekin gnuśnie wydzierał mięso i zsuwał się z ryby.Stary patrzał, czy znowu nie wypłynie, ale rekiny nie pokazywały się nigdzie.Wtem spostrzegł jednego z nich zataczającego koła na powierzchni.Płetwy drugiego nie widział.„Nie mogłem się spodziewać, że je zatłukę - myślał.- W swoim czasie potrafiłbym to zrobić.Ale porządnie uszkodziłem obydwa i żaden nie może się czuć za dobrze.Gdybym mógł trzymać pałkę obiema rękami byłbym zabił pierwszego z całą pewnością.Nawet teraz”.Nie chciał spojrzeć na rybę.Wiedział, że jej połowa jest zniszczona.Słońce zaszło, kiedy toczył walkę z rekinami.- Niedługo już będzie ciemno - powiedział.- Wtedy powinienem zobaczyć łunę Hawany.Jeżeli jestem za daleko na wschód, to dojrzę światła którejś z tych nowych plaż.„Chyba nie mogę być bardzo daleko w tej chwili - pomyślał.- Mam nadzieję, że nikt się zanadto nie niepokoi.Tylko chłopiec może się niepokoić, rzecz jasna.Ale jestem pewien, że wierzy we mnie.Wielu starszych rybaków będzie się martwiło.I wielu innych też.Mieszkam w zacnym mieście”.Nie mógł już teraz przemawiać do ryby, gdyż była zbyt zniszczona.A potem coś mu przyszło do głowy.- Półrybo! - powiedział.- Rybo, którą byłaś! Żałuję, że wypłynąłem za daleko.To nas oboje wykończyło.Aleśmy razem z tobą ubili sporo rekinów, a uszkodzili wiele innych.Ile ich w życiu zabiłaś, stara? Nie darmo masz tę dzidę na głowie.Przyjemnie mu było rozmyślać o rybie i o tym, co mogłaby zrobić rekinowi, gdyby płynęła swobodnie.„Powinienem był odrąbać ten jej miecz i nim walczyć - pomyślał.- Tylko że nie miałem toporka, a potem już i noża.Ale gdybym tak zrobił i uwiązał jej miecz do trzonka wiosła, cóż by to była za broń! Wtedy moglibyśmy razem bić się z nimi.Co teraz zrobisz, jeżeli przyjdą w nocy? Cóż możesz zrobić?”- Walczyć - odpowiedział.- Będę z nimi walczył, póki nie skonam.Ale teraz, w ciemności, kiedy nie było widać żadnej łuny czy świateł i tylko dął wiatr, a żagiel równo ciągnął, stary pomyślał, że może już nie żyje.Złożył dłonie i pomacał wewnętrzną ich stronę.Nie były martwe: mógł wywołać ból życia po prostu rozwierając je i zamykając.Oparł się plecami o rufę i pojął, że nie umarł.Mówiły mu o tym ramiona.„Mam do zmówienia te wszystkie modlitwy, które przyobiecałem, jeżeli złowię rybę - pomyślał.- Ale jestem zanadto zmęczony, żeby je teraz odmawiać.Lepiej wezmę worek i okryję sobie ramiona”.Leżał na rufie, sterował i wypatrywał na niebie łuny świateł.„Mam jeszcze połowę ryby - pomyślał.- Może mi się poszczęści dowieźć tę przednią.Powinienem bym mieć szczęście.- Nie - powiedział sobie.- Pogwałciłeś swoje szczęście, kiedy wypłynąłeś za daleko”.- Nie bądź głupi - powiedział na głos.- Nie zasypiaj i steruj.Możesz jeszcze mieć dużo szczęścia.- Chętnie bym kupił go trochę, gdyby było takie miejsce, gdzie je sprzedają - powiedział.„A czym mógłbym za nie zapłacić?” - spytał samego siebie.- „Czy straconym harpunem, złamanym nożem i dwiema poharatanymi rękami?”- I owszem - powiedział.- Próbowałeś za nie zapłacić osiemdziesięcioma czterema dniami na morzu.Już ci je prawie sprzedali.„Nie powinienem wymyślać bredni” - zastanowił się.- Szczęście jest czymś, co przychodzi pod wieloma postaciami, więc któż je może rozpoznać? A jednak chętnie bym wziął go trochę pod każdą postacią i zapłacił, co by żądano.Chciałbym już widzieć tę łunę świateł - myślał.- Za wielu rzeczy chcę.Ale tego właśnie chcę w tej chwili”.Spróbował usadowić się wygodniej przy sterze i po bólu poznał, że nie umarł.Odblask roziskrzonych świateł miasta zobaczył gdzieś około dziesiątej godziny wieczorem.Z początku były dostrzegalne tylko w tym stopniu co światło na niebie przed wschodem księżyca.Potem widać je było wyraźnie nad oceanem, który teraz wzburzył się od wzrastającego wiatru.Stary kierował łódź prosto w ten blask i myślał, że już niedługo powinien natrafić na skraj prądu.„Teraz już po wszystkim - rozmyślał.- Pewnie znów na mnie uderzą.A cóż może im zrobić po ciemku człowiek bez broni?”Był drętwy i obolały, a rany i wszystkie naciągnięte mięśnie dokuczały mu na nocnym chłodzie.„Mam nadzieję, że nie będę już musiał walczyć - myślał.- Tak bardzo mam nadzieję, że nie będę już musiał walczyć”.Ale o północy stanął do walki i tym razem wiedział już, że jest bezcelowa.Przyszły całą hordą, a on dostrzegł tylko linie, kreślone w wodzie przez ich płetwy, i fosforescencję, kiedy rzuciły się na rybę.Tłukł pałką po głowach, słyszał kłapnięcia szczęk, czuł drżenie łodzi, kiedy szarpały rybę od spodu.Walił rozpaczliwie we wszystko, co tylko mógł wymacać i usłyszeć, a potem uczuł, że coś chwyciło pałkę i wyrwało mu ją z ręki.Wyszarpnął rumpel ze steru i zaczął grzmocić i rąbać trzymając go oburącz i młócąc nim bez przerwy.Ale rekiny były teraz przy dziobie i nacierając kolejno lub wspólnie, darły kawały mięsa, które świeciło pod wodą, gdy zawracały do ponownego ataku.W końcu jeden z nich podpłynął do głowy ryby i stary wiedział, że już jest po wszystkim.Zdzielił rekina rumplem w łeb, tam gdzie jego szczęki uwięzły w masywnej głowie, która nie chciała się oderwać.Uderzył raz, dwa razy i jeszcze raz.Usłyszał, że rumpel pęka, więc pchnął rekina strzaskanym trzonkiem.Uczuł, że go wbił, a wiedząc, że końce ma ostre, wepchnął go jeszcze głębiej.Rekin puścił rybę i cofnął się ciężko.Był to ostatni rekin ze stada, jaki przypłynął.Nie było już dla nich nic więcej do jedzenia.Stary z trudnością chwytał oddech i czuł dziwny smak w ustach.Był on jakiś metaliczny i słodki i stary zląkł się na chwilę.Ale nie było tego wiele.Splunął w morze i powiedział:- Zjedzcie to sobie, galanos.I niech wam się przyśni, żeście zabiły człowieka.Wiedział, że jest pobity ostatecznie i bez ratunku; wrócił na rufę i stwierdził, iż strzaskany koniec rumpla na tyle pasuje w otwór steru, że da się nim sterować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|