[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli teoria Rodriga bodaj w małej mierze jest zgodna z prawdą, na potwierdzenie jej niedługo trzeba będzie czekać.- Jeszcze jedno.Boris.Co teraz kieruje Ramą?- Nie ma żadnej doktryny, w której można by szukać na to odpowiedzi.Może po prostu robot.Albo jakiś duch.I może dlatego brak jakichkolwiek śladów biologicznych form życia.Nawiedzona asteroida.Skąd raptem pamięć podsunęła takie określenie? Po chwili Norton przypomniał sobie niemądrą książkę, którą czytał przed laty; uznał, że lepiej nie pytać, czy Boris ją zna.Ta lektura raczej nie w guście porucznika Rodrigo.- Powiem ci, Boris, co zrobimy - oznajmił, nagle się decydując.Chciał zakończyć tę rozmowę, dopóki nie jest zbyt trudna, i znalazł wyjście chyba nie najgorsze.­Czy potrafisz ująć swoją myśl w.och, niecały tysiąc bitów?- Tak, myślę, że tak.- No więc, jeżeli się postarasz sformułować ją, jak przystało na rzetelną teorię naukową, przekażę ją w trybie natychmiastowym Komitetowi do Spraw Ramy.Jedno­cześnie twój Kościół może otrzymać duplikat.Dla każdego coś miłego.- Dziękuję, dowódco, rzeczywiście jestem wdzięczny.- Och, ja to robię nie dla spokoju sumienia.Po prostu ciekaw jestem, jak przyjmie to Komitet.Mimo że niezupeł­nie się z tobą zgadzam, może utrafiłeś w jakieś sedno.- Okaże się w peryhelium, prawda?- Tak, okaże się w peryhelium.Gdy Boris Rodrigo odszedł, Norton połączył się z cent­ralą Śmiałka i wydał konieczne upoważnienie.Przyznał sobie, że rozwiązał ten problem dość zręcznie.Zresztą ­pomyślał - kto wie, czy Boris nie ma racji.Może więc powiększam swoje szanse na to, że znajdę się wśród zba­wionych.21.Po burzyGdy dryfowali przez dobrze już znany korytarz kom­pleksu śluzy Alfa, Norton zastanawiał się, czy przypad­kiem niecierpliwość nie wzięła w nich góry nad ostrożnoś­cią.Czekali na podkładzie Śmiałka czterdzieści osiem go­dzin - całe drogocenne dwie doby - gotowi odlecieć z Ramy w każdej chwili, jeżeli zacznie się dziać coś niedo­brego.Ale nic się nie działo: instrumenty pozostawione w Ramie nie wykryły żadnej niezwykłej aktywności.Tylko kamerę telewizyjną na Piaście ku ogólnej frustracji zasnuła mgła, która ograniczyła pole widzenia do kilku metrów i dopiero teraz powoli ustępowała.W końcu otworzyli ostatnie drzwi śluzy i wysunęli się w sieć lin bezpieczeństwa wokół Piasty.Norton zauważył przede wszystkim zmianę, jakiej uległo światło.Już nie było ostro niebieskie, nabrało barwy soczystej i stonowa­nej, jak w słoneczny, przymglony dzień na Ziemi.Przed sobą na osi Ramy Norton widział tylko jaśniejący rozmazany tunel bieli, który ciągnął się aż do tych dziw­nych gór na biegunie południowym.Wnętrze Ramy za­słaniały całkowicie nieprzeniknione obłoki.Wierzch tej warstwy miał granicę wyraźnie określoną.Tworzył mniej­szy walec w większym walcu - tym wirującym świecie ­ale tak, że sam środek o średnicy kilku kilometrów był zupełnie wolny - poza paroma strzępiastymi cirrusami.Tę ogromną utkaną z obłoków rurę podświetlało sześć sztucznych słońc Ramy.Trzy na kontynencie północnym rzucały trzy oddzielne smugi blasku, ale tamte trzy po drugiej stronie Morza Cylindrycznego zlewały swój blask w jedną jasną obręcz.Co się dzieje tam pod obłokami? - zadał sobie Norton pytanie.Dobrze przynajmniej, że burza, która swym wiro­waniem rozmieściła je tak symetrycznie wokół osi Ramy, już minęła.Jeżeli nie czekają ich jakieś inne niespodzianki, powrót na równinę odbędzie się bez przygód.Po prostu wypadało, żeby w tej drugiej wyprawie wzięli udział pierwsi badacze głębin Ramy.Sierżant Myron ­jak każdy inny członek załogi Śmiałka - teraz w pełni odpowiadał warunkom fizycznym postawionym przez le­karza pokładowego, panią doktor Ernst: nawet twierdził z rozbrajającą szczerością, że nie będzie mógł na sobie dopiąć swoich starych mundurów.Patrząc, jak Mercer, Calvert i Myron “płyną" szybko i pewnie w dół drabiny, Norton uprzytomnił sobie, że wiele się zmieniło.Za pierwszym razem schodzili w zimną ciem­ność; teraz zbliżali się ku światłu i ciepłu.I przedtem byli przekonani o martwocie Ramy.Jeszcze niewykluczone, że Rama jest martwa w sensie biologicznym.Ale coś się działo, i pogląd Borisa Rodrigo może być tak samo słuszny jak każdy inny.Duch Ramy się obudził.Gdy już dotarli na platformę u stóp drabiny i przygoto­wywali się do przebycia schodów, Mercer przeprowadził zwykłe badanie atmosfery.Pewnych rzeczy nigdy nie uzna­wał za przesądzone: wiadomo było, że chociaż wszyscy wokół niego oddychają swobodnie, bez aparatów, on się zatrzyma, żeby sprawdzić powietrze, zanim otworzy swój hełm.Na pytanie, skąd taka nadmierna ostrożność, od­powiedział:- Ludzkie zmysły nie są wiarygodne, oto dlaczego.Wam się może wydawać, że czujecie się wspaniale, ale to nie znaczy, że przy następnym głębszym wdechu nie mog­libyście zemdleć.Spojrzał na swój minianalizator i zaklął:- Niech to diabli!- O co chodzi? - zapytał Calvert.- Nie działa.Przekroczenie zakresu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl