[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I gdy tak wzbijamy się w chłodne bezchmurne niebo, opadają mniestraszne wyrzuty sumienia.Mam poczucie winy za tych wszystkich, którzymogą stąd uciec.Oto uciekam od słabego, z trudem dyszącego, ledwożywego ojca.Uciekam od matki, którą zostawiam w szpitalnym łóżku wotoczeniu skatowanych demonstrantów - dygocących czarnych kobiet zpołamanymi kończynami, podbitymi oczami i plecami sinymi od razówzadawanych przez rozwścieczoną dyktaturę.Od Johna Worswicka, który zoczami przymrużonymi w kłębach dymu papierosowego i ze słuchawkąwetkniętą między ucho a ramię próbuje dodawać otuchy wypędzanymfarmerom.Od Caro, żony brytyjskiego pułkownika, która z paznokciamipomalowanymi na wszystkie kolory tęczy całymi godzinami ślęczy nadkompletowaniem zestawów rozpuszczalnika gazu łzawiącego i butelkowa-nej wody i w której eleganckim, inteligenckim akcencie rodem ze Zrodko-wej Anglii pojawiają się już ściśnięte samogłoski naszej południowoafry-kańskiej wymowy.Od Roya Bennetta, posiwiałego od ciągłej szarpaniny,ale wciąż diabelnie zawziętego.Ostrzeliwują i obrzucają gazem łzawiącymdemonstrantów walczących o demokrację, a ja od nich uciekam.Naród sięwykrwawia, a ja siedzę w wygodnym fotelu z porcją pieczonego pstrąga nachrupiącym bekonie i kieliszkiem szampana brut Laurent Perrier, wyboremfilmów wideo i gorącym ręcznikiem na twarz.Porzucam swoje miejsce na ziemi.Jak niegdyś ojciec, ja też odrzucamswoją prawdziwą tożsamość.Dopuszczam się kulturowej zdrady.Wracam do Nowego Jorku apatyczny i rozkojarzony.Myślami wciąż jestemw Afryce.Siedzę w internecie, śledzę nasilające się represje w Zimbabwe iwsłuchuję się w wymowną i pełną słodyczy afrykańską muzykę.Słuchamgłównie Olivera Mtukudzi, którego ostatni raz na żywo słyszałem podczasMiędzynarodowego Festiwalu Sztuki w Harare.Słucham także jego krajanaThomasa Mapfumo.Cyklicznie powtarzające się frazy melodyczne w jegombiras mają niemal narkotyczną moc i potrafią wywołać coś w rodzajutransu.To czysto afrykańska muzyka, choć teraz wykonują ją i nagrywają wOregonie.Nikt nie wie dokładnie, ilu nas uciekło, bo tylko nieliczni wyjeżdżają oficjalnie, ale na pewno bardzo wielu.Oblicza się, że wyjechało od jednegodo dwóch milionów ludzi - w większości czarnych, pełnych inicjatywy,wykształconych i światłych obywateli kraju - swoisty katyński kwiat narodu.A ironią losu jest to, że przebywając na emigracji z powodu prześladowańreżimu Mugabego, mimo woli go wzmacniamy.Pieniądze wysyłane ro-dzinom, przekazy w twardej walucie zwielokrotnione dzięki czarnorynko-wemu kursowi wymiany, pomagają przeżyć milionom mieszkańców Zim-babwe i opózniają nieunikniony upadek reżimu.Moi synowie Thomas i Hugo szaleją.Próbują zwrócić na siebie uwagę inie rozumieją mojego melancholijnego nastroju.Wiem, że muszę się z niegowyzwolić.%7łe nie mogę skazywać się na życie wygnańca i wiecznegotułacza, który żyje raczej przeszłością niż terazniejszością, nosi w sobieciągły smutek, jest wewnętrznie pogruchotany i wciąż czuje niewypowie-dziany, ale zawsze obecny ból.Muszę stać się prawdziwym imigrantem -pełnym wiary, zaangażowania i nadziei.Nie śpię przez całą noc, wsłuchując się w szum klimatyzatorów, i dopieroz pierwszym brzaskiem zapadam w płytki, niespokojny sen.Nęka mnie senpodobny do tego, jaki przyśnił się Joannie, kiedy była w ciąży z Thomasem:stoję na płycie stadionu przed ogromnym tłumem na meczu o superpuchar ipróbuję śpiewać Gwiazdzisty Sztandar, ale gdy wytężam siły, by wydobyćwysokie dzwięki, zaczynam kasłać i pluję krwią.Joanna decyduje, że wszystkim nam należy się odpoczynek i że razem zchłopcami pojedziemy na Jamajkę.Na przeszkodzie stają jednak kłopoty zmoim statusem  obcego rezydenta.Zielonej karty wciąż nie ma i zaczynamsię niepokoić, że przyczyną opóznienia może być moja  wąglikowa zna-jomość z Hatfillem.Brak karty oznacza, że przy każdym wyjezdzie zagranicę muszę uzyskać  warunkowe zwolnienie (w stosunku do obcokra-jowców stosuje się tu terminologię więzienną), bo w przeciwnym razie mójwniosek o prawo stałego pobytu zostanie uznany za nieważny.Choć okolejne  zwolnienie wystąpiłem z odpowiednim wyprzedzeniem, oczeki-wanie na odpowiedz tym razem się przeciąga.Wreszcie dostaję odpowiedz z Urzędu Imigracji i Naturalizacji.Infor-mują, że mój wniosek o warunkowe zwolnienie na podróż został rozpa- trzony odmownie i że należy go złożyć ponownie, a jego rozpatrzenieodbędzie się w normalnym trybie z nowym terminem udzielenia odpowie-dzi.Okazuje się, że dołączona do wniosku zwykła fotografia paszportowa enface już nie wystarcza.Potrzebna jest fotografia z profilem trzy czwarte iwidocznym jednym (i tylko jednym) uchem, co ma ułatwiać identyfikację.Na wzór załączają fotografię kokieteryjnie uśmiechniętej modelki, którejucho wyziera spod kaskady czarnych lśniących włosów.Miotam się pomieszkaniu i odgrażam, że pójdę śladem van Gogha.Utnę sobie ucho,przyczepię do zdjęcia i odeślę ociekający krwią trójwymiarowy wizerunek.Popełniony błąd zdaje się jeszcze podkreślać tymczasowość mojego pobytututaj.Z frontu walki o zdrowie rodziców też napływają złe wieści.Mama in-formuje, że w jeden z palców nogi taty wdała się  lekka gangrena , ale żepowinna  sama ustąpić.Zaczynam się przymierzać do kolejnego wyjazdu.Kolega pracujący w  Forbesie załatwia mi kontrakt na reportaż o safari dlawymagających w Afryce Południowej i mimo protestów Joanny szybkorezerwuję bilety.- Przecież dopiero co wróciłeś - narzeka.Czuję, że coraz częściej po-strzega Afrykę jak kapryśną kochankę, z którą musi konkurować.Jako cośniebezpiecznie ingerującego w nasze życie. 17listopad 2003Zatrzymuję się po drodze w Londynie i znajduję Georginę w stanie fizycz-nego wyczerpania i psychicznego otępienia.Codziennie wsiada do pociągulinii Thameslink i jedzie przez Londyn do studia w kompleksie biurowym napółnocnych krańcach miasta.(%7łartobliwie mówimy o nim  lokalizacjanieznana , bo istnieje obawa, że nawet tu, w Londynie, mogą ich dosięgnąćzbiry Mugabego.Nikomu z pracowników nie wolno zdradzać dokładnegoadresu.) Ze studia prowadzi telefoniczne rozmowy ze słuchaczami w Zim-babwe i śle w eter słowa otuchy, mające podtrzymywać ich morale.Pracujeteż w weekendy, a wieczorami dodatkowo uczestniczy w spotkaniach ocharakterze politycznym: lobbuje wśród posłów do parlamentu, staje przedkomisją spraw międzynarodowych, udziela wywiadów radiowych i telewi-zyjnych.Zaczyna jednak tracić wiarę, że coś się zmieni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl