[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek jest tak dalece zwierzątkiem, iż ze wstydem wyznać muszę, że zapomniawszy owszystkich skrupułach, które dręczyły mnie przed chwilą, najzupełniej wchodziłem w teśmiałe poglądy i niewiele brakowało, aby zbudziła się we mnie tęsknota za zupełną swobodą. Cóż za cudowna noc!  mówiła pani de T. cóż za czarowne ustronie! Nabrało dziś dlamnie nowego powabu.Och, nigdy, nigdy nie powinniśmy zapomnieć tej altanki.Zamek rzekła z uśmiechem  posiada jedno schronienie jeszcze bardziej urocze, ale panu nie możnanic pokazać: jesteś jak dziecko, które wszystko chciałoby ruszać i psuje, czego się dotknie.Wiedziony ciekawością, począłem się zaklinać, iż będę rozsądny.Ale pani de T.już zmie-niła przedmiot. Ta noc  rzekła  byłaby bez chmurki, gdybym nie miała żalu do siebie za to, co mówi-łam o hrabinie.Nie iżbym miała urazę do pana.Każda nowość pociąga.Wydałam się panusympatyczna, chętnie wierzę w pańską szczerość.Ale nad tym, by zniweczyć moc przyzwy-czajenia, trzeba by długo pracować, a ja nie posiadam tej sztuki. Mówmy o czym innym.Jak się panu podobał mój mąż? Dość kwaśny; zresztą, nie mógł być inny dla mnie. Och, to prawda; dieta, której przestrzega, nie przyczynia się do dobrego humoru; nicdziwnego, że go pan niecierpliwił.Nasza przyjazń wydałaby mu się podejrzaną. Och, jest nią już zapewne. Przyznaj, że nie bez słuszności.Toteż nie trzeba, aby pan przedłużał pobyt; męża by todrażniło.Jak tylko zaczną zjeżdżać się goście, a ma przybyć kilka osób  dodała z uśmiechem168  niech pan ucieka.Zresztą i pan musi zachować pewne względy.Niech pan sobie tylkoprzypomni minę, jaką miał mąż opuszczając nas wczoraj.Słowa te dały mi do myślenia.Cała przygoda zaczęła na mnie robić wrażenie pułapki; wi-dząc wrażenie, jakie na mnie wywarły jej słowa, hrabina dodała: Och, weselszy był wówczas, kiedy urządzał ów gabinecik, o którym wspomniałam.Byłoto przed ślubem.Gniazdko to sąsiaduje z moimi pokojami.Niestety, jest ono świadectwem, jakich środkówpotrzebował pan de T., aby ożywić swoje uczucia. Cóż za rozkosz  rzekłem zaciekawiony ostatnimi słowy  cóż za rozkosz byłaby po-mścić tam właśnie zniewagę, jaką wyrządzono pani wdziękom, i zwrócić im wszystko, z cze-go je okradzione!%7łart mój znalazł wyraznie laskę w oczach pani de T., jednak rzekła: Przyrzekł pan być rozsądny!.Rzucam zasłonę na szaleństwa, które każdy wiek przebacza młodości w imię tylu zawie-dzionych pragnień, tylu wspomnień.Nazajutrz rano pani de T., wznosząc ku mnie swe wil-gotne oczy, piękniejsze niż kiedykolwiek, rzekła: I cóż, potrafisz kiedy kochać hrabinę tak jak mnie?.Miałem odpowiedzieć, gdy wtemwpadła pokojówka wołając: Niech pan ucieka, prędko, niech pan ucieka! Jasny dzień, jedenasta, słychać już gwar wzamku.Wszystko rozwiało się jak sen.Nim zdołałem zebrać zmysły, znalazłem się bezradny nakorytarzu.Jak trafić do mego pokoju, w którym nigdy nie byłem?.Wszelka pomyłka byłabyniedyskrecją.Postanowiłem udawać, że wracam z rannej przechadzki.Chłodne i czyste po-wietrze uspokoiło stopniowo mą wyobraznię i sprowadziło z krainy cudów na ziemię.Wmiejsce czarów widziałem już tylko rzeczywistość.Czułem, że prawda wraca na nowo do mejduszy, że myśli budzą się jasne i niezmącone, słowem, oddychałem na nowo.Nie miałem nicpilniejszego niż spytać siebie, czym byłem właściwie dla kobiety, z którą rozstałem się przedchwilą.Ja, który wiedziałem z pewnością, iż kocha do szaleństwa, i to od dwóch lat, mar-grabiego de V. Czyżby zerwała? Czy wzięła mnie jako następcę, czy tylko jako narzędziezemsty?.Cóż za noc! co za przygoda! Ale co za rozkoszna kobieta! Podczas gdy utonąłem wmyślach kłębiących się w mej głowie, usłyszałem szelest kroków.Podniosłem oczy, przetar-łem je, nie chciałem wierzyć.ujrzałem.zgadnijcie kogo? Margrabiego! Nie spodziewałeś się mnie tak rano, nieprawdaż?. rzekł. No i cóż, jakże się wszyst-ko odbyło? Wiedziałeś, że tu jestem?  spytałem w osłupieniu.No, oczywiście! Zawiadomiono mnie w chwili wyjazdu.Dobrze odegrałeś rolę? Cóż mąż?Twój przyjazd wydał mu się bardzo dziki? Bardzo cię znienawidził? Bardzo go drażnił widokkochanka żony? Kiedyż dostaniesz odprawę?.Och, nie bój się, pomyślałem o wszystkim,postarałem się o wygodny powóz, który czeka na twoje rozkazy.Zastrzegam sobie prawooddania ci w potrzebie podobnej usługi.Możesz na mnie liczyć; to rzeczy, których się niezapomina.Ostatnie słowa dały mi klucz tajemnicy: odgadłem, jaką rolę grać mi wypada. Ale czemu zjawiasz się tak prędko?  spytałem. Byłoby może rozsądniej odczekaćjeszcze ze dwa dni. Wszystko przewidziane; sprowadził mnie tu prosty przypadek.Bawiłem w sąsiedztwie,wstąpiłem niby po drodze.Ale czyż pani de T.nie wtajemniczyła cię we wszystko? Dopraw-dy, mam jej za złe ten brak zaufania.Po tym, co dla nas zrobiłeś!. Musiała mieć swoje przyczyny, mój drogi! Może nie byłbym się tak dobrze wywiązał zroli.169  To musiało być paradne! Opowiedzże szczegółowo, jak wszystko się odbyło, opo-wiedz. To bardzo proste [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl