[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jakiego rodzaju?- Mamy tu do czynienia z dwoma kulturami.Przedstawiciele każdej z nich wzajemnie skaczą sobie do gardeł.Czy to nie dziwne? Widział pan spory szmat galaktyki, nie uważa pan, że pomysł budowania porządku społecznego na religijnych dogmatach jest przeżytkiem?- Nigdy nie wnikam w przekonania religijne moich klientów.- Może czasem powinien pan to uczynić.Jednak, jak wspomniałem, niewiele wiem o najemnikach.Czytałem jednak, że zawodowi żołnierze, którzy nie zginęli od miecza i dożyli późnej starości, niekiedy zostają politykami.Ciemnoskóry mężczyzna zawiesił głos, czekając na komentarz Stena, ale pułkownik milczał.- Człowiek o pańskich możliwościach.Ktoś mający, powiedzmy, wpływ na interesy klientów, mógłby po skończonej wojnie zająć się przecież czymś jeszcze.Mantisowiec podszedł do ściany.Musnął palcami wiszące tam typowe symbole kupieckiej profesji - mikrokomputer, licznik do banknotów, wagę z szalkami, pistolet.Obrócił się do Parrala.- Sądzę, że jednym z warunków osiągnięcia sukcesu w handlu jest umiejętne ważenie słów.W tym nigdy nie byłem dobry.Mówiąc wiec wprost: pragnie pan, abyśmy po zniszczeniu Jannów usunęli jeszcze Theodomira.Parral przybrał pozę wielkiego oburzenia.- Przez gardło by mi nie przeszło!- Nie wątpię - zgodził się Sten.- Już późno, pułkowniku.Proponuję, byśmy wrócili do naszej rozmowy w jakiejś sposobniejszej chwili, kiedy pozna pan lepiej naszą kulturę.Sten skłonił się, odstawił pełny kieliszek na szafkę z książkami i skierował się do drzwi.ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGISten zszedł po schodach i ziewnął prosto w twarz wschodzącemu księżycowi Nebty.To był długi wieczór, rzekł w duchu najemnik.A do nawiązania kontaktu i tak zostały jeszcze cztery godziny.- Wygląda pan na zmęczonego, pułkowniku - dobiegł go z cienia miękki, kobiecy głos.Skłonił się lekko Sofii, która właśnie wstawała z balustrady.Zabij męża zbrojnego, pokochaj niewiastę.Noc zaczyna nabierać kolorów.Chociaż i tak trudno narzekać na brak atrakcji, pomyślał Sten.Bladym świtem czeka mnie umówione spotkanie, Parral usiłował sprzedać mi pomysł na życie bez proroka.A teraz ta niesamowita dziewczyna.Nie do wiary, czyżby naprawdę chciała przespać się z żołnierzem? Jeszcze chwila wahania, a wszystko przepadnie.I to niezależnie od płynącej z gonad podpowiedzi, że dla tej kobiety warto sprzedać hurtem i na wagę samego imperatora, najemników, Theodomira oraz Wuja Toma Dooleya na dokładkę.Sten odwzajemnił uśmiech.- Dostarczył pan sporych atrakcji.- Szczerze mówiąc, nie bawiłem się najlepiej.- Szukałam pana, gdy było już po wszystkim.- Uznałem, że pora opuścić towarzystwo.Miałem ręce całe we krwi.Głupio tak prosić kobietę do tańca.Sofia spojrzała na niego zdumiona.Flirt nie chciał przebiegać wedle utartych schematów.- Jednego tylko żałuję - mruknął Sten, próbując naprawić błąd.- Że moi świętej pamięci przeciwnicy przeszkodzili nam, zanim wyznałem, jak cudownym jest pani zjawiskiem.Teraz to co innego, można ciągnąć flirt dalej, aż do finału.Sofia pojaśniała.Sten zaś musiał mocno się powstrzymywać,- Światy Wilka by nie wybuchnąć śmiechem.Przypomniał sobie zdanie z regulaminu sekcji Mantisa (instrukcja czegoś tam, klauzula ileś tam, paragraf.kto by to pamiętał): “Gdy sprawa przechodzi na grunt seksualny, uczestnicy tajnej operacji winni pamiętać, że to raczej nie ich osobisty urok przyciągnął partnera (lub partnerkę), ale najprawdopodobniej druga strona reprezentuje konkurencję i próbuje właśnie zagrozić powodzeniu operacji albo i życiu wysłannika.Może też starać się zdobyć kompromitujące go materiały, by potem wykorzystać fotografie, nagrania czy filmy do szantażu.A jednak, ilekroć zdarzy się wysłannikowi znaleźć w podobnej, nader niebezpiecznej sytuacji, powinien stwarzać pozory, że daje się uwieść.Praktyka dowodzi, że niejednokrotnie można zdobyć w ten sposób bardzo interesujące informacje".Sten przysunął się zatem blisko Sofii i delikatnie musnął palcem jej policzek.- Przejdziemy się? - zaproponował, zniżając ton głosu.- Dołożę wszelkich starań, by przekazać ci to, co czuję.Uśmiech Sofii zgasł na chwilę.Bardzo ciekawe.Znaczy, amatorka.Nieładnie, Parralu, nakłaniać siostrzyczkę, by się dla ciebie kurwiła.Ręka w rękę zeszli na sam dół schodów i zniknęli w rozległych ogrodach.ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECIOgromne ogrody wyglądały imponująco.Kilometrowy pas zieleni ustępował miejsca bujnie porosłej łące, przez którą płynęła spokojna rzeczka.Na tej rzeczce, oczywiście, znajdowała się przystań.W przystani, rzecz jasna, cumowała łódka.Nie odeszliście zbyt daleko od dziedzictwa imperium, pomyślał Sten, spoglądając na łajbę i obejmując Sofię ramieniem.Łódź była zwykła, spacerowa, z okrężnicą pomalowaną fluorescencyjną farbą.Nie miała wszakże napędu.Miast wioseł na dnie leżała sterta miękkich poduszek.Postarali się, przyznał w duchu Sten.I pocałował Sofię.Usta dziewczyny poddały się i dzielny pułkownik stracił na chwilę kontakt ze światem.W zasadzie przestał się nawet orientować, kto kogo uwodzi.Łagodnie przerwał pocałunek i wargami dotknął najpierw jednego potem drugiego kącika jej ust.Potem pochylił się, zdjął pannie trzewiki.Weszli na pokład.Łódź bezgłośnie ruszyła z nurtem rzeki.Ponad nimi wędrował przez niebiosa malejący sierp księżyca, w dole zaś błyskały grzbiety przysypiających ryb.Dotarli do zakrętu, ale łódź sama zmieniła kurs i wpłynęła do zacisznej groty.Sten zastanowił się, jakie niespodzianki może szykować to ustronie, prócz podsłuchu, oczywiście.Kto się pojawi? Może zabójcy? Lub porywacze? Albo i Parral? Powodzenia, frajerzy.Uśmiechnąwszy się, Sten znów pocałował Sofię.Cichutko przybili do trawiastego brzegu.Nieco dalej widniejące skały zostały tak przycięte, że tworzyły przytulną altanę osłoniętą niedużym wodospadem.Wodna kurtyna jarzyła się lekko, najpewniej podświetlona od spodu słabymi laserami o spektrum przesuniętym w kierunku fal światła żółtego.Pomysłowa pułapka, uznał Sten, wziął Sofię na ręce i wyniósł ją z łodzi.Ale gdzie ci mordercy?Nie zauważył żadnego.- Twój brat zna się na ogrodach - powiedział.- Parral? - zdumiała się szczerze Sofia.- Pojęcia o tym nie ma.Sama wszystko zaprojektowałam.Znowu coś poszło na opak.Sten postawił Sofię na trawie.Dziewczyna objęła jego głowę dłońmi i wpatrzyła mu się intensywnie w oczy.Sten dyskretnie uniósł jedną nogę i dotknął obcasa.Światełko miniaturowego wykrywacza podsłuchu pozostało ciemne.Osobliwe.Nie zamontowano podsłuchu?Sytuacja zaczęła raptownie wymykać się Stenowi spod kontroli.Ukląkł obok Sofii w taki sposób, by w każdej chwili móc dobyć nóż z rękawa i rzucić się na napastnika.Młoda kobieta wciąż nie odrywała oczu od jego twarzy.- Wiesz, że to Parral kazał mi z tobą zatańczyć? Sten zawahał się, w końcu przytaknął.- Naprawdę? - spytała lekko zdziwiona.- A czy wiesz, że miałam czekać na ciebie przed biblioteką, a potem zabrać cię do moich apartamentów? - Jej głos brzmiał zdumiewająco szczerze.Najemnik pojął wreszcie, że wspomniana instrukcja nie wyczerpywała wszystkich możliwości.W tym przypadku regulamin sekcji Mantisa był bezużyteczny.Stenowi jednak starczyło rozsądku na tyle, by chwilowo nie zabierać głosu.- Czy domyślasz się, czego chciał ode mnie Parral?- Raczej tak.Sofia zamilkła, speszona.Zakłopotany Sten uznał, że dość już tych wyznań [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl